Temat Trójmiejski - wszystko o wszystkim!
Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Temat Trójmiejski - wszystko o wszystkim!
Temat dotyczy tylko ekip z Trójmiasta. Wcześniej istniał już taki. Ze względu na debilne wpisy i kompletną, idiotyczną, beznadziejną napinkę przepadł. Dotyczy on wszystkiego co się dzieje wokół Trójmieskiego klimatu. Konkretna dyskusja, rzeczowa mile widziana. Kogo "poniesie" ten dostanie bana a i temat diabli wezmą. Następnego już nie będzie. Więc konkretnie! A gdy ktoś ma do kogoś obiekcje to na prywatny a nie tutaj!!! A komu nie odpowiada sposób dyskusji niech wyp...ada stąd i zatrzyma to dla siebie!
Ostatnio zmieniony 21.07.2007, 22:03 przez Green LG, łącznie zmieniany 2 razy.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
W siedzibie gdańskiego klubu można już nabywać karnety na rundę jesienną sezonu 2007/08.
W przyszłym sezonie dodatkowym atutem posiadania karnetu będzie łatwiejszy wstęp na mecze ligowe o podwyższonym ryzyku. W myśl znowelizowanej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, na takie mecze osoby kupujące bilet wstępu każdorazowo będą musiały podawać swoje dane. Konieczność ta ominie posiadaczy karnetów.
Ceny: pod zegarem 100 zł, prosta 150 zł, sektory skrajne trybuny krytej 200 zł, sektory centralne trybuny krytej 280 zł.
Przy zakupie karnetu konieczne jest podanie danych osobowych nabywcy.
W przyszłym sezonie dodatkowym atutem posiadania karnetu będzie łatwiejszy wstęp na mecze ligowe o podwyższonym ryzyku. W myśl znowelizowanej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, na takie mecze osoby kupujące bilet wstępu każdorazowo będą musiały podawać swoje dane. Konieczność ta ominie posiadaczy karnetów.
Ceny: pod zegarem 100 zł, prosta 150 zł, sektory skrajne trybuny krytej 200 zł, sektory centralne trybuny krytej 280 zł.
Przy zakupie karnetu konieczne jest podanie danych osobowych nabywcy.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 104
- Rejestracja: 27.02.2007, 18:47
Nie macie karnetów na cały sezon?Green LG pisze:W siedzibie gdańskiego klubu można już nabywać karnety na rundę jesienną sezonu 2007/08.
W przyszłym sezonie dodatkowym atutem posiadania karnetu będzie łatwiejszy wstęp na mecze ligowe o podwyższonym ryzyku. W myśl znowelizowanej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, na takie mecze osoby kupujące bilet wstępu każdorazowo będą musiały podawać swoje dane. Konieczność ta ominie posiadaczy karnetów.
Ceny: pod zegarem 100 zł, prosta 150 zł, sektory skrajne trybuny krytej 200 zł, sektory centralne trybuny krytej 280 zł.
Przy zakupie karnetu konieczne jest podanie danych osobowych nabywcy.
Dla porównania,bilety i karnety na Arkę.
Bilet I kat.: Zegar-16zł, Tory-26zł, Kryta-35zł
Bilet II kat.: Zegar-11zł, Tory-16zł,Kryta-35zł
Karnet - sezon - Zegar 200zł, Tory 300zł, Kryta 480zł
Karnet - sezon ze zniżką 50% (do 16 lat) Zegar 100zł, Tory 150zł, Kryta 240zł.
Dzieci do 10 lat - wszystkie trybuny na kupon drukowany w prasie lokalnej.
I kat. - GKS Katowice, Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa, Śląsk Wrocław, Pogoń Szczecin, Wisła Płock
II kat - pozostałe drużyny
Karnet na cały sezon obejmuje wszystkie mecze łacznie z meczami PP.
Ostatnio zmieniony 21.07.2007, 20:32 przez krzysiek_AG, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Ceny biletów na mecze z Arką Gdynia i GKS Katowice (spotkania podwyższonego ryzyka) wynosić będą 15 zł - zegar i 22 zł - prosta. W obu przypadkach nie będzie prowadzona sprzedaż jednorazowych wejściówek na trybunę krytą.
Na sektory usytuowane na amfiteatrze - wstęp dla kobiet i dzieci do lat 10 za okazaniem biuletynu meczowego (cena: 5zł).
Karnety nie obowiązują na jesienne spotkania Pucharu Polski.
Obsługa zamówień na karnety: [email protected], tel./fax: (58) 345 68 71.
W celu nabycia karnetu lub biletu na trybunę krytą wymagane będzie okazanie dokumentu tożsamości oraz podanie numeru PESEL.
Podtrzymany zostanie również upust dla członków klubu, którzy regularnie opłacają składki. Ceny abonamentów na trybunę krytą wyniosą odpowiednio 150 i 200 złotych.
Na sektory usytuowane na amfiteatrze - wstęp dla kobiet i dzieci do lat 10 za okazaniem biuletynu meczowego (cena: 5zł).
Karnety nie obowiązują na jesienne spotkania Pucharu Polski.
Obsługa zamówień na karnety: [email protected], tel./fax: (58) 345 68 71.
W celu nabycia karnetu lub biletu na trybunę krytą wymagane będzie okazanie dokumentu tożsamości oraz podanie numeru PESEL.
Podtrzymany zostanie również upust dla członków klubu, którzy regularnie opłacają składki. Ceny abonamentów na trybunę krytą wyniosą odpowiednio 150 i 200 złotych.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Nie no tak dobrze to nie ma. Na rundę jesienną.krzysiek_AG pisze:Są to ceny karnetów na cały sezon czy na rundę??Green LG pisze:W siedzibie gdańskiego klubu można już nabywać karnety na rundę jesienną sezonu 2007/08.
W przyszłym sezonie dodatkowym atutem posiadania karnetu będzie łatwiejszy wstęp na mecze ligowe o podwyższonym ryzyku. W myśl znowelizowanej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, na takie mecze osoby kupujące bilet wstępu każdorazowo będą musiały podawać swoje dane. Konieczność ta ominie posiadaczy karnetów.
Ceny: pod zegarem 100 zł, prosta 150 zł, sektory skrajne trybuny krytej 200 zł, sektory centralne trybuny krytej 280 zł.
Przy zakupie karnetu konieczne jest podanie danych osobowych nabywcy.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Powidz mi/napisz, jak oni podzielili te kategorie? Według czego? Tak z ciekawości? Polomia Warszawa? To coś z podwyższonym ryzykiem?krzysiek_AG pisze:Nie macie karnetów na cały sezon?Green LG pisze:W siedzibie gdańskiego klubu można już nabywać karnety na rundę jesienną sezonu 2007/08.
W przyszłym sezonie dodatkowym atutem posiadania karnetu będzie łatwiejszy wstęp na mecze ligowe o podwyższonym ryzyku. W myśl znowelizowanej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, na takie mecze osoby kupujące bilet wstępu każdorazowo będą musiały podawać swoje dane. Konieczność ta ominie posiadaczy karnetów.
Ceny: pod zegarem 100 zł, prosta 150 zł, sektory skrajne trybuny krytej 200 zł, sektory centralne trybuny krytej 280 zł.
Przy zakupie karnetu konieczne jest podanie danych osobowych nabywcy.
Dla porównania,bilety i karnety na Arkę.
Bilet I kat.: Zegar-16zł, Tory-26zł, Kryta-35zł
Bilet II kat.: Zegar-11zł, Tory-16zł,Kryta-35zł
Karnet - sezon - Zegar 200zł, Tory 300zł, Kryta 480zł
Karnet - sezon ze zniżką 50% (do 16 lat) Zegar 100zł, Tory 150zł, Kryta 240zł.
Dzieci do 10 lat - wszystkie trybuny na kupon drukowany w prasie lokalnej.
I kat. - GKS Katowice, Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa, Śląsk Wrocław, Pogoń Szczecin, Wisła Płock
II kat - pozostałe drużyny
Karnet na cały sezon obejmuje wszystkie mecze łacznie z meczami PP.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 104
- Rejestracja: 27.02.2007, 18:47
Zapewne trochę z punktu kibicowskiego,jak i piłkarskiego.
W zeszłym sezonie też były te "kategorie".
do GreenLG--->mecz z Polonią to mecz przyjaźni +Polonia jest jednym z faworytów do awansu.
Np przy wyborze Petrochemi brano pod uwagę zapewne tylko sprawę czysto piłkarską.
W zeszłym sezonie też były te "kategorie".
do GreenLG--->mecz z Polonią to mecz przyjaźni +Polonia jest jednym z faworytów do awansu.
Np przy wyborze Petrochemi brano pod uwagę zapewne tylko sprawę czysto piłkarską.
Ostatnio zmieniony 21.07.2007, 20:53 przez krzysiek_AG, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
No ale te kategorie są chyba zdeko bezsensowne...? Ja kumam moją Lechie ale np. Polonia...? No dobra, zostawiam to tak jak jest. To zarząd w końcu ustawia a nie kibice.krzysiek_AG pisze:Zapewne trochę z punktu kibicowskiego,jak i piłkarskiego.
W zeszłym sezonie też były te "kategorie".
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Ok.Alex AG pisze:W meczach gdzie przyjada kibice gosci bedzie wieksze zainteresowanie kibicow Arki i proste ,ze chca zarobic a Polonia zgoda i ziomki tez sie pojawia.Ot cala polityka.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
GEDANIA BASTION POLSKOŚCI W WMG!!!
Mecz zapowiadał się niezwykle ciężko. Miał przecież decydować o tytule mistrza Prus Wschodnich. Przeciwnikiem ,,Gedanii" była wyjątkowo w tym czasie silna wojskowa drużyna „HJindenburg-Allenstein, w której grał między innymi reprezentant Niemiec— słynny Groede. Zresztą Niemcy pościągali do tej drużyny wszystkich najlepszych piłkarzy z terenu Rzeszy, odbywających wtedy służbę wojskową. W dodatku mecz odbywał się na obcym boisku, w zniemczonym Olsztynie... Tam także, jak w całych Niemczech, butnie panoszył się "brunatny nacjonalizm i można było sobie wyobrazić, jak hitlerowcy będą wyłazić ze skóry, żeby wygrać ze znienawidzonymi Polakami, uparcie wchodzącymi im stale w paradę. Nie! Za żadną cenę zespół gdańskich Polaków nie może zdobyć mistrzostwa niemieckich Prus!
Wysiadali wrięc chłopcy na olsztyńskim dworcu skupieni, czujni, z mocno napiętymi nerwami. Wprawdzie kierownik ich drużyny, a zarazem serdeczny przyjaciel, Roman Wyrobek (znany dzisiaj gdański archiwista-fotografik) robił wszystko, aby nie myśleli o oczekującym ich meczu, wprawdzie oni sami jak mogli nadrabiali minami, ale mimo wszystko gdzieś w głębi serca czaiła się
troska i niepewość o losy najważniejszego dla nich w tym roku pojedynku.
Tymczasem już na peronie otoczyła ich spora grupa roześmianych i wyraźnie przyjaznych ludzi. Padają polskie słowa: „Witajcie... Jużeśmy się was nie mogli doczekać... Kochani, pokażcie aby szkopom, jak nasi grają... Pomożemy wam! Będziemy z wami całym sercem i duszą..."
Nie ma końca uściskom i przyjaznym poklepywaniem. Wśród witających wodzi rej energiczny, pogodny redaktor „Gazety Olsztyńskiej" Seweryn Pieniężny. Opowiada on przybyłym z Gdańska sportowcom, jak bardzo liczą na nich miejscowi Polacy, którzy przez tyle dziesiątków lat nie ugięli się pod naporem germanizacji.
Nastrój w drużynie zmienia się radykalnie. „Gedania" znów, jak w setkach podobnych spotkań, znajduje silne oparcie moralne w tęskniących za każdym przejawem polskości rodakach. Po gorącym powitaniu na dworcu sportowcy pojechali na specjalnie zorganizowane spotkanie z liczną Polonią olsztyńską. I tam jeszcze raz przekonali się, że stawką ich meczu będzie coś znacznie większego niż zwykłe zwycięstwo sportowe. Wiedzieli wprawdzie, że nie mają dużych szans w walce z mistrzem Prus na jego boisku,ale w oczach miejscowych Polaków wyczytali nie tylko błagalną prośbę, ale i żarliwe pragnienie. I młodzi, i starsi, znający i nie znający się na sporcie chcieli tylko jednego: zwycięstwa Polaków nad Niemcami, zwycięstwa „Gedanii', które byłdby także ich zwycięstwem. Cała drużyna była wzruszona do łez. I nikt nie wstydził się tych łez. Spojrzeli po sobie ,i wiedzieli, że będą walczyć do upadłego, będą gryźć trawę, ale nie sprawią zawodu tym odłączonym od macierzy rodakom, którzy ciągle narażani na szykany i prześladowania tak dzielnie i dumnie demonstrowali swoje przywiązanie i wierność ojczyźnie. Żaden z chłopców nie myślał teraz o ewentualnej porażce. W ich oczach zaczęły się już pojawiać twarde błyski. Oho — pomyślał ich kierownik, Roman Wyro-bek — natną się jutro nasze Niemiaszki, oj, natną...
Nazajutrz cała drużyna w bojowym nastroju wybiegła na boisko. Było ono położone na rozległym terenie pruskich koszar i z tego względu przytłaczającą większość widowni stanowił mur żołnierskich mundurów feldgrau, poprzetykany gęsto brunatnymi i czarnymi uniformami SA, SS i Hitlerjugend. Ale po lewej stronie można było dostrzec w tym murze sporą wyrwę, wypełnioną gęsto pstrokatymi cywilnymi ubraniami... Niemcy powitali sportowców ,,Gedanii" zimno, bez oklasków, iza to „wyrwa" aż drgnęła i poruszyła się wybuchając na ich widok burzą entuzjastycznych braw i oklasków. Blisko dwa tysiące Polaków zjechało ze wszystkich zakątków Warmii i Mazur, aby dopomóc swoim w trudnej walce.
Roman Wyrobek usiadł razem z rezerwowymi na ławeczce za polską bramką. Widział ironiczne uśmiechy Niemców, ich zarozumiałe i pewne siebie miny. Czytał nieomal w ich myślach: Niech sobie pokrzyczą, my zrobimy to wtedy, kiedy nasi będą roznosili tę ich polską „Gedanię"...
Słyszał, jak nawołują zachęcająco do swoich rozgrzewających się piłkarzy i domagają się przynajmniej pięciu do kółka. Chłopy były rzeczywiście rosłe i silne, ale to jeszcze nie wszystko; zobaczy się w grze. Kierownik drużyny czuł, że udziela mu się od jego chłopców bojowy, wręcz husarski, nastrój. W takim nastroju musiał być Jagiełło pod Grunwaldem, kiedy puszczał do boju przeciwko krzyżackiej zarazie wyborowe hufce polskiego rycerstwa...
A bój właśnie się rozpoiczął. Nad boiskiem rozległ się głośny gwizdek sędziego.
Polacy od razu natarli z ogromnym impetem. Wiedzą jednak, że samą szarżą niewiele wskórają. Muszą być spokojni i wyrachowani. Muszą metodycznie, upartymi szturmami, rozpoznać najpierw słabe punkty przeciwnika i dopiero wtedy zadać decydujące ciosy. A poza tym trzeba pamiętać o własnej obranie, przecież „Hinden-burg" to czołowa drużyna Niemiec, w której grają wyborowi napastnicy. I rzeczywiście, coraz częściej zagrażają polskiej bramce. Odparli wszystkie szturmy gedanistów i teraz sami niebezpiecznie atakują. Ale „Gedania" walczy z niebywają determinacją. Mur obrony jest szczelny i niezawodny. Na niic zdają się wszelkie sztuczki i błyskawiczne zagrania przeciwników. Janek Potrykus, Bolek Szramke, Gerard Tischbein, Leon Keller, Witek Kurowski, bracia Fallow, Klemens Borus i pozostali zawsze w porę wyczuwają intencje napastników i mądrze zwalniają grę. Słusznie, w ten sposób wybiją Niemców z uderzenia.
Roman Wyrobek zapala już chyba dziesiątego papierosa. Byle jego chłopcy wytrzymali do przerwy...
Wytrzymali! Schodzą do szatni przy stanie 0:0 przy głośnym aplauzie polskiej części widowni, która wyraża swą wdzięczność. Ale gdańska drużyna nie jest zadowolona w pełni; chce przecież sprawić rodakom radośniejszy prezent. Ale jak?
Podczas przerwy ustalono plan taktyczny na drugą połowę meczu. Plan polega na tym, że przez kwadrans pozwalają się jeszcze Prusakom wyszumieć, a potem... albo, albo; pójdą na całego.
Plan ten okazał się wyśmienity. Niezadowoleni z wyniku kibice niemieccy i tak podbechtali i rozjuszyli swoich, że tuż po przerwie zaatakowali oni „Gedanię" z prawdziwą furią teutońską. Ale Polacy byli na to przygotowani i bez trudu rozbijali wszystkie zaciekłe, lecz już nieskoordynowane i nerwowe ataki ,,Hin-denburga". Niemcy szybko wyczerpali się i jak gdyby zniechęcili. I teraz nadchodzi upragniony moment. Gedaniści przeprowadzają zaskakujący atak prawym skrzydłem, następuje idealnie mierzona centra, strzał z woleja i...
Takiego wrzasku radości — wspomina po latach Roman Wyrobek — jaki wydało z siebie dwa tysiące Polaków, Olsztyn dawno już nie słyszał. Sam skakałem do góry, ale doskonale widziałem, jak nad polską „wyrwą" w jednej niemal chwili pojawiło się kilkaset biało-czerwonych chorągiewek, które już do końca meczu poruszały się opętańczym rytmem tam i z powrotem, tam i z powrotem... Byłem tak zafascynowany tym pięknym widokiem, że dopiero po meczu uświadomiłem sobie, na jakie wielkie ryzyko narażali się miejscowi Polacy...
I nas też uskrzydliły te chorągiewki — dorzuca długoletni przezes powojennej „Gedanii" Wincenty Kurowski, który jako młody wówczas piłkarz uczestniczył w 'tym meczu. — Gramy teraz jak w prawdziwym transie, piłka jest nam posłuszna jak nigdy. „Hindenburg" całkowicie załamany i roztrzęsiony; robimy z nim, co chcemy... Nie pomagają tendencyjne interwencje sędziego — po kilku minutach strzelamy drugiego gola!
Teraz już nawet rozzłoszczeni Niemcy biją brawo „Gedanii". Ale cóż to się dzieje na polskiej trybunie? Najpierw słychać jakby nieskładny pomruk, który narasta, potężnieje i wreszcie wybucha zgodnym „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy..." Polscy piłkarze jak struny wyciągają się na baczność i wielu płacze jak bobry. Skonsternowani przeciwnicy i sędzia, nolens volens, przyjmują także postawę zasadniczą. Hitlerowska widownia, całkowicie zaskoczona milczy ponuro i do końca wysłuchuje polskiego hymnu, rozbrzmiewającego nad'starymi pruskimi koszarami. Ten, który je budował, założyciel państwa pruskiego, (zajadły Polakożerca Fryderyk II na pewno nie spodziewał się, że po dwustu latach tępieni przez niego i przez jego następców pradawni mieszkańcy tych ziem pozwolą sdbie na taki wybryk.
Ledwo umilkły ostatnie dźwięki Mazurka i oto polska „wyrwa" chwieje się i pęka. Setki ludzi, wymachując chorągiewkami, wpadają na boisko, by osobiście i to natychmiast dziękować swoim piłkarzom.
A Niemcy tylko na to czekają. Sędzia grozi, że przerwie i unieważni mecz. Trzeba byłoby wówczas powtarzać wszystko od początku. Na szczęście widzowie polscy zrozumieli, jakie mogą być konsekwencje ich owacji i boisko momentalnie opuistoszało. Mecz został wznowiony i wynik nie uległ już zmianie. Niemcy byli wręcz zaszokowani, a gedaniści po tych przeżyciach także mieli dosyć gry. Po meczu triumfalnie zniesiono ich z boiska na ramionach, a każdy z dwóch tysięcy ^Polaków uważał za punkt honoru uścisnąć ręce dzielnych sportowców. Potężny tłum długo jeszcze oblegał szatnię. Spontaniczna radość i wdzięczność tych ludzi była dla „Gedanii" największą nagrodą.
Potem na bankiecie pomeczowym, przemawiał wybitny działacz Związku Polaków w Niemczech redaktor Seweryn Pieniężny (zamęczony w trzy lata później w hitlerowskim obozie koncentracyjnym). Powiedział wtedy: »Nikt dotychczas nie potrafił rozsławić polskości i podnieść nas na duchu w takim stopniu, jak to czyni „Gedania"^.
Był wtedy rok 1937. „Gedania" obchodziła właśnie jubileusz swego XV-lećia istała u szczytu sławy oraz największych sportowych osiągnięć. Panowie spod znaku swastyki mieli już tego stanowczo dosyć. Polscy sportowcy i działacze z tego nieposłusznego i wyzywająco krnąbrnego klubu dawali im się we znaki bardziej od wielu innych polskich organizacji i stowarzyszeń patriotycznych. Faszystowscy władcy Gdańska rozpoczęli więc systematyczną i zorganizowaną akcję, zmierzającą najpierw do ograniczenia, a potem do całkowitej likwidacji działalności polskiego klubu sportowego.
Przez następne dwa lata bezbronna w zasadzie „Gedania" poddana została narastającym represjom i zaciekłym szykanom hitlerowców. Bezbronna, ponieważ Komisariat Generalny RP zajęty innymi, ważniejszymi sprawami nie mógł przyjść z pomocą prześladowanemu klubowi.
Prawem kaduka zabierano więc „Gedanii", bądź zamykano, kolejne 'obiekty sportowe, nie zezwalano na przeprowadzanie imprez, mnożyły się napady bojówkarzy esesmańskich na lokal klubowy, a także na znanych działaczy itd., itd.
Ale pełny rewanż za sportowe (i polityczne!) porażki mógł wziąć pan Forster dopiero we wrześniu 1939 roku. W tych tragicznych dla całego kraju dniach wielu członków „Gedanii" stanęło w obronie Wybrzeża i walczyło na Westerplatte, w obronie Poczty Gdańskiej i w szeregach Gdyńskich Kosynierów. Niektórzy zginęli już w Szymankowie. Ale większość nie zdążyła nawet sięgnąć po broń. Śledzeni jeszcze przed wybuchem wojny już w pierwszych jej godzinach zostali aresztowani przez Gestapo i osadzeni w słynnej Viictoriaschule. Ginęli w Piaśniey i Stutthofie, mordowano ich w Sachsenhausen i Mauthausen. Przeżyli tylko nieliczni i ci już w maju 1945 roku ponownie wskrzesili do życia słynną przedwojenną „Gedanię".
Fragment z książki Jerzego Geberta Z gdańskich boisk i stadionów z 1970 r.
Mecz zapowiadał się niezwykle ciężko. Miał przecież decydować o tytule mistrza Prus Wschodnich. Przeciwnikiem ,,Gedanii" była wyjątkowo w tym czasie silna wojskowa drużyna „HJindenburg-Allenstein, w której grał między innymi reprezentant Niemiec— słynny Groede. Zresztą Niemcy pościągali do tej drużyny wszystkich najlepszych piłkarzy z terenu Rzeszy, odbywających wtedy służbę wojskową. W dodatku mecz odbywał się na obcym boisku, w zniemczonym Olsztynie... Tam także, jak w całych Niemczech, butnie panoszył się "brunatny nacjonalizm i można było sobie wyobrazić, jak hitlerowcy będą wyłazić ze skóry, żeby wygrać ze znienawidzonymi Polakami, uparcie wchodzącymi im stale w paradę. Nie! Za żadną cenę zespół gdańskich Polaków nie może zdobyć mistrzostwa niemieckich Prus!
Wysiadali wrięc chłopcy na olsztyńskim dworcu skupieni, czujni, z mocno napiętymi nerwami. Wprawdzie kierownik ich drużyny, a zarazem serdeczny przyjaciel, Roman Wyrobek (znany dzisiaj gdański archiwista-fotografik) robił wszystko, aby nie myśleli o oczekującym ich meczu, wprawdzie oni sami jak mogli nadrabiali minami, ale mimo wszystko gdzieś w głębi serca czaiła się
troska i niepewość o losy najważniejszego dla nich w tym roku pojedynku.
Tymczasem już na peronie otoczyła ich spora grupa roześmianych i wyraźnie przyjaznych ludzi. Padają polskie słowa: „Witajcie... Jużeśmy się was nie mogli doczekać... Kochani, pokażcie aby szkopom, jak nasi grają... Pomożemy wam! Będziemy z wami całym sercem i duszą..."
Nie ma końca uściskom i przyjaznym poklepywaniem. Wśród witających wodzi rej energiczny, pogodny redaktor „Gazety Olsztyńskiej" Seweryn Pieniężny. Opowiada on przybyłym z Gdańska sportowcom, jak bardzo liczą na nich miejscowi Polacy, którzy przez tyle dziesiątków lat nie ugięli się pod naporem germanizacji.
Nastrój w drużynie zmienia się radykalnie. „Gedania" znów, jak w setkach podobnych spotkań, znajduje silne oparcie moralne w tęskniących za każdym przejawem polskości rodakach. Po gorącym powitaniu na dworcu sportowcy pojechali na specjalnie zorganizowane spotkanie z liczną Polonią olsztyńską. I tam jeszcze raz przekonali się, że stawką ich meczu będzie coś znacznie większego niż zwykłe zwycięstwo sportowe. Wiedzieli wprawdzie, że nie mają dużych szans w walce z mistrzem Prus na jego boisku,ale w oczach miejscowych Polaków wyczytali nie tylko błagalną prośbę, ale i żarliwe pragnienie. I młodzi, i starsi, znający i nie znający się na sporcie chcieli tylko jednego: zwycięstwa Polaków nad Niemcami, zwycięstwa „Gedanii', które byłdby także ich zwycięstwem. Cała drużyna była wzruszona do łez. I nikt nie wstydził się tych łez. Spojrzeli po sobie ,i wiedzieli, że będą walczyć do upadłego, będą gryźć trawę, ale nie sprawią zawodu tym odłączonym od macierzy rodakom, którzy ciągle narażani na szykany i prześladowania tak dzielnie i dumnie demonstrowali swoje przywiązanie i wierność ojczyźnie. Żaden z chłopców nie myślał teraz o ewentualnej porażce. W ich oczach zaczęły się już pojawiać twarde błyski. Oho — pomyślał ich kierownik, Roman Wyro-bek — natną się jutro nasze Niemiaszki, oj, natną...
Nazajutrz cała drużyna w bojowym nastroju wybiegła na boisko. Było ono położone na rozległym terenie pruskich koszar i z tego względu przytłaczającą większość widowni stanowił mur żołnierskich mundurów feldgrau, poprzetykany gęsto brunatnymi i czarnymi uniformami SA, SS i Hitlerjugend. Ale po lewej stronie można było dostrzec w tym murze sporą wyrwę, wypełnioną gęsto pstrokatymi cywilnymi ubraniami... Niemcy powitali sportowców ,,Gedanii" zimno, bez oklasków, iza to „wyrwa" aż drgnęła i poruszyła się wybuchając na ich widok burzą entuzjastycznych braw i oklasków. Blisko dwa tysiące Polaków zjechało ze wszystkich zakątków Warmii i Mazur, aby dopomóc swoim w trudnej walce.
Roman Wyrobek usiadł razem z rezerwowymi na ławeczce za polską bramką. Widział ironiczne uśmiechy Niemców, ich zarozumiałe i pewne siebie miny. Czytał nieomal w ich myślach: Niech sobie pokrzyczą, my zrobimy to wtedy, kiedy nasi będą roznosili tę ich polską „Gedanię"...
Słyszał, jak nawołują zachęcająco do swoich rozgrzewających się piłkarzy i domagają się przynajmniej pięciu do kółka. Chłopy były rzeczywiście rosłe i silne, ale to jeszcze nie wszystko; zobaczy się w grze. Kierownik drużyny czuł, że udziela mu się od jego chłopców bojowy, wręcz husarski, nastrój. W takim nastroju musiał być Jagiełło pod Grunwaldem, kiedy puszczał do boju przeciwko krzyżackiej zarazie wyborowe hufce polskiego rycerstwa...
A bój właśnie się rozpoiczął. Nad boiskiem rozległ się głośny gwizdek sędziego.
Polacy od razu natarli z ogromnym impetem. Wiedzą jednak, że samą szarżą niewiele wskórają. Muszą być spokojni i wyrachowani. Muszą metodycznie, upartymi szturmami, rozpoznać najpierw słabe punkty przeciwnika i dopiero wtedy zadać decydujące ciosy. A poza tym trzeba pamiętać o własnej obranie, przecież „Hinden-burg" to czołowa drużyna Niemiec, w której grają wyborowi napastnicy. I rzeczywiście, coraz częściej zagrażają polskiej bramce. Odparli wszystkie szturmy gedanistów i teraz sami niebezpiecznie atakują. Ale „Gedania" walczy z niebywają determinacją. Mur obrony jest szczelny i niezawodny. Na niic zdają się wszelkie sztuczki i błyskawiczne zagrania przeciwników. Janek Potrykus, Bolek Szramke, Gerard Tischbein, Leon Keller, Witek Kurowski, bracia Fallow, Klemens Borus i pozostali zawsze w porę wyczuwają intencje napastników i mądrze zwalniają grę. Słusznie, w ten sposób wybiją Niemców z uderzenia.
Roman Wyrobek zapala już chyba dziesiątego papierosa. Byle jego chłopcy wytrzymali do przerwy...
Wytrzymali! Schodzą do szatni przy stanie 0:0 przy głośnym aplauzie polskiej części widowni, która wyraża swą wdzięczność. Ale gdańska drużyna nie jest zadowolona w pełni; chce przecież sprawić rodakom radośniejszy prezent. Ale jak?
Podczas przerwy ustalono plan taktyczny na drugą połowę meczu. Plan polega na tym, że przez kwadrans pozwalają się jeszcze Prusakom wyszumieć, a potem... albo, albo; pójdą na całego.
Plan ten okazał się wyśmienity. Niezadowoleni z wyniku kibice niemieccy i tak podbechtali i rozjuszyli swoich, że tuż po przerwie zaatakowali oni „Gedanię" z prawdziwą furią teutońską. Ale Polacy byli na to przygotowani i bez trudu rozbijali wszystkie zaciekłe, lecz już nieskoordynowane i nerwowe ataki ,,Hin-denburga". Niemcy szybko wyczerpali się i jak gdyby zniechęcili. I teraz nadchodzi upragniony moment. Gedaniści przeprowadzają zaskakujący atak prawym skrzydłem, następuje idealnie mierzona centra, strzał z woleja i...
Takiego wrzasku radości — wspomina po latach Roman Wyrobek — jaki wydało z siebie dwa tysiące Polaków, Olsztyn dawno już nie słyszał. Sam skakałem do góry, ale doskonale widziałem, jak nad polską „wyrwą" w jednej niemal chwili pojawiło się kilkaset biało-czerwonych chorągiewek, które już do końca meczu poruszały się opętańczym rytmem tam i z powrotem, tam i z powrotem... Byłem tak zafascynowany tym pięknym widokiem, że dopiero po meczu uświadomiłem sobie, na jakie wielkie ryzyko narażali się miejscowi Polacy...
I nas też uskrzydliły te chorągiewki — dorzuca długoletni przezes powojennej „Gedanii" Wincenty Kurowski, który jako młody wówczas piłkarz uczestniczył w 'tym meczu. — Gramy teraz jak w prawdziwym transie, piłka jest nam posłuszna jak nigdy. „Hindenburg" całkowicie załamany i roztrzęsiony; robimy z nim, co chcemy... Nie pomagają tendencyjne interwencje sędziego — po kilku minutach strzelamy drugiego gola!
Teraz już nawet rozzłoszczeni Niemcy biją brawo „Gedanii". Ale cóż to się dzieje na polskiej trybunie? Najpierw słychać jakby nieskładny pomruk, który narasta, potężnieje i wreszcie wybucha zgodnym „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy..." Polscy piłkarze jak struny wyciągają się na baczność i wielu płacze jak bobry. Skonsternowani przeciwnicy i sędzia, nolens volens, przyjmują także postawę zasadniczą. Hitlerowska widownia, całkowicie zaskoczona milczy ponuro i do końca wysłuchuje polskiego hymnu, rozbrzmiewającego nad'starymi pruskimi koszarami. Ten, który je budował, założyciel państwa pruskiego, (zajadły Polakożerca Fryderyk II na pewno nie spodziewał się, że po dwustu latach tępieni przez niego i przez jego następców pradawni mieszkańcy tych ziem pozwolą sdbie na taki wybryk.
Ledwo umilkły ostatnie dźwięki Mazurka i oto polska „wyrwa" chwieje się i pęka. Setki ludzi, wymachując chorągiewkami, wpadają na boisko, by osobiście i to natychmiast dziękować swoim piłkarzom.
A Niemcy tylko na to czekają. Sędzia grozi, że przerwie i unieważni mecz. Trzeba byłoby wówczas powtarzać wszystko od początku. Na szczęście widzowie polscy zrozumieli, jakie mogą być konsekwencje ich owacji i boisko momentalnie opuistoszało. Mecz został wznowiony i wynik nie uległ już zmianie. Niemcy byli wręcz zaszokowani, a gedaniści po tych przeżyciach także mieli dosyć gry. Po meczu triumfalnie zniesiono ich z boiska na ramionach, a każdy z dwóch tysięcy ^Polaków uważał za punkt honoru uścisnąć ręce dzielnych sportowców. Potężny tłum długo jeszcze oblegał szatnię. Spontaniczna radość i wdzięczność tych ludzi była dla „Gedanii" największą nagrodą.
Potem na bankiecie pomeczowym, przemawiał wybitny działacz Związku Polaków w Niemczech redaktor Seweryn Pieniężny (zamęczony w trzy lata później w hitlerowskim obozie koncentracyjnym). Powiedział wtedy: »Nikt dotychczas nie potrafił rozsławić polskości i podnieść nas na duchu w takim stopniu, jak to czyni „Gedania"^.
Był wtedy rok 1937. „Gedania" obchodziła właśnie jubileusz swego XV-lećia istała u szczytu sławy oraz największych sportowych osiągnięć. Panowie spod znaku swastyki mieli już tego stanowczo dosyć. Polscy sportowcy i działacze z tego nieposłusznego i wyzywająco krnąbrnego klubu dawali im się we znaki bardziej od wielu innych polskich organizacji i stowarzyszeń patriotycznych. Faszystowscy władcy Gdańska rozpoczęli więc systematyczną i zorganizowaną akcję, zmierzającą najpierw do ograniczenia, a potem do całkowitej likwidacji działalności polskiego klubu sportowego.
Przez następne dwa lata bezbronna w zasadzie „Gedania" poddana została narastającym represjom i zaciekłym szykanom hitlerowców. Bezbronna, ponieważ Komisariat Generalny RP zajęty innymi, ważniejszymi sprawami nie mógł przyjść z pomocą prześladowanemu klubowi.
Prawem kaduka zabierano więc „Gedanii", bądź zamykano, kolejne 'obiekty sportowe, nie zezwalano na przeprowadzanie imprez, mnożyły się napady bojówkarzy esesmańskich na lokal klubowy, a także na znanych działaczy itd., itd.
Ale pełny rewanż za sportowe (i polityczne!) porażki mógł wziąć pan Forster dopiero we wrześniu 1939 roku. W tych tragicznych dla całego kraju dniach wielu członków „Gedanii" stanęło w obronie Wybrzeża i walczyło na Westerplatte, w obronie Poczty Gdańskiej i w szeregach Gdyńskich Kosynierów. Niektórzy zginęli już w Szymankowie. Ale większość nie zdążyła nawet sięgnąć po broń. Śledzeni jeszcze przed wybuchem wojny już w pierwszych jej godzinach zostali aresztowani przez Gestapo i osadzeni w słynnej Viictoriaschule. Ginęli w Piaśniey i Stutthofie, mordowano ich w Sachsenhausen i Mauthausen. Przeżyli tylko nieliczni i ci już w maju 1945 roku ponownie wskrzesili do życia słynną przedwojenną „Gedanię".
Fragment z książki Jerzego Geberta Z gdańskich boisk i stadionów z 1970 r.
TAG!!!


-
- Posty: 29
- Rejestracja: 22.06.2007, 16:07
Po meczu Arka-Śląsk chyba już wszystko jest jasne co do spotkań Lechia-zgody Arki! Na pewno nie wejdziecie na żaden mecz swojej zgody w Gdańsku. Myślałem że zmądrzeliście, ale ten wasz dyrektorek Potargowicz jest pełną ciotą. Teraz wiedzcie jedno że nie wyszło to od nas! To co pisze nie jest tylko moją opinią ale też innych ludzi związanych z Lechią!
Wracając do zbliżających się derbów, możecie zapomnieć że wasze zgody tam się pojawią(mowa o Gdańsku). Wejście tylko dla mieszkańców Gdyni!
Ogólnie uważam że jest to frajerka, ale czasami na podobne zachowanie trzeba odpowiadać takim samym.
Wracając do zbliżających się derbów, możecie zapomnieć że wasze zgody tam się pojawią(mowa o Gdańsku). Wejście tylko dla mieszkańców Gdyni!
Ogólnie uważam że jest to frajerka, ale czasami na podobne zachowanie trzeba odpowiadać takim samym.
-
- Posty: 138
- Rejestracja: 14.03.2007, 23:30
hmm...no i co z tego że młyn kręcił na Rts-ieL-N pisze:Korzystając z okazji że został poruszony temat Potara. Jak to odbieracie że typ,który zarzucał na Widzewie w chwili obcenej jest dyrektorkiem w Arce? Jak dla mnie sytuacja bardzo dziwna....

a co Twojego Postu Danzig chwm to komentarz jest zbędny bo albo nie wiesz co piszesz i chcesz wywołać nie potrzebne kłótnie na forum albo poziom twojej wiedzy na niektóre tematy jest tak niski że najzwyczajniej w świecie się kompromitujesz...bez odbioru
-
- ban
- Posty: 38
- Rejestracja: 26.02.2007, 22:59
- Lokalizacja: Gdynia
Nieprawda, dyrektorem sportowym jest Piotr Burlikowski. Potara odbiera większość pozytywnie, robi dużo dobrego i widać efekty jego pracy, bo tak należy odbierać to, co obecnie robi.macias pisze:hmm...no i co z tego że młyn kręcił na Rts-ieL-N pisze:Korzystając z okazji że został poruszony temat Potara. Jak to odbieracie że typ,który zarzucał na Widzewie w chwili obcenej jest dyrektorkiem w Arce? Jak dla mnie sytuacja bardzo dziwna....,gdyby wprzeszłości robił to na Śląsku,Legii czy też Lechii to można by to uznać za dziwną sytuacje,po za tym pełni funkcje dyrektora SPORTOWEGO a nie przewodniczącego klubu kibica czy też innego stowarzyszenia związanego z kibicowaniem...
a co Twojego Postu Danzig chwm to komentarz jest zbędny bo albo nie wiesz co piszesz i chcesz wywołać nie potrzebne kłótnie na forum albo poziom twojej wiedzy na niektóre tematy jest tak niski że najzwyczajniej w świecie się kompromitujesz...bez odbioru
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 27.02.2007, 22:35
Ale o co chodzi?Danzig chwm napisał prawde Arka nie wpusciła nas na mecz Sląska ,a kibice gówno zrobili aby zmienic decyzje.Proste!macias pisze:hmm...no i co z tego że młyn kręcił na Rts-ieL-N pisze:Korzystając z okazji że został poruszony temat Potara. Jak to odbieracie że typ,który zarzucał na Widzewie w chwili obcenej jest dyrektorkiem w Arce? Jak dla mnie sytuacja bardzo dziwna....,gdyby wprzeszłości robił to na Śląsku,Legii czy też Lechii to można by to uznać za dziwną sytuacje,po za tym pełni funkcje dyrektora SPORTOWEGO a nie przewodniczącego klubu kibica czy też innego stowarzyszenia związanego z kibicowaniem...
a co Twojego Postu Danzig chwm to komentarz jest zbędny bo albo nie wiesz co piszesz i chcesz wywołać nie potrzebne kłótnie na forum albo poziom twojej wiedzy na niektóre tematy jest tak niski że najzwyczajniej w świecie się kompromitujesz...bez odbioru
-
- Posty: 29
- Rejestracja: 22.06.2007, 16:07
Chyba że chodzi ci o poziom bezpieczeństwa! Arka nie wpuściła Lechii od meczów barażowych Arka-Śląsk. 5 lat minełomacias pisze:hmm...no i co z tego że młyn kręcił na Rts-ieL-N pisze:Korzystając z okazji że został poruszony temat Potara. Jak to odbieracie że typ,który zarzucał na Widzewie w chwili obcenej jest dyrektorkiem w Arce? Jak dla mnie sytuacja bardzo dziwna....,gdyby wprzeszłości robił to na Śląsku,Legii czy też Lechii to można by to uznać za dziwną sytuacje,po za tym pełni funkcje dyrektora SPORTOWEGO a nie przewodniczącego klubu kibica czy też innego stowarzyszenia związanego z kibicowaniem...
a co Twojego Postu Danzig chwm to komentarz jest zbędny bo albo nie wiesz co piszesz i chcesz wywołać nie potrzebne kłótnie na forum albo poziom twojej wiedzy na niektóre tematy jest tak niski że najzwyczajniej w świecie się kompromitujesz...bez odbioru

-
- Posty: 334
- Rejestracja: 26.02.2007, 23:26
- Lokalizacja: Koszalin
-
- Posty: 160
- Rejestracja: 27.02.2007, 22:35
-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
Nie opłaca się...
5 Września 2007
Arka perfekcyjnie zorganizowała mecz podwyższonego ryzyka ze Śląskiem Wrocław. Jednak o ile w II lidze gdynianie stanęli na wysokości zadania, to w IV lidze uznali, że już... szkoda fatygi. Klub ogłosił, że niedzielne spotkanie pomiędzy rezerwami Arki i Lechii odbędzie się przy ul. Olimpijskiej bez udziału kibiców! Początek gry o godzinie 17.00.
"Arka Gdynia SSA informuje, że niedzielny mecz Arka II Gdynia - Lechia II Gdańsk będzie zamknięty dla publiczności. Decyzja spowodowana jest ogromnymi kosztami, jakie niesie za sobą organizacja czwartoligowego meczu podwyższonego ryzyka. Wobec tego prosimy wszystkich kibiców o wyrozumiałość i zastosowanie się do naszej decyzji" - tej treści komunikat wydał gdyński klub. Gdyby zdecydował się wpuścić kibiców, to jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - zabezpieczenie mogłoby kosztować nawet około 20 tysięcy złotych.
Aby gdańszczanie nie mieli pokusy, dodatkowo mecz rezerw został wyznaczony niemal dokładnie w terminie II-ligowego pojedynku w Gdańsku. Lechia rozpocznie grę z ŁKS Łomża o 16.00, a pierwszy gwizdek w Gdyni ma zabrzmieć godzinę później.
Autor: jag.
5 Września 2007
Arka perfekcyjnie zorganizowała mecz podwyższonego ryzyka ze Śląskiem Wrocław. Jednak o ile w II lidze gdynianie stanęli na wysokości zadania, to w IV lidze uznali, że już... szkoda fatygi. Klub ogłosił, że niedzielne spotkanie pomiędzy rezerwami Arki i Lechii odbędzie się przy ul. Olimpijskiej bez udziału kibiców! Początek gry o godzinie 17.00.
"Arka Gdynia SSA informuje, że niedzielny mecz Arka II Gdynia - Lechia II Gdańsk będzie zamknięty dla publiczności. Decyzja spowodowana jest ogromnymi kosztami, jakie niesie za sobą organizacja czwartoligowego meczu podwyższonego ryzyka. Wobec tego prosimy wszystkich kibiców o wyrozumiałość i zastosowanie się do naszej decyzji" - tej treści komunikat wydał gdyński klub. Gdyby zdecydował się wpuścić kibiców, to jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - zabezpieczenie mogłoby kosztować nawet około 20 tysięcy złotych.
Aby gdańszczanie nie mieli pokusy, dodatkowo mecz rezerw został wyznaczony niemal dokładnie w terminie II-ligowego pojedynku w Gdańsku. Lechia rozpocznie grę z ŁKS Łomża o 16.00, a pierwszy gwizdek w Gdyni ma zabrzmieć godzinę później.
Autor: jag.
TAG!!!


-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
Roman, chodzi Ci o tych co kiedyś na IV lidze narozrabiali na meczu Gedania-Pogon Lębork?Romano pisze:Ja tam nie wiem,ale chuligani Gedanii są zaFan_Gwardii pisze:na prawde rzeczowy i inteligentnie napisany artykul o Gedanii. ciekawe jak poczuliby sie tamci pilkarze, gdyby uslyszeli ze teraz w polskim Gdansku holubi sie Rudolfa Hessa..![]()
Ps To nie jest artykuł tylko fragment książki

TAG!!!


-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
...Gedania powstała jako wyodrębniona sekcja piłkarska z towarzystwa gimnastycznego Sokół.Piłkarze nie znajdujący w macierzystej organizacji odpowiednich warunków rozwojowych postanowili utworzyć nowy samodzielny klub,w którym bez przeszkód mogliby uprawiać swój umiłowany sport.15 sierpnia 1922 roku w sali św.Józefa przy ul.Garncarskiej odbyło się założycielskie
zebranie nowego polskiego klubu sportowego o ładnej i dżwięcznej nazwie-Gedania.Pierwszym prezesem został prawy pomocnik drużyny piłkarskiej Konrad Rudolf,a w skład zarządu weszli:Maksymilian Ruprecht,Eugeniusz Kastalski i Jakub Bawelski,który także pełnił wtedy zaszczytną funkcję kapitana jedenastki piłkarskiej.Klub był na razie jednosekcyjny;dopiero w następnych latachpowstawać zaczęły dalsze liczne sekcje.
Zarząd zgłosił początkowo swą drużynę do Pomorskiego OZPN w Toruniu,ale ta ,,zagraniczna" przynależność utrudniała występy na terenie Wolnego Miasta,a mecze ze słabymi zespołami Pomorza nie cieszyły się specjalnym powodzeniem.Rozbudzona patriotycznie Polonia domagała się bezpośrednich spotkań z gdańskimi drużynami niemieckimi, podczas któtych dopiero mogła wyrażać swe stłumione przez tyle lat uczucia.Za zgodą PZPN zgłasza więc Gedania swój akces do niemieckiego tzw. Bałtyckiego Związku Sportowego.Ale Niemcy odrzucają prośbę Gedanii, ponieważ zgłosiła ona swą nazwę w pełnym polskim brzmieniu.Po gorączkowych naradach i kosul;tacjach działacze zgadzają się dla dobra sprawy na niemiecką wersję nazwy Sport-Club Gedania.Było to słuszne i zręczne pociągnięcie taktyczne.Chodziło przecież tylko o oficjalne, inauguracyjne wpisanie polskiego klubu do akt niemieckiego związku;potem już zawsze i wszędzie polskie zespoły występowały jako Klub Sportowy Gedania.
To tylko jeden z drobniejszych przykładów ustawicznych szykan i przeszkód, stawianych przez Niemców na drodze rozwoju polskiego klubu.Potem będzie ich coraz więcej i w miarę lat będą coraz poważniejsze.
Gedania uzyskuje więc sądową rejestracje w Związku Bałtyckim i od 1924 roku jest pod każdym względem legalna i prawnie unormowaną organizacją sportową.
Po czterech latach przeróbek i modyfikacji zatwierdzony zostaje ostatecznie nowy statut klubowy, który w swych najważniejszych postanowieniach stwierdzał:
1.Do klubu należeć mogą obywatele polscy zamieszkali w Gdańsku oraz obywatele Wolnego Miasta pochodzenia polskiego.
2.Celem klubu jest pielęgnowanie różnych dziedzin sportu poprzez urządzanie zawodów, gier i zabaw sportowych, a także wykładów, odczytów, dyskusji, samokształcenia i wspólnych wycieczek ( za tymi sformułowaniami kryła się wytężona działalność patriotyczna, szczególnie wśród młodzieży).
3.Podstawą materialną klubu stanowią składki członkowskie, dochody z imprez oraz dotacje instytucji publicznych i osób prywatnych (zamożniejsza część Polonii nie szczędziła nigdy grosza na rozwój swojego klubu sportowego).
Gedania krzepnie i rozrasta się.Z każdym miesiącem napływają do klubu liczni nowi członkowie:robotnicy portowi i kolejarze,pracownicy Poczty Polskiej i banku,urzędnicy, rzemieślnicy i drobni kupcy, a także bezrobotni.Na początku lat trzydziestych jest już blisko tysiąc czynnych członków oraz jeszcze więcej wspierających.Dużą liczebnie grupę w szeregach klubu stanowi młodzież: uczniowie Gimnazjum Polskiego, Szkoły Handlowej i szkół powszechnych.Zarząd klubu postanawia otoczyć ich szczególną opieką i już w 1925 roku organizuje specjalną sekcję młodzieżową.Była to celna riposta na germanizację polskiej młodzieży w Gdańsku.
Gedania postanowiła przeciwdziałać tym zakusom poprzez sport, który wtedy był dla młodych ludzi potężnym magnesem.Doskonale zorganizowana praca w sekcji, interesujące pogadanki na temat ojczyzny, troska o czystość polskiej mowy, tych zwłaszcza, których rodzice ulegli już częściowemu zniemczeniu,umożliwienie występowania w polskich barwach klubowych-to wszystko stworzyło wyjątkową, niepowtarzalną atmosferę, wybitniesprzyjającą rozkwitowi uczuć patriotycznych wśród młodych gdańskich Polaków.W tej gorącej atmosferze topiły się jak wosk wieloletnie wpływy i nawyki niemieckiej kultury i tradycji.W tej atmosferze niejednokrotnie ludzie nie mówiący po polsku stawali się oddanymi sprawie polskiej, prawdziwymi patriotami...
To narazie tyle cdn.
zebranie nowego polskiego klubu sportowego o ładnej i dżwięcznej nazwie-Gedania.Pierwszym prezesem został prawy pomocnik drużyny piłkarskiej Konrad Rudolf,a w skład zarządu weszli:Maksymilian Ruprecht,Eugeniusz Kastalski i Jakub Bawelski,który także pełnił wtedy zaszczytną funkcję kapitana jedenastki piłkarskiej.Klub był na razie jednosekcyjny;dopiero w następnych latachpowstawać zaczęły dalsze liczne sekcje.
Zarząd zgłosił początkowo swą drużynę do Pomorskiego OZPN w Toruniu,ale ta ,,zagraniczna" przynależność utrudniała występy na terenie Wolnego Miasta,a mecze ze słabymi zespołami Pomorza nie cieszyły się specjalnym powodzeniem.Rozbudzona patriotycznie Polonia domagała się bezpośrednich spotkań z gdańskimi drużynami niemieckimi, podczas któtych dopiero mogła wyrażać swe stłumione przez tyle lat uczucia.Za zgodą PZPN zgłasza więc Gedania swój akces do niemieckiego tzw. Bałtyckiego Związku Sportowego.Ale Niemcy odrzucają prośbę Gedanii, ponieważ zgłosiła ona swą nazwę w pełnym polskim brzmieniu.Po gorączkowych naradach i kosul;tacjach działacze zgadzają się dla dobra sprawy na niemiecką wersję nazwy Sport-Club Gedania.Było to słuszne i zręczne pociągnięcie taktyczne.Chodziło przecież tylko o oficjalne, inauguracyjne wpisanie polskiego klubu do akt niemieckiego związku;potem już zawsze i wszędzie polskie zespoły występowały jako Klub Sportowy Gedania.
To tylko jeden z drobniejszych przykładów ustawicznych szykan i przeszkód, stawianych przez Niemców na drodze rozwoju polskiego klubu.Potem będzie ich coraz więcej i w miarę lat będą coraz poważniejsze.
Gedania uzyskuje więc sądową rejestracje w Związku Bałtyckim i od 1924 roku jest pod każdym względem legalna i prawnie unormowaną organizacją sportową.
Po czterech latach przeróbek i modyfikacji zatwierdzony zostaje ostatecznie nowy statut klubowy, który w swych najważniejszych postanowieniach stwierdzał:
1.Do klubu należeć mogą obywatele polscy zamieszkali w Gdańsku oraz obywatele Wolnego Miasta pochodzenia polskiego.
2.Celem klubu jest pielęgnowanie różnych dziedzin sportu poprzez urządzanie zawodów, gier i zabaw sportowych, a także wykładów, odczytów, dyskusji, samokształcenia i wspólnych wycieczek ( za tymi sformułowaniami kryła się wytężona działalność patriotyczna, szczególnie wśród młodzieży).
3.Podstawą materialną klubu stanowią składki członkowskie, dochody z imprez oraz dotacje instytucji publicznych i osób prywatnych (zamożniejsza część Polonii nie szczędziła nigdy grosza na rozwój swojego klubu sportowego).
Gedania krzepnie i rozrasta się.Z każdym miesiącem napływają do klubu liczni nowi członkowie:robotnicy portowi i kolejarze,pracownicy Poczty Polskiej i banku,urzędnicy, rzemieślnicy i drobni kupcy, a także bezrobotni.Na początku lat trzydziestych jest już blisko tysiąc czynnych członków oraz jeszcze więcej wspierających.Dużą liczebnie grupę w szeregach klubu stanowi młodzież: uczniowie Gimnazjum Polskiego, Szkoły Handlowej i szkół powszechnych.Zarząd klubu postanawia otoczyć ich szczególną opieką i już w 1925 roku organizuje specjalną sekcję młodzieżową.Była to celna riposta na germanizację polskiej młodzieży w Gdańsku.
Gedania postanowiła przeciwdziałać tym zakusom poprzez sport, który wtedy był dla młodych ludzi potężnym magnesem.Doskonale zorganizowana praca w sekcji, interesujące pogadanki na temat ojczyzny, troska o czystość polskiej mowy, tych zwłaszcza, których rodzice ulegli już częściowemu zniemczeniu,umożliwienie występowania w polskich barwach klubowych-to wszystko stworzyło wyjątkową, niepowtarzalną atmosferę, wybitniesprzyjającą rozkwitowi uczuć patriotycznych wśród młodych gdańskich Polaków.W tej gorącej atmosferze topiły się jak wosk wieloletnie wpływy i nawyki niemieckiej kultury i tradycji.W tej atmosferze niejednokrotnie ludzie nie mówiący po polsku stawali się oddanymi sprawie polskiej, prawdziwymi patriotami...
To narazie tyle cdn.
TAG!!!


-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
Jubileusz Gedanii
21 Września 2007
Uroczystym złożeniem wieńca przy pomniku ku czci zamordowanych gedanistów w czasie II wojny światowej rozpoczną się w najbliższą sobotę obchody jubileuszu 85-lecia najstarszego klubu w Gdańsku. W programie imprezy przewidziany jest turniej piłki nożnej oldbojów.
Po oddaniu hołdu poległym klubowiczom rozpocznie się rozgrywki weteranów. Czasy świetności zespołu przypomną byli piłkarze Gedanii, m.in. Roman Józefowicz, Dariusz Zarębski, Józef Kostrzewa, czy Mariusz Pinkiewicz. Z tej też okazji do grodu nad Motławą przyjadą tgoście z Hamburga i Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie kultywowana jest tradycja gdańskiego klubu.
"To jest bardzo ważna impreza dla klubu. W ten sposób chcemy przypomnieć wszystkim o najstarszej w Gdańsku, 85-letniej tradycji piłkarskiej" – powiedział Platformie Medialnej Zbigniew Kowalski, niegdyś znakomity piłkarz, a obecnie szkoleniowiec piątoligowej Gedanii.
Po zmaganiach pomiędzy osobami, którzy rozpoczynali lub też kończyli swoje kariery zawodowe właśnie na stadionie przy Kościuszki 49, odbędzie się mecz towarzyski. Połączona reprezentacja Oldbojów Gedanii sprawdzi piłkarskie umiejętności drużyny Polityków i Przyjaciół. Przeciwko żywym legendom gdańskiego futbolu zespół znanych trójmiejskich osobistości do boju poprowadzi poseł Arkadiusz Rybicki.
Historia Gedanii sięga okresu międzywojennego, kiedy to 15 września 1922 roku powstał pierwszy polski klub sportowy w Wolnym Mieście Gdańsku. Początkowo działała tylko sekcja piłkarska, a w 1931 roku doszła lekka atletyka, kolarstwo, hokej i boks. W 1939 roku działalność klubu została zawieszona. Po zajęciu miasta przez Niemców, hitlerowcy rozstrzelali m.in. prezesów Gedanii - Kopackiego, Zdrojewskiego i Dybowskiego. Natomiast większość zawodników trafiła do obozów koncentracyjnych. Po wojnie w 1945 roku klub został reaktywowany. Pojawiły się także nowe sekcje sportowe, m.in. siatkówka. Obecnie piłkarze w biało-czerwono-niebieskich barwach rywalizują w piątej lidze.
21 Września 2007
Uroczystym złożeniem wieńca przy pomniku ku czci zamordowanych gedanistów w czasie II wojny światowej rozpoczną się w najbliższą sobotę obchody jubileuszu 85-lecia najstarszego klubu w Gdańsku. W programie imprezy przewidziany jest turniej piłki nożnej oldbojów.
Po oddaniu hołdu poległym klubowiczom rozpocznie się rozgrywki weteranów. Czasy świetności zespołu przypomną byli piłkarze Gedanii, m.in. Roman Józefowicz, Dariusz Zarębski, Józef Kostrzewa, czy Mariusz Pinkiewicz. Z tej też okazji do grodu nad Motławą przyjadą tgoście z Hamburga i Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie kultywowana jest tradycja gdańskiego klubu.
"To jest bardzo ważna impreza dla klubu. W ten sposób chcemy przypomnieć wszystkim o najstarszej w Gdańsku, 85-letniej tradycji piłkarskiej" – powiedział Platformie Medialnej Zbigniew Kowalski, niegdyś znakomity piłkarz, a obecnie szkoleniowiec piątoligowej Gedanii.
Po zmaganiach pomiędzy osobami, którzy rozpoczynali lub też kończyli swoje kariery zawodowe właśnie na stadionie przy Kościuszki 49, odbędzie się mecz towarzyski. Połączona reprezentacja Oldbojów Gedanii sprawdzi piłkarskie umiejętności drużyny Polityków i Przyjaciół. Przeciwko żywym legendom gdańskiego futbolu zespół znanych trójmiejskich osobistości do boju poprowadzi poseł Arkadiusz Rybicki.
Historia Gedanii sięga okresu międzywojennego, kiedy to 15 września 1922 roku powstał pierwszy polski klub sportowy w Wolnym Mieście Gdańsku. Początkowo działała tylko sekcja piłkarska, a w 1931 roku doszła lekka atletyka, kolarstwo, hokej i boks. W 1939 roku działalność klubu została zawieszona. Po zajęciu miasta przez Niemców, hitlerowcy rozstrzelali m.in. prezesów Gedanii - Kopackiego, Zdrojewskiego i Dybowskiego. Natomiast większość zawodników trafiła do obozów koncentracyjnych. Po wojnie w 1945 roku klub został reaktywowany. Pojawiły się także nowe sekcje sportowe, m.in. siatkówka. Obecnie piłkarze w biało-czerwono-niebieskich barwach rywalizują w piątej lidze.
TAG!!!


-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
...Sekcja piłkarska była najsilniejszą i najbardziej dynamiczną sekcją Gedanii.Zawsze mogła wystawić jednorazowo 4 drużyny seniorów i 10-juniorów.Prawdziwa potęga!Takiego stanu posiadania pozazdrościłby dziś każdy,największy nawet,klub sportowy w Polsce.
Piłkarze Gedanii rozpoczęli swoją karierę od gdańskiej B klasy,do której w 1924 roku zostali zaszeregowani przez związek niemiecki.Przeszli przez nią jak burza,zajmując zdecydowanie pierwsze miejsce i awansując po roku do A klasy. Maksymilian Ruprecht, Jakub Bawelski, Klemens Kurowslki, Edmund Matuszak, Franciszek Wilgorski, Antoni Kossobudzki, Edward Bellwon i inni w 12 spotkaniach odnieśli 11 zwycięstw, strzelając swym przeciwnikom 55 bramek przy zaledwie 11 straconych. To był już sukces, który zwrócił uwagę i poważnie zaniepokoił działaczy
niemieckich.
W następnym roku „Gedania" jest już wicemistrzem A klasy, a w sezonie 1927/1928 sięga po tytuł mistrza i zdobywa prawo awansu do Ligi Gdańskiej. Nie wytrzymały tego nerwy niemieckie. Nie można na boisku, to trzeba przy „zielonym stoliku". Władze piłkarskie postanawiają więc zmniejszyć ligę z 8 do 6 drużyn i w ten sposób utrącić polskiego konkurenta. Kontrakcja działaczy polskich jest twarda i stanowcza: „Jeśli wy nas tutaj, to my zrobimy to samo z waszymi drużynami na Śląsku!". To powstrzymało niemieckie zapędy i „Gedania" triumfalnie wchodzi do ligi. I tutaj Polacy należą do najlepszych. Już w pierwszym ligowym roku są wicemistrzem Wolnego Miasta i biorą udział w tradycyjnym turnieju o Puchar Sopotu. Wygrywają bez trudu wszystkie spotkania, a w finale — mimo wyjątkowo brutalnej gry przeciwnika — biją gładko niemiecki „Neufahrwasser 1919" 5:2. Puchar otrzymali jednak dopiero w szatni, ponieważ rozwydrzeni „kibice" niemieccy tuż po meczu wtargnęli na boisko, nie dopuszczając do tradycyjnej ceremonii.
Przez następne lata „Gedania" przewodzi zdecydowanie Lidze Gdańskiej, a jej sława dociera także do Polski. Nasze najlepsze wówczas kluby ubiegają się o towarzyskie mecze z biało-czerwonym zespołem polskich gdańszczan. Kontakty szybko zostały nawiązane i polscy futbolowi potentaci równie szybko przekonali się, że „Gedania" wcale nie jest przereklamowana. W 1932 roku gdańszczanie rozgrywają dwa mecze w Warszawie: wygrywają 5:2 z „Warszawianką" i ulegają tylko 2:4 słynnej „Legii". Jeszcze w tym samym roku z okazji X-lecia „Gedanii" zjeżdża na stadion we Wrzeszczu sławny już mistrz Polski — „Ruch" Wielkie Hajduki. Ale mistrz trafił tym razem na równego sobie rywala i zaledwie zremisował 1:1. Podobnie było z następnym mistrzem Polski — krakowską „Garbarnią", która po roku uzyskała z „Gedania" taki sam rezultat, jak „Ruch".
W 1933 roku „Gedania" jeszcze raz zdobywa mistrzostwo Ligi Gdańskiej i awansuje do nowo utworzonej Gau-Ligi, w której odnosi wielkie sukcesy na terenie całych byłych Prus Wschodnich. To był chyba najświetniejszy okres polskich piłkarzy z Gdańska, którzy swoimi efektownymi zwycięstwami doprowadzali Niemców do „białej gorączki", a liczne kolonie polskie do pogranicza ekstazy.
•— Byliśmy wtedy zgraną, ale i piekielnie zdyscyplinowaną paczką — wspominają dzisiaj Roman Bellwon i Wincenty Kurowski — wiedzieliśmy przecież doskonale, że gramy zawsze o coś nierównie większego niż :zwykłe mistrzowskie punkty. Dlatego na treningach, które w ostatnim okresie prowadził Austriak Fritsche, choć pot lał się z nas strumieniami, każdy pracował ciężko mając nadzieję, że to właśnie jemu przypadnie w udziale zaszczyt przywdziania biało-czerwonej klubowej' koszulki. A w każdy przedme-czowy wieczór po domach wszystkich piłkarzy krążyły specjalne patrole. Jeśli nie byłeś w łóżku po godzinie 21,00 wiedziałeś, że na pewno jutro nie zagrasz... Albo spróbowałeś mieć nie wyczyszczone buty piłkarskie — od razu z szatni odsyłano cię. Brudnymi butami kompromitowałeś przecież nie tylko klub, ale cały Naród!...
— Każdy mój zawodnik — dodaje jeszcze Roman Wyrobek — musiał także umieć odpowiednio się zachować w każdych okolicznościach. Pamiętam, jak po meczu w Królewcu prezes miejscowego klubu VfB, baron von... (nie pamiętam jego arystokratycznego nazwiska), 'Otwierał szeroko oczy ze zdumienia, kiedy nasi piłkarze prezentowali na bankiecie nienaganne, wręcz wyszukane maniery i wysoki poziom towarzyskiej konwersacji. Ani rusz nie chciał uwierzyć, że są to tylko zwykli robotnicy, urzędnicy i uczniowie. A gdy wreszcie uwierzył, długo i wylewnie gratulował mi takich wychowanków. To było także, może drobne, ale przecież ważne zwycięstwo...
W 1937 roku piłkarze „Gedanii" wyjątkowo mocno dali się we znaki hitlerowcom gdańskim. I to nie tylko na boisku. W całkiem innej, polityczno-ideologicznej sferze. Np. głośny incydent na stadionie we Wrzeszczu, gdzie reprezentacja Wolnego Miasta rozgrywała spotkanie międzymiastowe ze Szczecinem. W zespole Gdańska znalazło się wtedy dwóch zawodników „Gedanii": Wincenty Kurowski i Jan Kunz, którzy na swoich pozycjach nie mieli sobie równych wśród Niemców i których związek niemiecki, aczkolwiek z wyraźną niechęcią, musiał wstawić do reprezentacji. Po prostu byli najlepsi! I oto ci niewdzięczni Polacy zamiast docenić zaszczyt, jakiego dostąpili, jeszcze przed meczem doprowadzają do wielkiego skandalu, który szerokim echem odbił się w całych Niemczech. A było to tak: obie drużyny wybiegają na boisko i ustawiają się twarzami do głównej trybuny, gdzie pod wielkim portretem Fuhrera usadowili się najwyżsi przywódcy hitlerowscy. Pada komenda i dwadzieścia wyciągniętych rąk unosi się w hitlerowskim powitaniu. Tak, tylko dwadzieścia. Obaj Polacy, w postawie zasadniczej., trzymają ręce swobodnie opuszczone wzdłuż bioder. Kilkanaście tysięcy widzów udawało oczywiście, że tego nie spostrzega, ale gdańskie władze sportowe długo musiały się później tłumaczyć samemu von Tschammer u. Osteno-wi —-szefowi sportu w III Rzeszy.Niedługo potem dla uczczenia swego XV-lecia „Gedania" zorganizowała turniej piłkarski, w którym miał także wziąć udział silny zespół niemiecki z Gdańska BUEV. W związku z tym władze niemieckie zażądały wywieszenia na polskim stadionie flagi hitlerowskiej. „Gedania" kategorycznie odmówiła i Niemców spotkał kolejny „afront". Toteż ostatnie mecze „Gedanii" toczyły się w wyjątkowo trudnych warunkach, w asyście wygrażających i ryczących bojówkarzy esesmańskich, którzy zresztą wielokrotnie przerywali grę i nie pozwalali na jej dokończenie. Rycerze pałki i kastetu coraz częściej napadali na sportowców „Gedanii", a ci przypłacali te „spotkania" bolesnymi obrażeniami...
Piłkarze Gedanii rozpoczęli swoją karierę od gdańskiej B klasy,do której w 1924 roku zostali zaszeregowani przez związek niemiecki.Przeszli przez nią jak burza,zajmując zdecydowanie pierwsze miejsce i awansując po roku do A klasy. Maksymilian Ruprecht, Jakub Bawelski, Klemens Kurowslki, Edmund Matuszak, Franciszek Wilgorski, Antoni Kossobudzki, Edward Bellwon i inni w 12 spotkaniach odnieśli 11 zwycięstw, strzelając swym przeciwnikom 55 bramek przy zaledwie 11 straconych. To był już sukces, który zwrócił uwagę i poważnie zaniepokoił działaczy
niemieckich.
W następnym roku „Gedania" jest już wicemistrzem A klasy, a w sezonie 1927/1928 sięga po tytuł mistrza i zdobywa prawo awansu do Ligi Gdańskiej. Nie wytrzymały tego nerwy niemieckie. Nie można na boisku, to trzeba przy „zielonym stoliku". Władze piłkarskie postanawiają więc zmniejszyć ligę z 8 do 6 drużyn i w ten sposób utrącić polskiego konkurenta. Kontrakcja działaczy polskich jest twarda i stanowcza: „Jeśli wy nas tutaj, to my zrobimy to samo z waszymi drużynami na Śląsku!". To powstrzymało niemieckie zapędy i „Gedania" triumfalnie wchodzi do ligi. I tutaj Polacy należą do najlepszych. Już w pierwszym ligowym roku są wicemistrzem Wolnego Miasta i biorą udział w tradycyjnym turnieju o Puchar Sopotu. Wygrywają bez trudu wszystkie spotkania, a w finale — mimo wyjątkowo brutalnej gry przeciwnika — biją gładko niemiecki „Neufahrwasser 1919" 5:2. Puchar otrzymali jednak dopiero w szatni, ponieważ rozwydrzeni „kibice" niemieccy tuż po meczu wtargnęli na boisko, nie dopuszczając do tradycyjnej ceremonii.
Przez następne lata „Gedania" przewodzi zdecydowanie Lidze Gdańskiej, a jej sława dociera także do Polski. Nasze najlepsze wówczas kluby ubiegają się o towarzyskie mecze z biało-czerwonym zespołem polskich gdańszczan. Kontakty szybko zostały nawiązane i polscy futbolowi potentaci równie szybko przekonali się, że „Gedania" wcale nie jest przereklamowana. W 1932 roku gdańszczanie rozgrywają dwa mecze w Warszawie: wygrywają 5:2 z „Warszawianką" i ulegają tylko 2:4 słynnej „Legii". Jeszcze w tym samym roku z okazji X-lecia „Gedanii" zjeżdża na stadion we Wrzeszczu sławny już mistrz Polski — „Ruch" Wielkie Hajduki. Ale mistrz trafił tym razem na równego sobie rywala i zaledwie zremisował 1:1. Podobnie było z następnym mistrzem Polski — krakowską „Garbarnią", która po roku uzyskała z „Gedania" taki sam rezultat, jak „Ruch".
W 1933 roku „Gedania" jeszcze raz zdobywa mistrzostwo Ligi Gdańskiej i awansuje do nowo utworzonej Gau-Ligi, w której odnosi wielkie sukcesy na terenie całych byłych Prus Wschodnich. To był chyba najświetniejszy okres polskich piłkarzy z Gdańska, którzy swoimi efektownymi zwycięstwami doprowadzali Niemców do „białej gorączki", a liczne kolonie polskie do pogranicza ekstazy.
•— Byliśmy wtedy zgraną, ale i piekielnie zdyscyplinowaną paczką — wspominają dzisiaj Roman Bellwon i Wincenty Kurowski — wiedzieliśmy przecież doskonale, że gramy zawsze o coś nierównie większego niż :zwykłe mistrzowskie punkty. Dlatego na treningach, które w ostatnim okresie prowadził Austriak Fritsche, choć pot lał się z nas strumieniami, każdy pracował ciężko mając nadzieję, że to właśnie jemu przypadnie w udziale zaszczyt przywdziania biało-czerwonej klubowej' koszulki. A w każdy przedme-czowy wieczór po domach wszystkich piłkarzy krążyły specjalne patrole. Jeśli nie byłeś w łóżku po godzinie 21,00 wiedziałeś, że na pewno jutro nie zagrasz... Albo spróbowałeś mieć nie wyczyszczone buty piłkarskie — od razu z szatni odsyłano cię. Brudnymi butami kompromitowałeś przecież nie tylko klub, ale cały Naród!...
— Każdy mój zawodnik — dodaje jeszcze Roman Wyrobek — musiał także umieć odpowiednio się zachować w każdych okolicznościach. Pamiętam, jak po meczu w Królewcu prezes miejscowego klubu VfB, baron von... (nie pamiętam jego arystokratycznego nazwiska), 'Otwierał szeroko oczy ze zdumienia, kiedy nasi piłkarze prezentowali na bankiecie nienaganne, wręcz wyszukane maniery i wysoki poziom towarzyskiej konwersacji. Ani rusz nie chciał uwierzyć, że są to tylko zwykli robotnicy, urzędnicy i uczniowie. A gdy wreszcie uwierzył, długo i wylewnie gratulował mi takich wychowanków. To było także, może drobne, ale przecież ważne zwycięstwo...
W 1937 roku piłkarze „Gedanii" wyjątkowo mocno dali się we znaki hitlerowcom gdańskim. I to nie tylko na boisku. W całkiem innej, polityczno-ideologicznej sferze. Np. głośny incydent na stadionie we Wrzeszczu, gdzie reprezentacja Wolnego Miasta rozgrywała spotkanie międzymiastowe ze Szczecinem. W zespole Gdańska znalazło się wtedy dwóch zawodników „Gedanii": Wincenty Kurowski i Jan Kunz, którzy na swoich pozycjach nie mieli sobie równych wśród Niemców i których związek niemiecki, aczkolwiek z wyraźną niechęcią, musiał wstawić do reprezentacji. Po prostu byli najlepsi! I oto ci niewdzięczni Polacy zamiast docenić zaszczyt, jakiego dostąpili, jeszcze przed meczem doprowadzają do wielkiego skandalu, który szerokim echem odbił się w całych Niemczech. A było to tak: obie drużyny wybiegają na boisko i ustawiają się twarzami do głównej trybuny, gdzie pod wielkim portretem Fuhrera usadowili się najwyżsi przywódcy hitlerowscy. Pada komenda i dwadzieścia wyciągniętych rąk unosi się w hitlerowskim powitaniu. Tak, tylko dwadzieścia. Obaj Polacy, w postawie zasadniczej., trzymają ręce swobodnie opuszczone wzdłuż bioder. Kilkanaście tysięcy widzów udawało oczywiście, że tego nie spostrzega, ale gdańskie władze sportowe długo musiały się później tłumaczyć samemu von Tschammer u. Osteno-wi —-szefowi sportu w III Rzeszy.Niedługo potem dla uczczenia swego XV-lecia „Gedania" zorganizowała turniej piłkarski, w którym miał także wziąć udział silny zespół niemiecki z Gdańska BUEV. W związku z tym władze niemieckie zażądały wywieszenia na polskim stadionie flagi hitlerowskiej. „Gedania" kategorycznie odmówiła i Niemców spotkał kolejny „afront". Toteż ostatnie mecze „Gedanii" toczyły się w wyjątkowo trudnych warunkach, w asyście wygrażających i ryczących bojówkarzy esesmańskich, którzy zresztą wielokrotnie przerywali grę i nie pozwalali na jej dokończenie. Rycerze pałki i kastetu coraz częściej napadali na sportowców „Gedanii", a ci przypłacali te „spotkania" bolesnymi obrażeniami...
TAG!!!


-
- Posty: 148
- Rejestracja: 17.04.2007, 14:11
- Lokalizacja: z Gdyni
W sobotę na stadionie przy ul. Kościuszki w Gdańsku piłkarska sekcja Gedanii obchodzić będzie 85-lecie istnienia. Fanfar nie należy się spodziewać, bo klub stoi na skraju przepaści
Zazwyczaj podczas takich uroczystości atmosfera jest radosna, wszyscy się uśmiechają i życzą sobie kolejnych lat owocnej działalności. W przypadku Gedanii 1922 (to nazwa spadkobiercy sekcji piłkarskiej KKS Gedania) sytuacja jest odmienna. 85. rocznica istnienia piłki nożnej w klubie może być zarazem ostatnią.
Przypomnijmy: piłkarze Gedanii 1922 grają i trenują na stadionie przy ul. Kościuszki we Wrzeszczu. Jednak właściciel gruntów, na których się on znajduje - Gedania SA (jednosekcyjny klub siatkówki kobiet) - zamierza wybudować w tym miejscu centrum rekreacyjno-sportowe z halą na 3 tys. widzów. Rozpoczęcie inwestycji planowane jest na wiosnę 2008 r., a umowa o odpłatnym korzystaniu przez Gedanię 1922 z boiska przy ul. Kościuszki upływa z końcem 2007 r.
- Niedawno otrzymaliśmy pismo od prezesa Gedanii SA Zdzisława Stankiewicza z informacją, że od stycznia 2008 r. będziemy musieli opuścić obiekt przy ul. Kościuszki. Tym samym zostaniemy bezdomni - mówi prezes Gedanii 1922 Władysław Barwiński. - Co dalej, nie wiadomo, ale jeśli nikt nam nie pomoże, po prostu ogłosimy upadłość. Klub bez własnego boiska nie ma przecież racji bytu. Potrzebujemy zatem pomocy miasta, niestety, do tej pory Referat Sportu przy prezydencie Pawle Adamowiczu wykazał się w tej sprawie ogromną indolencją. Dlatego postanowiliśmy spotkać się bezpośrednio z panem prezydentem, który w przeszłości okazywał duże zainteresowanie naszą sytuacją. To nasza ostatnia deska ratunku - nie ma wątpliwości prezes Gedanii 1922.
Do spotkania dojdzie dzisiaj, wszyscy liczą na jakieś efekty. Debata na temat przyszłości piłkarskiej Gedanii toczy się bowiem już od kilku miesięcy, ale póki co nie przyniosła żadnych konkretów. Możliwych rozwiązań jest kilka. Od pozostania sekcji w tym samym miejscu (wobec deklaracji prezydenta, iż "miejscem piłkarskiej Gedanii są boiska przy ul. Kościuszki" oraz "nie wyobrażam sobie zaorania stadionu przy ul. Kościuszki, po moim trupie", taki wariant wciąż jest realny), poprzez przyznanie jej boiska z obecnie istniejących, aż po wybudowanie zupełnie nowego obiektu.
- W chwili "powtórnych" narodzin nasza sekcja była cherlawa, lecz dzisiaj to potencjał ponad 250 chłopców w 10 zespołach, a średnia wieku wszystkich zawodników, łącznie z drużyną seniorów, wynosi ok. 16 lat. Tak więc jesteśmy klubem z najstarszą tradycją i zarazem najmłodszym, z ogromnym potencjałem i przyszłością. Tego nie można zmarnować - nawołuje Barwiński. Co prawda w Gdańsku, jak pokazała historia, upaść może każdy klub sportowy, ale trzeba wierzyć, że tym razem władze miasta staną na wysokości zadania i znajdą rozwiązanie, które zadowoli wszystkie strony.
Póki co, wszystkich sympatyków Gedanii zapraszamy na obchody 85. rocznicy sekcji piłkarskiej, które rozpoczną się w sobotę o godz. 14 jeszcze na stadionie przy ul. Kościuszki. Uświetni je turniej oldboyów, w którym wezmą udział zespoły polonusów z Hamburga, polityków, Gedanii oraz zaprzyjaźniona drużyna z Nowego Miasta Lubawskiego.
- Oby te uroczystości nie zamieniły się w pogrzeb - podsumowuje Barwiński.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Zazwyczaj podczas takich uroczystości atmosfera jest radosna, wszyscy się uśmiechają i życzą sobie kolejnych lat owocnej działalności. W przypadku Gedanii 1922 (to nazwa spadkobiercy sekcji piłkarskiej KKS Gedania) sytuacja jest odmienna. 85. rocznica istnienia piłki nożnej w klubie może być zarazem ostatnią.
Przypomnijmy: piłkarze Gedanii 1922 grają i trenują na stadionie przy ul. Kościuszki we Wrzeszczu. Jednak właściciel gruntów, na których się on znajduje - Gedania SA (jednosekcyjny klub siatkówki kobiet) - zamierza wybudować w tym miejscu centrum rekreacyjno-sportowe z halą na 3 tys. widzów. Rozpoczęcie inwestycji planowane jest na wiosnę 2008 r., a umowa o odpłatnym korzystaniu przez Gedanię 1922 z boiska przy ul. Kościuszki upływa z końcem 2007 r.
- Niedawno otrzymaliśmy pismo od prezesa Gedanii SA Zdzisława Stankiewicza z informacją, że od stycznia 2008 r. będziemy musieli opuścić obiekt przy ul. Kościuszki. Tym samym zostaniemy bezdomni - mówi prezes Gedanii 1922 Władysław Barwiński. - Co dalej, nie wiadomo, ale jeśli nikt nam nie pomoże, po prostu ogłosimy upadłość. Klub bez własnego boiska nie ma przecież racji bytu. Potrzebujemy zatem pomocy miasta, niestety, do tej pory Referat Sportu przy prezydencie Pawle Adamowiczu wykazał się w tej sprawie ogromną indolencją. Dlatego postanowiliśmy spotkać się bezpośrednio z panem prezydentem, który w przeszłości okazywał duże zainteresowanie naszą sytuacją. To nasza ostatnia deska ratunku - nie ma wątpliwości prezes Gedanii 1922.
Do spotkania dojdzie dzisiaj, wszyscy liczą na jakieś efekty. Debata na temat przyszłości piłkarskiej Gedanii toczy się bowiem już od kilku miesięcy, ale póki co nie przyniosła żadnych konkretów. Możliwych rozwiązań jest kilka. Od pozostania sekcji w tym samym miejscu (wobec deklaracji prezydenta, iż "miejscem piłkarskiej Gedanii są boiska przy ul. Kościuszki" oraz "nie wyobrażam sobie zaorania stadionu przy ul. Kościuszki, po moim trupie", taki wariant wciąż jest realny), poprzez przyznanie jej boiska z obecnie istniejących, aż po wybudowanie zupełnie nowego obiektu.
- W chwili "powtórnych" narodzin nasza sekcja była cherlawa, lecz dzisiaj to potencjał ponad 250 chłopców w 10 zespołach, a średnia wieku wszystkich zawodników, łącznie z drużyną seniorów, wynosi ok. 16 lat. Tak więc jesteśmy klubem z najstarszą tradycją i zarazem najmłodszym, z ogromnym potencjałem i przyszłością. Tego nie można zmarnować - nawołuje Barwiński. Co prawda w Gdańsku, jak pokazała historia, upaść może każdy klub sportowy, ale trzeba wierzyć, że tym razem władze miasta staną na wysokości zadania i znajdą rozwiązanie, które zadowoli wszystkie strony.
Póki co, wszystkich sympatyków Gedanii zapraszamy na obchody 85. rocznicy sekcji piłkarskiej, które rozpoczną się w sobotę o godz. 14 jeszcze na stadionie przy ul. Kościuszki. Uświetni je turniej oldboyów, w którym wezmą udział zespoły polonusów z Hamburga, polityków, Gedanii oraz zaprzyjaźniona drużyna z Nowego Miasta Lubawskiego.
- Oby te uroczystości nie zamieniły się w pogrzeb - podsumowuje Barwiński.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
TAG!!!


-
- Posty: 8
- Rejestracja: 27.02.2007, 11:24
- Lokalizacja: WMG
Prawdziwy szał! Pierwszego dnia sprzedaży biletów na derby pomiędzy Lechią a Arką sprzedano już ponad 2tys wejściówek! W kolejce było trzeba stać średnio ponad 1.5h!
Zachęcamy więc wszystkich prawdziwych kibiców, którzy jeszcze nie posiadają biletu o zakupienie go jak najszybciej! A dla bardziej zamożnych i niecierpliwych proponujemy zakup karnetu. W kolejce stoi się dużo krócej, a przy tak grającej Lechii warto zobaczyć wszystkie spotkania bez wyjątku!
www.lechia.net
Pierwszego dnia organizacja sprzedaży do d*** (stałem ponad 2h), dzisiaj podobno jest już lepiej.
Zachęcamy więc wszystkich prawdziwych kibiców, którzy jeszcze nie posiadają biletu o zakupienie go jak najszybciej! A dla bardziej zamożnych i niecierpliwych proponujemy zakup karnetu. W kolejce stoi się dużo krócej, a przy tak grającej Lechii warto zobaczyć wszystkie spotkania bez wyjątku!
www.lechia.net
Pierwszego dnia organizacja sprzedaży do d*** (stałem ponad 2h), dzisiaj podobno jest już lepiej.
PRECZ Z KOMUNA
-
- Posty: 274
- Rejestracja: 04.06.2007, 10:06
- Lokalizacja: Elbląg/Trójmiasto
-
- Posty: 223
- Rejestracja: 26.02.2007, 20:36
hehe murzynskie rytmy w podkladzie meczu Lechii z ArkąNajwiększyHooliganWPolsce pisze:http://pl.youtube.com/watch?v=S_h44nJEvFs
co za pajac taką muzykę dał na podkład

Gdański cHarakter pisze:Czemu wielkie Zagłębie pali flagi Śląska w młynie? Bliżej się nie dało?
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 01.08.2007, 00:30
- Lokalizacja: Sopot
Były trener Legii zatrzymany przez CBA.K. pisze:wiadomo, że chodzi o jego przeszłość. Są ciekawsze niusy np. nowy ciekawy sponsor.
Kolejne zatrzymanie w polskim futbolu. Tym razem w ręce Centralnego Biura Antykorupcyjnego trafił Dariusz K., były reprezentant naszego kraju, a obecnie trener drugoligowej Lechii Gdańsk. K. miał brać łapówki kiedy był pracownikiem Poczty Polskiej. CBA mówi, że były trener Legii Warszawa wziął aż 316 tysięcy złotych.
Dariusz K. był dyrektorem ds. administracyjnych w jednym z warszawskich oddziałów Poczty Polskiej. Miał przyjmować łapówki od przedsiębiorcy, dla którego ustawił przetarg. Łącznie miało trafić do niego 316 tysięcy złotych.
Greengos 88 Ultras Lechia
Wierni Wlasnym Zasadom
Wierni Wlasnym Zasadom
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 10.03.2007, 09:24
- Lokalizacja: Gdańsk
Zarzuty przekupstwa postawiła warszawska prokuratura trenerowi Lechii Gdańsk Dariuszowi K. i właścicielowi Agencji Ochrony Osób i Mienia "Zubrzycki" Sylwestrowi Z., zatrzymanym w czwartek przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Grozi im do 12 lat więzienia.
Jak poinformował w piątek PAP dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak, sprawa jest wątkiem śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, związanym z korupcją w Centralnym Ośrodku Sportu. W lipcu CBA zatrzymało dyrektora i wicedyrektora COS Krzysztofa S. i Tadeusza M., którzy mieli przyjąć m.in. łapówkę za wynajem hali Torwaru na imprezy komercyjne.
Według ustaleń funkcjonariuszy CBA, Sylwester Z. i Dariusz K. mieli "załatwić" za 300 tys. zł ustawienie przetargu o wartości 10 mln zł. Chodziło o ochronę i monitoring wszystkich ośrodków COS-u. Pieniądze trafiły do wicedyrektora ośrodka - wręczał je Sylwester Z., a trener Lechii miał być pośrednikiem.
Dyrektor COS miał - według Frątczaka - uzyskać obietnicę łapówki w wysokości ustalonego procentu od wartości każdej faktury, zapłaconej na rzecz Sylwestra Z. - w sumie jednak nie mniej niż 250 tys. zł. Dodatkowo zapewniono go, że pozostanie na stanowisku nawet w przypadku zmiany ministra sportu.
"Sylwester Z. został zatrzymany w czwartek po południu w Komorowie pod Warszawą. Dariusz K. - w czwartek wieczorem po zakończeniu treningu swojej drużyny w pobliżu stadionu w Gdańsku" - powiedział Frątczak.
Prokuratura zdecydowała o wystąpieniu do sądu z wnioskiem o areszt Sylwestra Z. Wobec Dariusza K. zastosowano dozór policyjny.
Grozi im do 12 lat więzienia.
Jak poinformował w piątek PAP dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak, sprawa jest wątkiem śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, związanym z korupcją w Centralnym Ośrodku Sportu. W lipcu CBA zatrzymało dyrektora i wicedyrektora COS Krzysztofa S. i Tadeusza M., którzy mieli przyjąć m.in. łapówkę za wynajem hali Torwaru na imprezy komercyjne.
Według ustaleń funkcjonariuszy CBA, Sylwester Z. i Dariusz K. mieli "załatwić" za 300 tys. zł ustawienie przetargu o wartości 10 mln zł. Chodziło o ochronę i monitoring wszystkich ośrodków COS-u. Pieniądze trafiły do wicedyrektora ośrodka - wręczał je Sylwester Z., a trener Lechii miał być pośrednikiem.
Dyrektor COS miał - według Frątczaka - uzyskać obietnicę łapówki w wysokości ustalonego procentu od wartości każdej faktury, zapłaconej na rzecz Sylwestra Z. - w sumie jednak nie mniej niż 250 tys. zł. Dodatkowo zapewniono go, że pozostanie na stanowisku nawet w przypadku zmiany ministra sportu.
"Sylwester Z. został zatrzymany w czwartek po południu w Komorowie pod Warszawą. Dariusz K. - w czwartek wieczorem po zakończeniu treningu swojej drużyny w pobliżu stadionu w Gdańsku" - powiedział Frątczak.
Prokuratura zdecydowała o wystąpieniu do sądu z wnioskiem o areszt Sylwestra Z. Wobec Dariusza K. zastosowano dozór policyjny.
Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0.Piotrek25krk pisze:wiec cala swoja tajemniczosc mozesz sobie wsadzic w dupe bo nikomu ona nie jest tu potrzebna, w miejscu ktore pod wzgledem farmazonow dawno juz przebilo bravo
Białe są chmury, zielone liście, jestem na Lechii, jest zajebiście!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: 19Pankuronium82, 321bomba, aliens, danielmdc84, Fan_Brzozovii, halbregg, kumkumkum i 161 gości