Post
autor: 19__kattowitz__20 » 04.11.2019, 13:44
fajny wywiad z rezyserem Niebieskich Chacharow Cezarym Grzesiukiem (film wchodzi do kin 15.11)
"
Kiedy zaczął pan kręcić „Niebieskie Chachary”?
Cezary GRZESIUK: W 2008 roku, na słynnych Wielkich Derbach Śląska. Padł rekord frekwencji, 42 tysiące kibiców. To było wydarzenie, które mnie oczarowało. Wychowałem się na Stadionie Śląskim, w latach 70. chodziłem tam z tatą na niemalże każdy mecz. Tam stałem się kibicem, tam piłka zawładnęła moim ciałem i umysłem. Jako 15-latek, zobaczyłem jednak „Hair” Milosza Formana. Po tym filmie postanowiłem zmienić swoje życie, wszystko poszło w drugą stronę. Mówię o sobie, że jestem starym rock’n’rollowcem. Na długo zapomniałem o piłce. Wróciłem w 2008 roku, dzięki derbom ona oczarowała mnie na nowo.
Skąd pomysł na taki film?
Cezary GRZESIUK: Wejście w ten świat nie byłoby możliwe, gdyby ktoś mi trochę nie pomógł. Pchnął mnie w to zaangażowany społecznie dawny chorzowski radny, spryciarz, wielki miglanc – Rysio Sadłoń. Powiedział: „Czarek, tyle rzeczy zrobiłeś, z tyloma ludźmi działałeś, a teraz narzekasz, że nie masz pracy. Zrobiłbyś coś dla Śląska”. Rzucane były w eter różne pomysły, okazjonalne, laurkowe, które nie budziły jednak potencjału, jaki musi w sobie twórca wywołać, by stwierdzić: „Tak, biorę to!”.
Wiele czynników musi zafunkcjonować, by człowiek w coś uwierzył. W sposób fizyczny musi w organizmie zaistnieć potrzeba wypowiedzenia się na dany temat. Nie przypuszczałem, że prace nad filmem potrwają aż 11 lat. Zakładałem, że może dwa… No, bo łatwo wyobrazić sobie energię na dwa lata. A na 11? To już dużo trudniejsze. Rysio wiercił mi dziurę w brzuchu przez dobry rok. „Byś coś zrobił, byś coś zrobił”. To on zaprosił mnie w 2008 roku na te derby. Przezornie zabrałem ze sobą jakąś kamerę. Wszystko stało się na stadionie. Gdy kibice walnęli w bębny, wiedziałem już, że to jest to. Że to temat na film.
Zajawka kinowa filmu „Niebieskie Chachary”
Na ilu wyjazdach był pan razem z kibicami Ruchu?
Cezary GRZESIUK: Uzbierało się 86 meczów. Gdy po raz pierwszy wszedłem do pociągu z kamerą, to zastanawiałem się tylko, którymi drzwiami wylecę. Było głośno, alkoholowo. Wszyscy dookoła byli wielcy, silni, a ja – mały i chudy. Jechaliśmy na Wisłę Kraków, krótki pociąg. Kolejny był już znacznie dłuższy. Do Gdańska, 17-godzinny. „Niebieskie Chachary” zaczynają się i kończą zdjęciami z meczu z Górnikiem Łęczna – przykrym, bo dla Ruchu ostatnim w ekstraklasie.
Na kibicowskich wyjazdach bywa gorąco. Miewał pan momenty, w których obawiał się pan wręcz o życie?
Cezary GRZESIUK: Wbrew pozorom – ani jednego. Jeśli się obawiałem, to chyba tylko za sprawą policji. Czy mnie zakatują, czy wypuszczą, czy może wykończą psychicznie. Czy sobie sam w radiowozie czegoś nie zrobię, by skończyć taką farsę. Bo jak na XXI wiek, niektóre działania służb mundurowych to jest farsa. Ale w filmie nie chodziło mi tylko o to, by pokazać działania policji. Zamierzałem postawić przed kibicami lustro, aby sami mogli się w nim przejrzeć. Kwestia, kto ile ma świadomości, inteligencji i ile zrozumie. "
całosc [link]
w K-cach najprawdopodobniej w kinie " Kosmos"