Bardzo fajny wyjazd. Klimat bardziej ligowy- sporo kumatych osób, doping lepszy niż kiedyś (tylko po c*** to Leeeeo Leeeeo).
Awantura zaczęła się od tego że jakiś pies zapędził się na sektor za kimś kto pewnie wbiegł unikając kontroli. Jak wpadł to zaczęło się wokół niego kotłować (w pierwszej chwili jak go nie zauważyłem myślałem że nasi biją się miedzy sobą) dostał konkretny przekop i wypchnięty wraz z wspierającymi go psami poza wejście. Tam oczywiście więcej psów więc się zaczęło. Najpierw lanie ich przy bramie na sektor, później psy zostają wypchnięte, kilu zalicza glebę i konkretne kopanie, przybiega ich więcej i wszyscy wycofują się za bramę, lekka panika. Po taktycznym wycofaniu nastąpił kolejny szturm, tym razem z racami, potłuczonymi muszlami sedesowymi

i kamieniami. Psy koniecznie chcą wejść na sektor i udaje im się to po konkretnej mobilizacji i przy użyciu petard hukowych za drugim razem (pierwszy odparty). Wpadają, pałują kilku chłopaków, kilka osób zawiniętych a sektory rozdzielone dwoma kordonami pał. Np ja trafiłem na "mniejszy" sektor i nie mogłem się przedostać do swoich.
Na sektorze widziałem głównie sporo osób z Resovii i Lechii (oceniam tylko po np bluzach z własnym herbem). Za płotem (przy sektorze zadaszonym- głównym) stoi Widzew w jakieś 10 osób.
Jak już pisałem- doping dobry, a do HSV dochodzi "Pooolska" na dwie trybuny. Co to sie porobiło, adoptujemy powoli cały repertuar Wisły?
Dobrze że było swojskie "kto nie skacze..." (i tu zalansuje swoją koncepcję- zamiast "hej" "hej" śpiewajmy "gej" "gej"

)
Po strzeleniu bramki oczywiście szał na sektorze a później fala której nie podejmują miejscowi przez co gwizdy z naszej strony i tak 3 razy.
Dokładnie po trzeciej fali pada bramka dla Słowaków i tym razem oni szaleją. I tu mała dygresja- wtedy od razu sobie pomyślałem że Słowacy powinni zacząć falę. Ciekawe ile osób od nas by się do niej przyłączyło, tym bardziej po ostatniej bramce.
Po meczu jesteśmy trzymani (tylko nasz sektor) jakieś 10 minut i wychodzimy. Na ulicach (tak jak po bramkach dla janosików) u nas zero dopingu- ani "nic sie nie stało", ani "czy wygrywasz czy nie...", a zwłaszcza to drugie bardzo by pasowało.
Wraz z moją 3osobowąa ekipą pakujemy sie od razu do auta i przebiwszy się przez zajebiście gęstą mgłę opuszczamy Bratysławę. Do miasta włókniarek docieramy po 6h, a na mecz jechaliśmy 10h (ch.w.d. drogowcom za te korki

).
Wyjazd bardzo pozytywny, mam nadzieję że zachęci prawdziwych kibiców do liczniejszego jeżdżenia i będziemy stanowić coraz większy odsetek fanów na polskim sektorze