Jest niedziela 6 kwietnia. Z ciekawości oglądam sobie wyścig F1 tylko dlatego, że Robert Kubica wywalczył pole position, nuda jak c***, żeby nie powiedzieć wielki czarny murzyński c***, aż nadchodzi przełomowe 44 okrążenie! Do głowy wpadł mi zajebisty pomysł… i tak dnia 10 kwietnia byliśmy w pociągu do Łodzi aby dzień później zobaczyć 58 derby tego miasta.
Do Łodzi docieramy późnym wieczorem gdzie odbierają nas zaprzyjaźnione osoby. Jako, że z dworca mamy rzut beretem do naszego miejsca pobytu, udajemy się tam pieszo. Wieczór mija już z małym napięciem przed derbowym jednak w końcu kładziemy się spać.
Pobudka późno poranna można rzec nawet wczas południowa, po szybkim wszamaniu śniadania udajemy się na miasto. Na ulicach wszędzie czuć było derbowy klimat, a tylu psów na mieście to nawet rzadko kiedy możemy zobaczyć podczas meczów kadry na Śląskim.
Maszerując po centrum trafiamy na grupę ok. 100 Widzewiaków eskortowana przez 4 kabaryny, za która udajemy się jak się później okazuje w miejsce zbiórki Widzewa. Ludzi w czerwonych barwach zebrało się na prawdę dosyć sporo mimo tego, iż nie mieli pozwolenia na tradycyjny przemarsz, tak więc już na parę godzin przed meczem widzieliśmy , że goście liczbowo zaprezentują się okazale.
Po przemaszerowaniu centrum Łodzi i uzupełnieniu odpowiednich płynów we krwi udajemy się z powrotem do naszego lokum gdzie po godzinie pakujemy się w auto i jedziemy w kierunku al. Unii Lubelskiej. Im bliżej stadionu tym częściej napotykamy auta wypełnione kibicami ŁKSu jak i tych, którzy wybrali pieszą wędrówkę. Auto parkujemy na pobliskim osiedlu i kontynuujemy naszą wyprawę z buta. Wejście na stadion bardzo sprawne i bez większego trzepania (co nas bardzo ździwiło). Na sektorze jesteśmy na prawie godzinę przed meczem i zajmujemy miejsca na trybunie głównej. Z każdą minutą po obu stronach barykady przybywało ludzi, aż w końcu Widzew na ok. 30 minut przed meczem jest już w całości na sektorze (jak na nasze oko ich liczba oscyluje w okół 3-3,5 tys.), natomiast Galera zaczęła pękać w szwach 5 minut przed meczem.
Widzew już przed meczem zaczyna prowadzić głośny doping co robi na nas dobre wrażenie, natomiast dziwi cisza w szeregach ŁKS. Zdziwienie mija w momencie gdy Widzew ma zmianę w repertuarze i eŁKSa zaczyna swoim osławionym „Klubem Łodzi jest…” to co usłyszeliśmy na długo zapadnie w naszej pamięci, bo pierdolnięcie było na prawdę przekonkretne. Tak więc już do pierwszego gwizdka mieliśmy pojedynek dwóch ekip na doping na bardzo wysokim poziomie.
Dochodzi godzina 20.00 i piłkarze obu ekip wychodzą na boisko, na stadionie napięcie czuć było od 5 latków stojących niedaleko nas kończąc na „starszym pokoleniu” panów, którzy bardzo często pozdrawiali sektor gości (zabawnie wyglądał widok ok.70 letniego pana rozpoczynającego „Kto nie skacze…”). Początek meczu i bardzo wyrównany, dobry doping po obu stronach, w końcu przychodzi czas zaprezentowania wypocin łódzkich ultrasów. Zaczyna ŁKS – Na płocie Galery od początku wisi transparent „Sto lat za nami, kolejne wieki przed nami” , a do tego zostaje rozwinięta sporych rozmiarów, solidnie wykonana sektorówka nawiązująca do 100 letniej tradycji ŁKSu. Oprawa wzbudza zainteresowanie kibiców z innymi przekonaniami i szybko manifestują je rzucając pirotechnikę w stronę ów sektorówki. Można powiedzieć, że od tego czasu rozpoczął się maraton rzucania/wystrzeliwania pirotechniki z obu stron. Na ripostę fanów Widzewa nie trzeba było długo czekać i nad ich głowami pojawia się żydowska tablica nagrobkowa z napisem ŁKS w asyście transparentu „ 100 lat nic nie zmieni biel jest niczym przy czerwieni”. Ta oprawa nieco odbiegała jakością od tej zaprezentowanej przez ŁKS jednak jak to mówią „Co kraj to obyczaj”
Po kilku minutach na płocie przed sektorem Widzewa pojawia się trans o treści „Wszyscy w czerwieni zatopieni”, w momencie asystuje mu liczna ilość transparentów z herbem Widzewa oraz dodatkowo zostaje odpalona pirotechnika w liczbie kilkunastu rac. Efekt bardzo dobry i do tej oprawy Widzewiaków nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
W międzyczasie pada pierwsza bramka na stadionie ŁKSu i radość jaka ogarnęła ludzi w okół nas zapadnie nam w pamięci na bardzo długo. Dotychczas dobry doping ŁKSu staje się jeszcze głośniejszy i w memencie Widzew przestaje być słyszalny w okolicach miejsc zajmowanych przez nas. Do końca pierwszej połowy jednak to Widzew ma lepszy doping , prócz tego faktu na trybunach już nic wartego odnotowania.
Wraz z początkiem przerwy po obu stronach widać porusznie, które miało miejsce z powodu zaczęcia przygotowania do następnych opraw. Tak więc później widzimy odpowiednio w tym samym momencie trans na długości Galery „Ziemia Obiecana jest biało – czerwono – biała” w asyście machajek ustawionych w odpowiednie barwy z dodatkiem pirotechniki (stroboskopy i race) natomiast po stronie Widzewa na płot wędruje trans „Wiesz co się liczy? Szacunek Widzewskiej dziczy!” w asyście pokaźnych rozmiarów sektorówki. Obie oprawy wykonane dokładnie. Na boisku uwidacznia się dominacja piłkarzy w białych strojach co zostaje nagrodzone bramką na 2-0. Stadion wybucha radością natomiast po stronie Widzewa zaczynają lecieć pozdrowienia pod adresem trenera Zuba.
Późniejsze wydarzenia na trybunach mają już chyba tradycyjny dla derbów Łodzi przebieg, zaczyna się od rzucania pirotechniki między sobą (race, stroboskopy, OW, rakietnica ze strony ŁKS), wywieszenie dywanu z szali Widzewa i Ruchu czy w końcu spalenie zdobytej przez Tychy flagi Księstwo Pszczyńskie. Te fakty doprowadzają do czerwoności (tym razem już chyba całkowitej

) fanów Widzewa, którzy próbują przedostać się na murawę. Szybko jednak pojawiają się psiury i niestety do niczego nie dochodzi. Od tego czasu wąsy „umilają” fanom łódzkiego Widzewa pobyt w klatce gazując, rzucając granaty hukowe (innowacja w Polsce, chyba przyszła do nas z Czech…) i lejąc wodą wszystkich, którzy zbliża się do płotu.
Z tego co widzieliśmy to dość sporo osób po raz kolejny przekonało się na własnej skórze jak to w Polsce działa aparat prewencji za co z pozdrowieniami CHWDP. Dziwi postawa kibiców ŁKS, którzy gdy policja zaczyna lać Widzewiaków w dużej większości biją brawo… Po jakimś czasie zostają jednak one sprowadzone na ziemie i z Galery słychać „Zawsze i wszędzie...”. W czasie palenia dywanu ŁKS przedstawia sektorówke dwóch psów, którzy rzekomo czerpią info z forum Widzewa, z hasłem przedstawiającym Widzew jako konfidentów. Tej oprawy jednak nie będę oceniał, bo to nie moje podwórko więc nie chce nikogo oczerniać, sama sektorówka wykonana nienagannie. Po paru minutach mecz się kończy, na stadionie szał radości, podziękowania dla piłkarzy, które trwają dobre 20 minut. Wychodząc widzieliśmy jeszcze ognisko na sektorze Widzewa jak się później dowiedzieliśmy była to już całkowicie zniszczona przez mundurowych oprawa.
Same derby oceniamy bardzo dobrze i na pewno jeszcze długo będziemy je wspominać. Ten mecz za sprawą wyniku jak i wydarzeń na trybunach chyba jednak dla ŁKSu jednak i Widzewowi, który prezentował się bardzo okazale nie można niczego ująć.
Do domu musimy zawijać się już niestety w noc po derbach gdyż w sobotę mamy swój mecz. W Katowicach jesteśmy wczesnie rano.
Relacje staraliśmy się napisać w miarę obiektywnie nie ujmując żadnej ekipie.
Do zobaczenia na kibicowskim szlaku.