Post
autor: Ukochane Miasto » 05.07.2019, 12:38
tak sobie przeglądam internet i trafiłem na coś takiego,wklejam tak dla rozluźnienia w temat krakowski żeby przerwać debatę o polskich kobietach … :-D
"To był jeden z najważniejszych meczów w historii polskiej piłki nożnej. 25 września 1927 roku w Katowicach miejscowy klub 1.FC zmierzył się z krakowską Wisłą, a stawką rywalizacji było mistrzostwo Polski. Spotkanie przyciągało uwagę wszystkich kibiców w kraju, z których zdecydowana większość ściskała kciuki za Wisłę. 1.FC Katowice był bowiem klubem niemieckim i zdobycie przez niego mistrzostwa Polski byłoby policzkiem wymierzonym w cały polski futbol. Mecz wspominano przez wiele lat i to bynajmniej nie tylko z powodu emocji sportowych.
Tego dnia od rana do Katowic wjeżdżały pociągi z fanami Białej Gwiazdy, których - według różnych szacunków - mogło być od 5 do nawet 10 tysięcy. W encyklopedii krakowskiego klubu czytamy relację z tamtego spotkania: "Atmosfera była wówczas napięta wobec wrogiej postawy niemieckiej części widowni. Dwie kompanie wojska stały obok w pogotowiu, a boisko było otoczone kordonem policji, gdyby Niemcy chcieli sprowokować awantury. W trakcie meczu nawet widzowie wtargnęli na boisko, ale policja przywróciła porządek".
Powodem burd wywołanych przez fanów gospodarzy był niekorzystny wynik - krakowianie wygrali bowiem 2-0.
W "Głosie Sportowca" z 1958 roku starzy kibice Wisły Rudolf Piekurski i Bronisław Natanka wspominali ten mecz: "Niemcy wtargnęli na boisko, musieli interweniować kirasjerzy na koniach. Ale wracało się do Krakowa uroczyście, z muzyką. Byli to czasy, byli...".
Czasy były to szczególnie ciężkie dla sędziów piłkarskich, którzy na mecze oprócz gwizdka nierzadko zabierali także… pistolety.
- Które chowali pod koszulką sędziowską i tak prowadzili mecz. Z takiego zachowania znany był m.in. arbiter Waksman z Poznania - opowiada dr Robert Gawkowski z Uniwersytetu Warszawskiego, który sporą część swojej pracy naukowej poświęcił badaniom zachowań kibiców przed wojną i tuż po drugiej wojnie światowej.
Sędzia Waksman był polskim nacjonalistą. Podobnie jak piłkarze, działacze i kibice Warty Poznań, której mecze Waksman często sędziował. Ów arbiter gwizdał m.in. w spotkaniu Warty z Cracovią, które odbyło się w 1924 roku. W krakowskiej jedenastce grało w tym czasie kilku Żydów. Waksman podszedł do nich przed meczem i wygrażał, że ma przy sobie pistolet. Tłumaczył, że wziął go na wypadek, gdyby kłopoty sprawiali mu nie tylko kibice, ale i zawodnicy Cracovii. Szczególnie ci o żydowskich korzeniach.
To tak, jakby się PiS pobił z PJN-em
27 września 1927 r. Losowanie stron przed słynnym meczem o mistrzostwo Polski między niemieckim klubem 1.FC Katowice a Wisłą Kraków.
Przed II wojną światową szczególnie złą sławą cieszyli się fani kresowego Junaka Drohobycz. Rozrabiali oni np. na meczach derbowych z Betarem. Podczas jednego z takich spotkań dotkliwie pobili fanów Betaru, za co potem długo przepraszali działacze Junaka. Na nic zdało się jednak bicie w pierś działaczy i zapewnienia o dozgonnym zawieszeniu broni na przyszłość. Miesiąc po tym Junacy znów solidnie zlali kibiców sąsiedniej drużyny. W tamtych czasach pociągi z chuliganami z Drohobycza - a potrafiło ich jechać na mecze nawet 2 tysiące - były pod szczególnym nadzorem policji i wojska. Mimo to w wielu miastach udało im się narozrabiać."
no ja p******* kozak ! :-)