Falubaz -
Unia Leszno
Mecz rewanżowy wielkiego finału. Po pierwszym meczu wygranym przez Unię z niewielką przewagą w Lesznie zainteresowanie tym meczem niestety znacząco spadło, czego było można się spodziewać.
Do Leszna na 3 dni przed meczem trafiły bilety na rewanż. Kolejki pod Byczym Punktem ustawiły się już na godzinę przed otwarciem sklepu. Jak się później okazało ci, którzy w nich nie stali nic nie stracili, ponieważ z 800set przyznanych biletów, w Lesznie sprzedano niespełna 700 wejściówek, a pozostałe trafiły do kasy w Zielonej Górze.
Pomimo tego, że dali się we znaki ci 'najwierniejsi' kibice to w naszych szeregach ciśnienie budował fakt, że może jednak się uda obronić ciężko wypracowaną zaliczkę.
Do województwa lubuskiego wybieramy się łącznie czterema autobusami (trzy z Leszna oraz jeden ze Wschowy). Do tego na trasie dało się zauważyć mnóstwo busów oraz osobówek z barwami Jedynej Królowej. Cała droga przebiegła spokojnie, praktycznie cały czas z obstawą milicji. W Zielonej meldujemy się dobre dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania, aby ze spokojem wejść na stadion. Tak się jednak nie dzieję, gdyż na parkingu jesteśmy przetrzymywani prawie godzinę, co powoduje, że ostatnie osoby wchodzą dopiero na prezentację zawodników. W szeregach milicji dało się odczuć ciśnienie skierowane w naszą stronę, ponieważ już na parkingu zostałby zawinięty nasz gniazdowy. Podczas wchodzenia na stadion przy Wrocławskiej 69 zza płotu było można dostrzec jak co mecz napinających się wieśniaków, którzy pokazywali swoją wielkość.
Na wejściu po raz pierwszy tak gruntownie zostaje przetrzepana cała oprawa! Sektorówce jak i transparentom udaje się wejść na sektor, lecz niestety serpentyny zostają na bramkach.
Gdy wszyscy kibice Unii weszli na stadion od razu ruszamy z dopingiem. Pomimo tego, że płot był ujebany resztkami jakiegoś smaru udaje się wejść na płot, skąd przez chwilę był prowadzony doping. Niestety tylko chwilę, gdyż do gniazdowego przyjebała się ochrona. Od tego momentu dało się zauważyć jak bardzo spadła siła naszego dopingu, gdyż ciężko było ogarnąć prawie 800set osobową grupę stojąc na poręczy zamontowanej w klatce. Dwóch chłopaków dwoiło sie i troiło, aby szło to jak najlepiej. Patrząc obiektywnie na całe spotkanie doping w naszym wykonaniu stał na średnim poziomie jak na nasze możliwości, chociaż zdarzały się istne pierdolnięcia, które bardzo mocno zabolały zielonogórską publikę. Z obu stron przez dużą część meczu leciały wzajemne pozdrowienia, co jeszcze bardziej nakręcało klimat tego spotkania.
Wracając do prezentacji, to podczas niej w górę nad naszymi głowami idzie sektorówka z popiersiem wściekłego byka, który w zębach miał zagryziony złoty medal DMP. Całość dopełnił napis 'Nie zaznasz złota smaku nędzny falubaziaku!' Końcowy efekt wyszedł na prawdę fajny.
Na płocie od początku spotkania wisiały flagi SUPPORTERS, Beton Squad, Rejtana oraz Wschowa. Po 4 wyścigu na płocie zawisnął transparent dedykowany zmarłemu kibicowi Unii Leszno ŚP Boćkowi, który przygotowali jego przyjaciele.
Gospodarze na ten mecz przygotowali oprawę na całą swoją trybunę składającą się ze sreberek oraz trzech sektorówek stylizowanych na ręce i złoty medal DMP. Z naszej perspektywy ręce te były ciężkie do rozkminienia. Przez całe spotkanie jadą z dobry dopingiem, lecz śmiem twierdzić, że w ich wykonaniu bywały lepsze mecze. Po tym, gdy ich zawodnicy przypieczętowali złoto DMP odpalają kilka rac poza stadionem, po meczy zaś na trybunie rozwijają folię i odpalają mnóstwo pirotechniki. Efekt fajny, chociaż napis nie do końca czytelny ze względu na to, że został on rozwinięty wśród publiki.
Niestety, bądź też stety, bo po tak ciężkim i pełnym kontuzji sezonie nasi zawodnicy zdobywają SREBRNY medal DMP, co jest niewątpliwym sukcesem zarówno dla nich jak i dla nas! Uniści na podium wchodzą w jednakowych szalach, co pokazuje, że jeśli chcą to potrafią być z klubem i kibicami, że nie tylko kontrakty ich tutaj trzymają. Po dekoracji przychodzą pod nasz sektor i razem z nami zaczynają świętowanie medalu. Musieliśmy zabrnąć aż do finału, aby wspólnie z zawodnikami odśpiewać kilka przyśpiewek, co wywołało istny szał w sektorze! WIELKIE DZIĘKI PANOWIE, wreszcie pokazaliście klasę, szkoda tylko, że tak późno.
Po meczu w klatce jesteśmy trzymani ponad dobrą godzinę. Czas ten umilamy sobie zabawą z dziadkiem i jego mikrofonem, który został skrojony, przez co dziadek dostaje prawie zawału. Jak się okazało to jeszcze nie był koniec atrakcji w Zielonej Górze. Podczas wychodzenia odzyskaliśmy utracone serpentyny i było trzeba coś z nimi zrobić. Ktoś wpadł na genialny pomysł, aby udekorować nimi drzewa, co dało efekt niczym choinki świątecznej. Mówiąc krótko zabawa przednia. Na parkingu od razu ładujemy się do swoich środków lokomocji, aby udać się na fetę do Stolicy Speedwaya - do Leszna! W Lesznie niestety zastajemy praktycznie pusty plac, lecz przyjazd autobusów postawił na nogi całą imprezę. W ruch idą piwa i inne trunki, oraz plac przed Smoczykiem rozświetla sama pirotechnika. Do tego dochodzi wspólna zabawa z zawodnikami oraz jak na zdarte i przepite już gardła głośny doping fanów leszczyńskiej Unii.
Całą fetę pod stadionem przerywa wiadomość o tragedii, do której doszło w Zielonej Górze, gdzie 'pod kołami' milicyjnego samochodu zginął kibic Falubazu wracający ze świętowania sukcesu swojej drużyny! Wiadomość ta powaliła wszystkich zebranych pod Smoczykiem na kolana i po długo nietrwającym czasie wszyscy rozeszliśmy się w milczeniu do swoich domów.
W tak wspaniałej chwili dla jednej jak i drugiej drużyny musiało dojść do wielkiej tragedii. W Zielonej Górze fakt zabicia kibica przez milicję na ulicach miasta wywołał zamieszki, które trwały do białego rana.
Śmierć kibica, jak śmierć brata! ACAB
