majcher pisze:
Od tego czasu, trochę sie u nas na wyjazdach zmieniło.
To znaczy dopingujemy raz lepiej, raz gorzej, wszystko zależy od udziału % ekipy sportowej. mniej więcej od rundy wiosennej zeszłego sezonu wzięliśmy się za doping na wyjazdach i jest całkiem dobrze. To kto jest naj, oczywiście zawsze będzie kwestią sporną i każdy będzie miał inne zdanie na ten temat. Obiektywnie nie da się tego porównać, bo wszędzie są różne kryteria, na Legii są dwie wysokie trybuny, jedna zadaszona, poza tym młyn jest blisko sektora gości, który z kolei jest niski, co bardzo utrudnia przebicie się. Poza tym Legia dosyć dobrze dopinguje. Na Lechu, młyn jest daleko od sektora gości, więc przy większej i głośnej grupie jest niesłyszalny. Na Widzewie Zegar też jest daleko od klatki, więc jeśli prosta się nie włączy, to z perspektywy sektora gości można odnieść wrażenie, że doping jest średni. Na Wiśle jest jeszcze inaczej i tak można wyliczać. Żeby realnie ocenić doping, to trzeba by dwie ekipyposadzić po przeciwnych stronach na dwóch takich samych trybunach w takich samych liczbach i stanąć na środku boiska i słuchać, którzy głośniej śpiewają
Ale po to jest forum by wyrażać opinię, porównania dopingu, opraw i wszystkiego co związane z kibicowaniem dodaje kolorytu rywalizacji, dostarcza tematów do dyskusji, więc dyskutujmy. Jeżeli ktoś podejmuje się oceny, to niech to robi widząc porównywane ekipy na wyjeździe i u siebie.
A teraz o samym meczu. Bywając na wyjeździe na Legii od 11 lat, zauważyłem, że niewiele się tam zmienia. Niemal wciąż te same flagi, te same pieśni, jakbym przeżywał deja vu. Łącznie z oprawą nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nic nowego. Do tego masa pozdrowień, więc powróciły wspomnienia dawnych meczów i te wspomnienia, plus podróż do Warszawy mogę uznać za pozytyw wyjazdu.
Co do nas, to mecz dla nas rozpoczął się już w dzień przed meczem, kiedy to wysprayowaliśmy trasę od powiśla pod sam stadion Legii. Robiliśmy zakłady, czy Legioniści zdąrzą odmalować, czy nie. Odpowiedź poznaliśmy wczoraj, zdąrzyli, nie wszystkie, ale 90% przemalowali. Podróż do Warszawy była ciekawa. PKP zrobiło niespodziankę wszystkim i puściło pociąg inną trasą niż zwykle. W Sochaczewie czekający na pociąg Legioniści musieli się ewakuować z dworca PKP. Na ich szczęście, zostali zbyt późno zauważeni, pociąg chwilę przed stacją przyspieszył i po zaciągnięciu hamulca, przejechał jeszcze niemal 500 m od dworca. Pościg wiary nie przyniósł spodziewanego skutku. Ruszyliśmy w dalszą podróż, w Niepokalanowie na 3-4 Legionistów nie opłacało się zrywać hamulca. Ale wiedzieliśmy już, że czekają na pociąg do Warszawy i w dalszej drodze, zapewne w Błoniu będą stać. Tak też było, poszedł jeden hamulec za wcześnie i nie dojechaliśmy do peronu, drugi z kolei był już tuż za peronem i napinający się i flugający chwilę wcześniej Legioniści musieli w szybkim tempie ewakuować się z peronów. Nie wszystkim się to udało... W międzyczasie w oddali pokazał się pociąg, którym zapewne podróżowała grupa z Sochaczewa. Pociąg zatrzymał się ok 1,5 km od stacji. Udaliśmy się w jego kierunku, ale zbyt duża odległość oraz to, że z oddali widoczne były uciekające w pobliskie pola osoby, odpuszczamy i wracamy do pociągu. Po drodze na jednej stacji widzimy jeszcze ze 3 napinajacycj się Legionistów, ale chcąc zdążyć na mecz nie zrywamy już hamulców. Przyjeżdżamy na Powiśle, skąd jak zwykle spacerem, po wcześniejszym obmacaniu i sfilmowaniu przez policję ruszyliśmy ze śpiewem na stadion. Na mecz wchodzimy w miarę sprawnie, ok 1 godziny i 15 minut, osoby, które nie miały biletów, dzięki naszej interwencji, o dziwo mogły takowy dokupić. Wejście to 2 bramki, na jednej sprawdzanie biletów i dokumentów i po przejściu można było przejść pod wejście na sektor. Kilkadziesiąt osób została pod stadionem, zdaje się, że przez spożycie alko.
Na meczu staramy się dopingować, Spora ekipa mocnych wrażeń, sprawiła, że tego dnia nie był on dobry, a tylko momentami był niezły. Nie zabrakło pozdrowień dla rywali, z resztą obustronnych, co wytworzyło odpowiedni klimat meczu, który nie stał na zbyt dobrym poziomie. Na meczu palimy zdobytą przez WFCG flagę Sparty Brodnica, czyli fc Legii, palimy też trochę szali Legii, co nie spodobało się strażakom,którzy w drugiej połowie co chwila nas czymś raczyli z gaśnic. Nie pomogło nam to w dopingu bo wiele osób nie było w stanie śpiewać. A nasz sektor w pewnym momencie wyglądał, jak byśmy odpalili świecę dymną. Po meczu jeszcze przypominamy miejscowym kto uciekał na murawie, śpiewamy piosenkę Ruchu, co to za miasto, co to za wieś, ani podupcyć, ani co zjeść i po odczekaniu ok 40 minut wracamy ze śpiewem na Powiślę. Powrót do domów spokojny.