Post
autor: dolce » 24.01.2025, 11:30
Za lechia.gda.pl
Z forum
usunięty
13 marca 2010, 00:29 / sobota
Stoczniowiec – arka wrzesień 1991r.
Wiadome było, że śledzie przyjadą, kto co gdzie i jak wiedział i powiedział, nie pamiętam dokładnie. Sytuacja była jasna i klarowna - arka w Gdańsku, trzeba ich godnie powitać. Z dwoma kolegami udaliśmy się na stadion Stoczniowca, przechodząc obok dzisiejszego Maxa i przystanku kolejki skm, widzimy grupkę może z 10 osób, min. Kamil z Dolnego Miasta, Karwat i Żyleta z Wrzeszcza, stoją i czekają. Podchodzimy, pytamy się co i jak. Okazuje się, że śledzie już przyjechali i pogonili naszych zarówno na skm Politechnika jak i na pozostałych stacjach. Udajemy się w kierunku stadionu, oni zostają czekając na resztę. Wchodzimy na obiekt, arka stoi na końcu łuku, jest ich ze 100-120 typa. Stoją zbici w kupie, wisi kilka flag – przede wszystkim Szwecji, coś tam śpiewają, bluzgają. Czekamy, policji – 0. Nas na prostej jakieś 200 osób z czego do bicia może z 10-20 osób, cały czas czekamy, na główną ekipę. Koniec pierwszej połowy, nie mija 2-3 minuty przerwy i poruszenie w szeregach śledzi, zaczynają przeskakiwać płot i biec w stronę budynku klubowego Stoczniowca. Widząc co się dzieje ruszamy w kilkanaście osób po koronie, uzbrojeni w pasy, połamane ławki i łańcuchy. Dobiegamy w miejsce, gdzie jeszcze kilkadziesiąt sekund temu stała arka, równo z główną załogą Lechii (myślę, że 60-70 typa). Chłopaki wbili się na stadion przez płot, przy okazji dozbrajając się w pręty, drzewce, kamienie i inne narzędzia walki z pobliskiego placu budowy. Naszym łupem pada kilka flag, z miejsca zaczynają być palone. Większość arki jest już pod budynkiem klubowym, jedynie Szczur walczy z Kaczorem z Zaspy przez płot (Szczur z chorągiewką, Kaczor z cegłą). To był decydujący moment starcia, upojeni szybkim zwycięstwem, staliśmy na miejscu arki i nie wiedząc na co/po co czekaliśmy, zamiast ich dorżnąć i przypieczętować victorię. Po kilku chwilach, śledzie zaczynają wracać widząc, że Szczurek (może ktoś jeszcze) broni płotu. Dozbroiwszy się w kamienie, chorągiewki i pręty zaczynają napierać w naszą stronę. Kilkanaście osób schodzi pod płot, zaczyna się ostra walka, śledzie gęstnieją pod płotem, zaczynają napierdalać w nas wszystkim co mają pod ręką, w pewnym momencie widzę nadlatujący pręt w kształcie bumeranga, krzyczę uwaga, Karwat pyta się „co?” I w tym momencie żelastwo uderza go w głowę. Łeb rozwalony, krew tryska, poza nim jeszcze kilka osób porządnie oberwało, leci na nas grad pocisków, śledzie zaczynają przeskakiwać płot, walka wręcz, zaczynamy się cofać, w pewnym momencie arka przejmuje inicjatywę i goni nas po koronie. Kilka osób min. Duffo, Łyli ogarniają sytuację, przywołują nas do porządku i ruszamy na arkę. Trwa to kilka dobrych minut, raz oni nas gonią, raz my ich, nie ma rozstrzygnięcia. Po kilkunastu minutach tych harców, pod stadion podjeżdża 1 nyska policyjna. Ze środka wychodzi, 3, może 4 psów ubranych w czapeczki, krótkie rękawki, z krótkimi pałkami i po chwili uciszają całe towarzystwo. Śledzie wracają na swoje miejsce, mecz dobiega końca, wychodzimy pierwsi i idziemy w stronę skm-ki, wchodzimy na peron, tuż za nami arka, wskakujemy na tory w 20-30 osób i zaczynamy rzucać kamieniami w śledzi. Na peron wpada policja, więc wracamy z powrotem na peron. Wchodzi arka, zaczynają się obustronne bluzgi, pomiędzy nami może 7-8 psów. Dzidek namawia do atakowania, ale obecność milicji wyraźnie deprymuje większość z nas. Zaczynamy śpiewać „skin ok., skin ok., skin ok. ok. oi oi oi!”, arka odpowiada „zabić skina skurwysyna”. Podjeżdża pociąg, wsiadamy wszyscy do jednej kolejki, arka na przedzie my z tyłu. Wysiadam z częścią ekipy we Wrzeszczu, dalej już nic się nie dzieje.
Oceniając tę awanturę można pokusić się o stwierdzenie, ze dla arki był to przełom. Na przestrzeni kilku poprzednich lat byli gnębieni niemiłosiernie przy wszystkich możliwych okazjach. Po tej awanturze, głównie dzięki postawie Szczura, arka zaczęła podnosić się z kolan i naszego cienia