Post
autor: fonobar » 21.09.2020, 15:52
Nie wiem co to ma wspólnego z kibicowaniem ale pewnie będą lamenty o całość
„Misiek” był liderem Sharks, bandyckiej bojówki założonej przez kiboli Wisły Kraków. W październiku 2018 roku został zatrzymany przez oficerów Centralnego Biura Śledczego Policji we Włoszech. Był ścigany listami gończymi wydanymi przez śledczych z Katowic i Krakowa. Pierwsi zarzucali mu pobicie z użyciem maczet przywódców kiboli Górnika Zabrze, GKS-u Katowice, a także napad na stadion Gieksy. Drudzy z kolei ścigali go za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą oraz handel narkotykami. W obu przypadkach „Misiek” nie przyznał się do winy i został osadzony w areszcie, gdzie przebywa do dziś.
"Misiek" poszedł na współpracę. Wyciekły jego wyjaśnienia.
Krótko po aresztowaniu Paweł M. zawarł ze śledczymi nieformalną umowę na temat współpracy. W zamian za wyjaśnienia obciążające kolegów miał skorzystać z nadzwyczajnego złagodzenia kary i po ich weryfikacji wyjść na wolność. Spowiedź „Miśka” zaczęła się 11 grudnia 2018 r. w siedzibie krakowskiego Centralnego Biura Śledczego i trwała wiele dni. „Wyborcza” dotarła do 350 stron protokołów przesłuchań przywódcy Sharksów. Dokumenty wyciekły do sieci.
„Podczas mojego dzisiejszego przesłuchania w Prokuraturze Krajowej w Krakowie, w którym udział brał mój mecenas z wyboru - Andrzej Mucha odmówiłem składania wyjaśnień i nie przyznałem się do przedstawionych mi zarzutów. Uczyniłem tak dlatego, ponieważ nie chciałem, aby mój mecenas dowiedział się, że chcę w prowadzonym postępowaniu składać wyjaśnienia i współpracować z Policją i Prokuraturą w zakresie mojej działalności przestępczej. (…) Chciałbym skorzystać z nadzwyczajnego złagodzenia kary określonego w art. 60 par. 3 i 4 kk, a w zamian ujawnię całą działalność przestępczą i osoby biorące udział w procederze przestępczym” - powiedział śledczym Paweł M.
Wyjaśnił, że w 2006 r. wyszedł z więzienia, gdzie odbywał karę za rzucenie nożem w piłkarza Dino Baggio. Podkreślał, że od tego czasu stał się bardzo medialny, a gazety wydrukowały o nim wiele artykułów.
"Misiek": Narkotyki kupowałem od brata bramkarza Legii Warszawa
„Od 2007 r. rozpocząłem swą działalność w zakresie handlu narkotykami. Najpierw tą działalność rozkręcałem sam. Zacząłem od zakupu mniejszych ilości narkotyków. Kupowałem je od mężczyzny o ksywie Kooman, który jest bratem byłego bramkarza Legii Warszawa. (…) Kooman nazywa się Łukasz Sz. On był jednym z liderów Lechii Gdańsk. Ja od niego kupowałem narkotyki w 2007 r. Jednorazowo zakupywałem u niego 10 kg marihuany oraz 100 do 200 gram kokainy. Kokainy w podanym okresie kupiłem nie mniej niż 1 kg łącznie, natomiast marihuany zakupiłem łącznie 50-70 kilogramów” - opowiadał śledczym „Misiek”.
Potem zawiązał spółkę razem z Grzegorzem Z. ps. „Zielak”. Wspólnie handlowali marihuaną, ich stałym klientem był Andrzej L. ps. „Lenek”, szef fanklubu Wisły w Jaworznie. Potem zaczęli handlować gigantycznymi ilościami amfetaminy. Kupowali ją od mieszkającego na Podbeskidziu mężczyzny o pseudonimie „Zawodnik”.
Kibole kupili w Bielsku-Białej 1,3 tony amfetaminy
„On tę amfetaminę z tego co się orientuję produkował w okolicach Bielska-Białej. Nigdy nie pokazał nam tego miejsca, gdzie produkuje amfetaminę. On przekazywał nam amfetaminę w Bielsku-Białej lub na Dworcu Głównym w Krakowie. (…) W okresie od 2007 do 2016 r. kupiliśmy od „Zawodnika” łącznie nie mniej niż 1350 kg. Z tego co sobie przypominam to „Zawodnikowi” początkowo za kilogram amfetaminy płaciliśmy 6 tys. zł, później cena urosła do 10 tys. za kilogram” - wyjaśniał Paweł M.
Przyznał, że chcąc zwiększyć zyski mieszali amfetaminę z kofeiną. Dzięki temu z kilograma kupionego od „Zawodnika” narkotyku mieli dwa kilogramy gotowego do sprzedaży produktu. Początkowo amfetaminę mieszali w wynajmowanych mieszkaniach. Doszło jednak do kilku wpadek, dodatkowo raz właściciel mieszkania bez uprzedzenia wszedł do środka i znalazł na stole narkotyki warte pół miliona zł. Zadzwonił do kiboli i kazał im się wynosić. Sharksi początkowo myśleli, że to zasadzka policji, ale uznali, że nie mogą pozwolić na to, aby przepadła taka ilość „towaru”. Jeden z nich poszedł więc do mieszkania i wyniósł z niego torby z amfetaminą. Po tym numerze narkotyki mieszano w kupowanych na „słupy” samochodach, które przerzucali w różne części miasta. Paweł M. pokazał oficerom CBŚP wszystkie lokale "operacyjne" Sharksów.
Misiek: Sharksi chcieli, abym to ja przejął rządy
Na przełomie 2007/2008 r. „Misiek” przejął kierownictwo w gangu Sharksów, pseudokibiców Wisły Kraków. „Stopniowo Sharksi sami przychodzili, abym to ja przejął rząd w Sharksach. Wzbudzałem u nich szacunek za to, że nie bałem się Cracovii (..) Będąc przywódcą odpowiadałem za organizowanie wyjazdów na mecze, ustalałem godziny i miejsca zbiórek przed wyjazdami na mecze, organizowałem środki transportu, jeździłem do innych osób celem organizowania ustawek, jak również rozwiązywałem konflikty między Sharksami, do których często dochodziło” - wyjaśniał „Misiek”.
Przyznał, że w gangu były też inne osoby decyzyjne. I z nimi musiał konsultować decyzje dotyczące pobić kiboli innych drużyn czy też przyjęcia lub wykluczenia kogoś z grona Sharksów. Paweł M. wyjawił nazwiska wszystkich członków tzw. zarządu kibolskiego gangu. Dodał, że każdy jego członek miał telefon, w którym były zapisane wyłącznie numery członków grupy. Z tych aparatów nie wolno było korzystać do innych połączeń, zmieniano je co dwa tygodnie. Dodatkowo gang miał na stanie kilkadziesiąt samochodów zarejestrowanych na „słupy”, które wykorzystywano do bandyckich akcji oraz przechowywania narkotyków.
"Misiek" śmiał się, gdy dowiedział się o zgodzie z Ruchem Chorzów
W 2016 r. szalikowcy Wisły zerwali wieloletnie porozumienie zawarte z szalikowcami Śląska i Lechii. „Ta zgoda została zerwana w 2016 r., gdy Wisła zrobiła układ z Widzewem i Ruchem. (…) Najbardziej za porozumieniem z Ruchem był Zielak, Piotrunio i Skopek, gdyż w tym czasie zaczęły ich łączyć jakieś wspólne interesy z kibicami Ruchu Chorzów. Dokładnie nie wiem, co to były za interesy, miały one związek z jakimiś firmami i z VAT-ami, ale szczegółów nie znam. Za tym porozumieniem z Ruchem lobbował Koral, który nie jest kibicem Ruchu, jednak wraz z szefem Ruchu - Maślakiem prowadził wspólne interesy. On chciał tego porozumienia licząc, że wynikną z tego jakieś korzyści finansowe dla niego. Wiem, że na zawarcie tego porozumienia kibice Ruchu przyjechali do Krakowa. Było ich około 10-ciu, lecz nie wiem kto oprócz Maślaka na tym spotkaniu reprezentował Ruch. Ja w tym spotkaniu nie uczestniczyłem” wyjaśniał „Misiek”.
Przywódca Sharksów przyznał śledczym, że kiedy dowiedział się o zawarciu układu z Ruchem Chorzów, to zaczął się śmiać, bo myślał, że koledzy „robią sobie z niego jaja”.
"Misiek": Chłopcy nie chcieli mieć zgody z menelami z Wrocławia
„Oni mówili, że przyszedł czas na świeżą krew i nie chcą mieć zgody z menelami z Wrocławia i że rozmawiali na ten temat z kilkoma osobami z Wisły i wszystkie wyrażały na to zgodę. (..) Od tego momentu zaczęliśmy wspólnie z kibicami Ruchu trenować, imprezować, jeździć po Polsce, by napadać na kibiców podróżujących na mecze swojej drużyny, polować, czyli dokonywać pobić przy użyciu niebezpiecznych narzędzi dowodzących, pojedynczych osób z GKS-u i Górnika Zabrze. Powodem tych polowań był fakt, iż osoby te zaczęły używać niebezpiecznych narzędzi wobec kibiców Ruchu” - zeznał Paweł M.
Przyznał, że sam brał udział w pobiciu maczetą Jarosława P. ps. „Lotek”, kibola Górnika oraz Daniela Dz. ps. „Romek”, przywódcy pseudokibiców GieKSy. W obu przypadkach obie ofiary cudem przeżyły ataki.
Kibole dostali 50 tys. zł na wyjazd na Euro 2016 r.
„Misiek” wyjaśnił śledczym, że w 2016 r. grupa kilkudziesięciu kiboli Wisły i Ruchu pojechała na Mistrzostwa Europy do Francji. Z jego relacji wynika, że Damian D., późniejszy wiceprezes Wisły dał na to kibolom z Krakowa i Chorzowa 50 tys. zł. Te pieniądze pochodziły ze sprzedaży klubowych gadżetów. Pseudokibice sfinansowali za to podróż i hotele.
„W trakcie tego pierwszego wyjazdu zobaczyliśmy gromadzących się kibiców z Polski, którzy chcieli bić Ukraińców. Tych kibiców było w sumie 300 z Lecha Poznań, Zawiszy Bydgoszcz, Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk. Zaatakowaliśmy ich. Biliśmy się z nimi na ręce, a gdy pojawiła się policja, to mieszaliśmy się w tłumie normalnych kibiców. Gdy policja odjeżdżała, to ponownie szukaliśmy tych kibiców, aby ich zaatakować” - opowiadał „Misiek”.
Po Euro wraz z kilkoma Sharksami pojechał do Jaworzna sprawdzić, dlaczego członkowie miejscowego fanklubu nie jeżdżą na mecze i nie biorą udziału w ustawkach. Andrzej L. ps. Lenek, szef fanklubu, z którym Misiek miał handlować narkotykami, powiedział, że to wina kibica o pseudonimie Korwin, przez którego wszyscy tylko palą jointy i nikomu się nie chce trenować. Sharksi zabrali Korwina i dwóch jego ludzi do lasu i tam pobili.
"Z kutasem na twarzy nie będzie miał życia"
„Gdy Krowin leżał jeszcze na ziemi K. podszedł do niego, podniósł go z ziemi, po czym wyjął penisa i położył go na twarzy Korwina. Takie zachowanie oznaczało całkowite wykluczenie Krowina z naszych szeregów. Wiadomo było, że po tym incydencie Korwin nie będzie mógł do nas wrócić, a także gdy ktoś się o tym dowie, że na twarzy miał położonego kutasa, to w więzieniu nie będzie miał życia i będzie uważany za c****” - wyjaśnił Paweł M. Dodał, że kibole z Krakowa zabrali Korwinowi klucze do jego sklepu w Jaworznie z odżywkami, po czym je ukradli.
Z relacji „Miśka” wynika, że kiedy Towarzystwo Sportowe Wisła przejęło klub Wisła Kraków, zgłosiła się do niego kobieta, która zaoferowała mu 2 mln zł łapówki za załatwienie prawa pierwokupu terenów należących do towarzystwa. Do transakcji jednak nie doszło.
"Misiek": Prezesi Wisły odpalali mi dolę ze swoich pensji
W 2017 r. wiceprezesem krakowskiego klubu został Damian D. (w zeszłym roku został zatrzymany przez CBŚP - przyp.red.) Według „Miśka” Damian D. przez lata był menedżerem jego siłowni znajdującej się hali Wisły, razem mieli też handlować narkotykami i papierosami.
Szef Sharksów zeznał, że wiceprezes Damian D. i Marzena S., prezes Wisły Kraków (w zeszłym roku została zatrzymana przez CBŚP - przyp.red.), co miesiąc oddawali mu ze swoich pensji 15 tys. zł. Dodatkowo D. i S. dostawali prowizję od pozyskanych sponsorów oraz przeprowadzanych transferów.
„Te pieniądze z prowizji od pozyskanych sponsorów były przelewane na konto firmy żony „Zielaka”, a potem dzielone na naszą czwórkę tj. mnie, Zielaka, Marzenę i Damiana D. Podziałem tych pieniędzy zajmował się Damian D. wraz z „Zielakiem” - wyjaśniał śledczym „Misiek”. Twierdził też, że Damian D. będąc już wiceprezesem klubu przekazywał "Miśkowi" pieniądze na utrzymanie aresztowanych członków gangu oraz zakup samochodów na bandyckie akcje.
„W czasie gdy przebywałem we Włoszech, a dokładnie gdy siedziałem tam w więzieniu w związku z zatrzymaniem mnie do listów gończych wystawionych przez Prokuraturę Krajową w Krakowie i Katowicach, Damian D. udzielił wywiadu do gazety. W tym wywiadzie zaprzeczył swym znajomościom z Sharksami, w tym ze mną. Twierdził, że gdy widział „Zielaka” i innych Sharksów wchodzących na Vipa, był mocno zdziwiony i łapał się za głowę, a tak naprawdę to on nam przekazywał wejściówki. Zaprzeczał znajomościom z nami, choć tak naprawdę jeździł z nami na wczasy. Sam z nim byłem na wakacjach na Krecie oraz w Mediolanie. W innym terminie byłem z nim na zakupach w Mediolanie” - mówił Paweł M.
"Misiek": Z Gdańska dostałem sygnał, że policja szykuje się na nas
Szef Sharks powiedział śledczym, że nie uciekł z Polski w maju 2018 r. przed największą w historii Centralnego Biura Śledczego Policji obławą na gangsterów. Niemal tysiąc funkcjonariuszy rozbiło wtedy kibolskie gangi założone przez kiboli Ruchu Chorzów i Wisły Kraków. „Misiek” twierdził, że w tym czasie był na kupionych dużo wcześniej wakacjach w Bari. Przyznał jednak, że dostał sygnał, że policja coś szykuje na kibiców. „W kwietniu 2018 r. zadzwonił do mnie Mirek z Gdańska i uprzedził, że całe miasto gada, że ATEKI (policyjni antyterroryści - przyp.red.) z Gdańska będą jechali zatrzymywać kibiców z Krakowa” - zeznał Paweł M.
Dodał, że kibole z Gdańska dowiedzieli się o tym od antyterrorysty, który razem z nimi ćwiczył na siłowni. Mówił, że do akcji dojdzie w ciągu miesiąca, góra dwóch. Ta wersja potwierdziła się, bo do obławy na Sharks i Psycho Fans doszło w maju 2018 r., a w akcję zaangażowano policyjnych komandosów z całej Polski.
W poniedziałek rano poprosiliśmy Prokuraturę Krajową o komentarz na temat wycieku wyjaśnień "Miśka". Do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.