2022-04-20
Paulo Sousy, już od grudnia nie ma w PZPN a mimo to pozwala zarobić polskiej federacji. Tym razem stało się to dzięki odszkodowaniu, które Portugalczyk musiał zapłacić. Cezary Kulesza może mieć powody do zadowolenia.
Portugalski szkoleniowiec nie zbawił polskiej piłki. Miał być powiewem świeżości po tym, co zafundował Jerzy Brzęczek. Jednak wybór Sousy przez ówczesnego prezesa PZPN-u – Zbigniewa Bońka, był delikatnie mówiąc, mocno nietrafiony. Nie dość, że przegrał z biało-czerwonymi Euro 2020, to jeszcze nie zapewnił reprezentacji rozstawienia w barażach do gry o Mundial.
W grudniu, gdy Sousa odchodził do brazylijskiego Flamengo, nikt w Polsce za nim nie płakał. Tym bardziej że na jego miejsce Cezary Kulesza wybrał Czesława Michniewicza a ten awansował z reprezentacją Polski do mistrzostw świata.
W PZPN-ie szczególnie się cieszą, że udało się rozstać z Portugalczykiem. Ten, żeby odejść do Brazylii, musiał zrzec się pieniędzy za ostatnie miesiące kontraktu oraz zapłacić odszkodowanie. Jak przekazał sport.pl, Sousa zapłacił już wszystkie należne pieniądze. Na koncie PZPN pojawiło się około 400 tys. € a dzięki wysokiemu kursowi tej waluty, polska federacja zarobiła więcej niż oczekiwała.
Co więcej, jak przekazał Cezary Kulesza, Sousa nie otrzymał ani złotówki za awans reprezentacji na Mundial. A mógłby mieć roszczenia do tych pieniędzy, ponieważ reprezentacja pod jego wodzą zdobyła 20 punktów i zajęła 2 miejsce w grupie eliminacyjnej za Anglikami. Tych pieniędzy jednak Portugalczyk musiał się zrzec, jeśli chciał odejść do Flamengo.