CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

ultras, hooligans, liczby, ciekawostki, informacje, opisy

Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM

ODPOWIEDZ
Łódzki
Posty: 11
Rejestracja: 29.10.2009, 08:34

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Łódzki » 02.08.2012, 15:01

Tak, jak inteligentnie zauważyłeś nawiązywałem do wydarzeń po meczu Polska-Szwecja. Powtórzę, bo widzę, że nie wyłowiłeś konkluzji. Nikt nie neguje przewagi, czy sprzętu (po obu stronach). Postawiliście się. Też fakt, może nie od razu szacunek, ale pochwała za to. Tym bardziej, że sam wiesz, że wyjście do ekipy Widzewa sprawiało(a) wam delikatnie mówiąc duże trudności. Te uśmiechy litościwie pominę. Ale do sedna. Przypomniałem fakt zostawienia mniej lub bardziej przytomnych kolegów na glebie, co wtedy miało miejsce, żeby zwrócić waszą wybiórczą uwagę na to, że po wielu mocnych akcjach zdarzały się takie rzeczy i uzmysłowić wam, że nie jest to wcale powód do spuszczania się na necie. Tym bardziej jak się podskoczy raz na ruski rok.
Myślę, że możesz sobie spokojnie darować zaznajamianie nas ze swoją martyrologią i zwolnieniami z pracy. Więcej współczucia zyskasz chyba na lksfans czy jak to tam.
...nieszczęśliwego białego żyda, który w oczach ma tylko same łzy...



HighwayToHell 88

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: HighwayToHell 88 » 02.08.2012, 15:24

Polska - Portugalia w Chorzowie 2006 może ktos ma jakies filmy z tego?chodzi mi o atak Ruchu na Gornik..pozniej Lech/Ruch/Hzl - Śląsk/Motor/Miedz/Karkonosze...oraz opis Polska-Bialorus w Łodzi na Widzewie w 2000roku chodzi o awanture z ochrona przed meczem wjazd Łks pod kasy i pozniej podejscie pod stadion Śląska-Wisły i Motoru..i sytuacje wtedy Legii z Wisła..moze byc priv..

Stadionowy
Posty: 396
Rejestracja: 21.09.2009, 08:21

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Stadionowy » 03.08.2012, 22:16

Kilkanaście lat temu,turniej w Białymstoku
Jaga,Wisła,Legia,Widzew
O co miał swojego czasu Widzew pretensje do Wisły/Jagiellonii? Jakaś relacja RTSu z tego turnieju?

Geneza kosy ŁKS-Arka ? Czy przed wspólnym zbieraniem grzybów też było duże ciśnienie?

strona-praska
Posty: 248
Rejestracja: 31.03.2010, 21:57

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: strona-praska » 04.08.2012, 10:43

Był opis tej sytuacji nakreślony przez Widzewiaka. Swoją drogą na tym turnieju miała miejsce ciekawa sytuacja z już śp. legionistą, który wyrwał siekierę szarżującemu typowi z Wisły.

nrth
Posty: 886
Rejestracja: 18.11.2010, 12:03

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: nrth » 06.08.2012, 10:31

W trakcie turnieju ktoś z Jagielloni zaczął cisnąc po Legii, Legia ruszyła w kierunku Jagielloni mając na drodzę kilkanaście osób z Wisły. Z perspektywy Wisły wyglądało jakby razem z Legia ruszył Widzew, który był obok Legii (byłe tez Motor po drodze ale nie pamiętam czy tez brał w ruszeniu udział).
Awanturka została zaraz oczywiście zażegnana.
Po meczu w knajpie na baletach była Jagiellonia, Widzew i Wisła i były dalsze ciągi animozji na linii Wisła - Widzew.
za kim jestes?

Bastian
Posty: 268
Rejestracja: 13.07.2009, 23:07

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Bastian » 06.08.2012, 18:09

dałby radę ktoś wrzucić obszerniejszą relację z tych wydarzeń?

kkkosc
Posty: 808
Rejestracja: 27.02.2007, 00:09
Lokalizacja: Białystok

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: kkkosc » 06.08.2012, 19:33

Bastian pisze:dałby radę ktoś wrzucić obszerniejszą relację z tych wydarzeń?
05.02.1999 w Białymstoku odbył turniej piłkarskich fanatyków.Stawiły się na nim ekipy:Jagiellonii,Wisły,Motoru,Legii,Widzewa oraz Zagłębia Sosnowiec.Jeszcze przed turniejem spotkano się,pogadano i ustalono,że jeśli zajdą jakieś nieporozumienia,to będą one wyjaśniane w męskich rozmowach.Początkowo atmosfera była normalna,nikt nie szumiał.Dopiero w końcówce imprezy odbiło jednemu z fanów Jagiellonii,zaczął wyśpiewywać nieprzychylne piosenki o Legii.Warszawiacy zeźlili się do tego stopnia ,że postanowili dopaść winowajcę,który czuł się bezpiecznie,gdyż był oddzielony od grupy warszawiaków sektorem swoich ziomków.

Legioniści nie czekali,aż ktoś z miejscowych uciszy śpiewaka i ruszyli w jego kierunku.Ponieważ musieli przedrzeć się przez ów sektor buforowy,doszło do sporego zamieszania.Ostatecznie winowajca został mało delikatnie upomniany ,jednak podgrzanych nastrojów długo nie można było ostudzić. Wiślacy mówią,że ów upomniany gostek ledwo kwiknął ,a warszawiacy już się na niego rzucili.Krakowianie mówią ,że się poczuli dość dziwnie ,ponieważ ramię w ramię z legionistami stanęli kibice Widzewa ,co zresztą wcześniej deklarowali. Po całym zdarzeniu sytuacja się uspokoiła ,wznowiono rozmowy.Ustalono,że jest cacy.Po czym Legi i Zagłębie oddaliły się w kierunku miejsc zamieszkania.Wówczas dopiero ponownie wybuchł konflikt między fanami Wisły i Widzewa.Kibol z Łodzi najadł się strachu ,gdy stwierdził,że ma do głowy przytknięty pistolet. -Nie był prawdziwy -mówili potem szalikowcy Wisły.Jednak trudno się dziwić kibolowi Widzewa,że się wystraszył ,wszakże nie wiedział czy koło jego mózgownicy znajduje się giwera,zręcznie zrobiona zabawka czy gazówka.Zresztą w pierwszym i trzecim przypadku efekt ewentualnego pociągnięcia za cyngiel byłby identyczny.Do zadymy jednak nie doszło.

[link]
"Tu chodzi o zasady,parametry.Bijesz się za przyjaciela.Nie uciekasz,Nie zdradzasz się."

Stary14
Posty: 1208
Rejestracja: 04.01.2009, 12:34

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Stary14 » 07.08.2012, 13:24

Częstochowa 1980, Finał Pucharu Polski, LECH POZNAŃ- Legia Warszawa

Relacja 19-letniego wówczas kibola Kolejorza:
Na mecze Lecha chodziłem od dawna, więc nie wyobrażałem sobie, by miało mnie zabraknąć w Częstochowie. Nauczyciel gorąco prosił, bym nie jechał, bo to niebezpieczne , Ani mi było w głowie go posłuchać. Byłem hardy. "Jeżeli pan się boisz to nie jedź pan. Ja jadę!" - powiedziałem zdecydowanie. W podróż udaliśmy się z kolegą pociągiem, tylko we dwóch. Byliśmy już blisko Częstochowy, gdy dowiedzieliśmy się od konduktora, że tamtejszy dworzec został opanowany przez warszawiaków czekających na przyjazd kibiców Lecha. Nie zamierzaliśmy dać się zabić, wyskoczyliśmy, gdy pociąg zwolnił przed dworcem. Informacje kanara potwierdziły się. Aż roiło się tam od Legionistów. Szliśmy w kierunku Częstochowy. Gdy znaleźliśmy się na wiadukcie nad torami kolejowymi, zobaczyliśmy z daleka zmierzającą w naszym kierunku 200 osobową grupę kibiców Legii. Kolega namawiał mnie, byśmy zaczęli wiać, choć akcesoriów kibicowskich w ręku nie mieliśmy. W plecaku miałem zwiniętą flagę i szalik kolegi. A ja mówię: "Nie będziemy uciekać, bo i tak nas złapią, a wtedy nie mamy szans wyjść z tego cało". Postanowiliśmy zmierzać twardo na spotkanie z Legionistami, to była nasza jedyna szansa. Minęliśmy ich bez problemów i odetchnęliśmy z ulgą. Nienawidziliśmy wtedy warszawiaków jeszcze bardziej niż zawsze. Poszliśmy w kierunku klasztoru jasnogórskiego, W parku na wałach spotkaliśmy naszych, kibiców Lecha. Zebrała się nas dość spora grupa, przybywali coraz to nowi. Wpadliśmy na pomysł, by ruszyć na dworzec gdzie miał przyjechać specjalny pociąg z naszymi. Po drodze stoczyliśmy kilka bójek z kibicami Legii, goniliśmy się z nimi po ulicach. W centrum Częstochowy nie było tego dnia bezpiecznie choć mieszkańcom nic nie groziło, o ile nie opowiadali się się za Poznaniem albo Warszawą. Na dworcu Legionistów już nie było, aż pociągu z Poznania wysypało się z rykiem kilka tysięcy osób. Wspólnie, wielką grupą ruszyliśmy na stadion. To był żużlowy obiekt Włókniarza Częstochowa, dość dziwny, bo jedną trybunę miał bardzo wysoką, a drugą o wiele mniejszą. Wszyscy mieliśmy bilety na mecz kupione jeszcze w Poznaniu, niektórzy od razu z biletem na banę. Nie chcieliśmy przeciskać się przez wąskie wejście, więc wyłamaliśmy bramę i w ten sposób kilka tysięcy osób znalazło się na stadionie. Czekała na nas niespodzianka, najlepsze miejsca były już zajęte przez kibiców Legi. Ktoś z tłumu rzucił hasło: "Wywalimy stąd tych gnojów!" Rzuciliśmy się na nich. Próbowali stawiać opór, doszło do zaciętej bitwy na pięści i wyrwane ławki, na kije od flag, butelki. Warszawiacy nie mieli z nami szans. Jeden długo próbował stawiać opór, wywijając nad głową oberwaną drewnianą ławką, ale w końcu musiał ulec. Wszyscy kibice Legii uciekli ze stadionu. Cały należał do nas, mogliśmy sobie wybierać miejsca, Nas było z resztą więcej, o dobre kilka tysięcy, więc legioniści nie mieli z nami żadnych szans. Prawdopodobnie przyjechało nas mniej więcej 10 tys. osób z Poznania. Mieszkańców Częstochowy na stadionie było niewielu. Poznaniaków wpierała grupa zaprzyjaźnionych z nami kibiców Polonii bytom i Odry Opole. Warszawiaków, kibice Zagłębia Sosnowiec. Legioniści znaleźli się poza stadionem, ale nie odpuścili. Po jakimś czasie wrócili, by rzucać w nas kamieniami, a my te kamienie odrzucaliśmy w ich kierunku. Pamiętam, że jeden stojący obok mnie człowiek dostał w głowę. Padł i zalał się krwią owinął sobie potem głowę jakąś szmatą i dalej rzucał w kierunku Legionistów. Między jedną, a drugą grupą kibiców znajdowała się trybuna honorowa. Ludzie tam przebywający opowiadali o przelatujących nad ich głowami kamieniami i butelkami. Część tych "pocisków" spadła na trybunę honorową. Kilka osób ucierpiało, polała się krew. Wreszcie Wreszcie obie strony uznały, że dalsza walka na kamienie nie ma sensu. Trochę się na stadionie uspokoiło. Przy okazji ścigania kibiców Legii doszło do starć także z tymi porządkowymi, którzy nie zdążyli wcześniej uciec. Byli ciężko przestraszeni i rozpierzchli się, a wtedy na stadion wtargnęli następni kibice. Niemal wszyscy na stadionie i w okolicach byli pijani. Pod nogami widzów z wyższych rzędów do niższych turlały się puste butelki. Na samym dole, wzdłuż trybuny, leżały ich całe stosy. Wszystko to działo się na długo przed rozpoczęciem finałowego pojedynku. A potem był już mecz Bardzo przykry mecz. Ledwo się rozpoczął, a już wysoko przegrywaliśmy. W przerwie wielu z nas zdegustowanych tym, co się dzieje na boisku, poszło sobie ze stadionu. Do Poznania dotarliśmy bezpiecznie, a tam już czekały na nas informacje o tym co się działo w Częstochowie, o rozlewie krwi na dużą skalę, op rannych i poległych. Moja biedna matka przestraszyła się nie na żarty, ale ulżyło jej, gdy mnie zobaczyła całego i zdrowego.
GOOD NIGHT left SIDE!

Radek_ZS
Posty: 2062
Rejestracja: 27.03.2007, 17:51

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Radek_ZS » 19.09.2012, 18:59

>>> WORKING CLASS <<<

oldtimer
Posty: 82
Rejestracja: 30.08.2012, 17:54
Lokalizacja: POLSKA

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: oldtimer » 08.11.2012, 20:14

mógłby ktoś wkleić link na forum Wisły, jak gościu o ksywie Cygan opisywał wyjazdy??
ZNAK ORŁA - POTĘGI SYMBOL PROWADZI NAS - MIECZEM I TARCZĄ

zubri
Posty: 83
Rejestracja: 10.12.2011, 11:44

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: zubri » 19.11.2012, 13:35

Witam, poszukuję relacji z meczu Panathinaikos Ateny - Legia Warszawa. Jakby ktoś gdzieś taką posiadał to prosiłbym o wrzucenie.
Zagłębie Lubin Ponad Wszystko

skrewyou
Posty: 74
Rejestracja: 29.05.2011, 20:09
Lokalizacja: Las Vegas

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: skrewyou » 23.11.2012, 20:53

jak było to skasować a nie rozpaczać

Old Shool-owa relacja z 1995 roku !
Kamax Kańczuga - WISŁOKA DĘBICA

Podczas tego meczu zrobiliśmy największą zadymę w historii naszego klubu, walcząc z policją, ochroną, porządkowymi oraz miejscowymi dziadami. Odbił on się bardzo szeroki echem w całej południowo- wschodniej Polsce! Nawet miesięcznik policyjny „997” dał specjalny opis na dwie kartki pt. „ Wojna w Kańczudze”. Niestety w Polsce niewiele było słychać o tym co się wydarzyło. Z całą pewnością można go zaliczyć do jednego z największych zadym wywołanych przez szalikowców w 1996 roku! Jedynie wspomniano o tym w wiadomościach głównych, nie podając jednak sprawców tych wydarzeń (czyli Wisłokę). Mówiono jedynie o zakazach stadionowych i pokazywano ujęcia z awantur czołowych grup w Polsce! W sumie teraz to nic dziwnego, bo zakazy to chleb powszedni obecnych czasów! Jednak w 1996 roku była to pierwsza tego decyzja sądu wobec szalikowców (w każdym razie tak nagłośniona).
Na ten mecz decydujący (właściwie) o naszym powrocie do II ligi zjawia się 7u z KSG. Mamy zamówione dwa autokary i zbiera się nas na miejscu zbiórki około 150 osób. Większość pomalowała sobie twarze w barwach Wisłoki oraz KSG. Także wypożyczamy z klubu około 20 starych pasiastych koszulek. Mamy także 100 balonów i dwie fanfary. Oczywiście na ten mecz masa ludzi wybrała się autami oraz jeden bus. Głównie stara gwardia. W autokarach totalna zabawa przez całą drogę. Jadąc przez Rzeszów gość od nas intonował piosenki mówiąc do mikrofonu (nagłośnienie w autokarze). Jedziemy bez policji. W tym miasteczku co prawda byli szalikowcy, jednak nikt ich nie traktował poważnie. Wiedziałem że niedawno zrobili sobie szale „bandyci z Małopolski” . Wieśniakom to się dopiero co w głowach przewraca! Poza tym jak byliśmy tam w kilku dwa lata wcześniej, z głośników puszczano „disco polo”. Wysiadamy w Kańczudze i nieco zdezorientowani udajemy się grupą w stronę stadionu (pochód na całą ulice). Inni zaglądają jeszcze do sklepu po alkohol, są oczywiście różnego rodzaju promocje . Podjeżdża miejscowa psiarnia jednym radiowozem, uchylają szybę i kozaczą abyśmy… zeszli na pobocze itd.! Śmiejemy z nich, po chwili wychodzą z niego i nas straszą. Obtaczamy radiowóz i nim huśtamy. Ci szybko wsiadają i odjeżdżają. Docieramy pod stadion, po czym połowa ekipy wchodzi sobie lekkim szturmem na stadion. Porządkowi nas proszą abyśmy się wrócili i kupili bilety. Część się wraca i kupuje najtańsze na pamiątkę. To miało być nasze święto, więc nikt nie żałował parę „groszy” na mecz decydujący o awansie do II ligi. Wchodzimy do tzw. klatki i rozwieszamy flagi (łącznie 10). Także na obręczach wieszamy balony. Jest nas w młynie około 150u. Oczywiście na meczu wszystkich fanów Wisłoki było więcej- jakieś 50-80u. Stali, albo siedzieli niedaleko. Pod naszym sektorem widzimy miejscowych pastuszków, którzy przechodzą pojedynczo. Jednak nikt z nich nie miał szala- więc śmiejemy z nich: „co bandyci z Małopolski, gdzie macie szale”- ci nic. Nie ruszamy ich, bo zupełnie nas nie interesowali. Gdy na początku meczu psy otoczyły nas kordonem w około 20 osób + około 20u z ochrony + porządkowi. Wtedy dopiero nie daleko nas wyjęli 3 flagi (szale) i coś tam czasem śpiewali? Było ich max. 30u. Gdy pada bramka dla Wisłoki wpadamy w szał radości- fetujemy. Jednak po bramce wyrównującej miejscowe chamy siedzące obok nas za bardzo się tym cieszyli i coś głupio do nas gadali. Wiedzieliśmy, że pierd… sędzia jest przekupiony i wyraźnie dąży do tego abyśmy przegrali. Tak też się dzieje, bo pada bramka dla miejscowych. Buraczki znowu za bardzo się cieszą, no i ruszyliśmy na nich i paru dostaje po mordach. Dochodzi do awantury z psami i ochroną. Psiarnia zaczęła do nas coraz bardziej fikać i zaczęliśmy się z nimi lać. Głównie leciały na nich połamane brechy i butelki. Przedzieramy się przez kordon i biegniemy w kilkunastu na miejscowych. Ci oczywiście zaczęli uciekać. Kroimy im dwa szale i jedną flagę. Jeden pijany z KSG także gubi w zamieszaniu swój szal. Wtedy to psy zaczęły lać kogo popadło, połamaliśmy ławki i deski leżące za trybunami i tym sprzętem walczyliśmy z psami i ochroną. Wielu od nich ostro dostało po łbach. Kilku od nas też się dostało- głównie uderzenia od twardych pał i pałek ochrony. Oczywiście większość trybuny, która siedziała obok nas mocno się wyludniła, a miejscowi uciekli w pola i tam rozwiesili flagę na siatce ogrodzeniowej. Stało się to w przerwie meczu. Psiarnia z ochroną pozbierała brechy, butelki i także się uspokoili w stosunku do nas. Jednak tylko na chwilę, wzmocnili naszą izolację przed resztą ludzi. Sędzia drukował w najlepsze- kilku z nas nie wytrzymuje i wybiega na murawę go ulać. Wtedy zaczyna się walka z psiarnią na dobre. Ci którzy wybiegli na murawę widząc że sędzia ucieka, biegną wprost na ludzi siedzących po drugiej stronie i tam ich leją. Jednak jest ich zbyt mało (część wyłapuje tam policja pałuje i odprowadza do naszego sektora), przez to kilku naszych też łapie strzały od miejscowych zgredów. My widząc to ruszamy im z pomocą, przełamując momentami kordon psiarni. Cały czas z nimi walczymy na pięści i brechy. Jeden nasz lany przez psa, odbiera mu pałkę i go ulał! Drukarz przerwał mecz na chwilę, jednak zaraz go wznowił. Było widać gołym okiem, że zależymy na tym aby mecz toczył się dalej. Potem nawet nie przerywał go, gdy nasi biegali z psiarnią po murawie z brechami! (a mecz toczył się z dala). Podczas gdy w naszym sektorze i obok trwa walka z psami, jeden od nas, który przybył na mecz ze swoim psem (rotwailerem). Wchodzi sobie od łuku na murawę i idzie spokojnie ze zwierzakiem jakby wyszedł z nim na trawkę (na spacer!). Sędzia w szoku, przerwany mecz. Nikt pod niego nie odważył się podejść. Gdy był blisko środka boiska- miejscowi stojące daleko za ogrodzeniem stadionu w panice uciekali w pole- targając flagę! Nasz schodzi z murawy gdzie leje go psiarnia. My chcemy mu pomóc i wydostać się z klatki, więc walka zaostrza się jeszcze bardziej. Bez przerwy fruwają brechy i butelki. W zamieszaniu jeden od nas dostaje od swojego butelką w głowę, na której się rozbija. Ten tylko się złapał za nią przez chwile i dalej lał się z psami! Nie mając już sprzętu do walki z psiarnią, na moment się uspokajamy. Wtedy to część z nas (ci spokojniejsi) około 30u wychodzi z sektora. Zostaje nas tym samym około 100-110 osób. Psy widząc, że nie mamy już amunicji zaczęły do nas fikać, myśląc że się przestraszymy. Weszli także pod trybunę gdzie pozbierali resztki połamanych desek. Jednak się grubo pomylili. Walka rozgorzała na dobre w około 15 minucie II połowy. Nie mając sprzętu, podczas gdy jedni lali się z psami, inni wyłamali z fundamentami okoliczną ławkę! Jednak była zbyt ciężka, aby całej jej użyć. Widząc że nie wygramy tego meczu przez drukarza, postanawiamy go za wszelka cenę przerwać. Zabieramy piłkę, która wpadła do naszego sektora, chwile później następną i nie oddaliśmy! Gdy już naprawdę nie było niczego, czym moglibyśmy powstrzymać ich pałki, uzgadniamy że opuszczamy stadion! Tak też robimy, drukarz rzecz jasna ani myślał przerwać mecz. Mimo tego, że na trybunach odbywały się regularne walki. Gdy wybiegamy ze stadionu psy widząc to ruszyły na nas (na tyły). Przez to zrobiło się duże zamieszanie, w którym wiele osób dostało pałami, a jeden w wąskim gardle wejścia na stadion zgubił buta. Po opuszczeniu stadionu rzucamy się na okoliczną wiatę (w parku). Łamiemy ją i dostarczamy desek walczącym z psami w wejściu bramy. Oni po jednej stronie- my po drugiej. Leci na nich masa różnego rodzaju sprzętu, a nawet stojący obok śmietnik. Ci podczas każdego odrzutu wycofują się. Gdy wielu z nas ma dostatecznie dużo przeróżnego sprzętu w łapach, ruszamy na nich ścierając się w bramie- ponoszą klęskę i uciekają w panice. Pada w tym momencie jeden gliniarz i się nie podnosi. Dwóch łapie go za nogi i ręce, po czym biegnie z nim jak na wojnie do karetki. W między czasie trwa totalna walka! Po chwili zrobili szyk bojowy i ruszyli zwarta grupą w stronę bramy drąc się… „hurra”! Ledwo dobiegli do niej, a już uciekali przed natłokiem latających brech i innych przedmiotów. Oczywiście chyba nikt z widzów nie patrzył na mecz, tylko na to, co się dzieje w bramie wjazdowej. Gdy pierd… drukarz (o nazwisku Gawron z okręgu Rzeszów {do tego czasu obserwuje składy sędziowskie aby dorwać tego skur…}) zakończył tą parodie meczową, pobiegliśmy jakieś 500 metrów do naszych autokarów. Po drodze wielu z nas, z rozwścieczenia (za wydrukowanie meczu) rozwala szyby w zaparkowanych autach. Inni rzucają sobie kamieniami w okna przypadkowych domostw! Jeden rozwalił sobie breszką szybę w aucie- otworzył je i wyciągną aktówkę z dokumentami. Następnie wywalił ją na drzewo, rozsypując papiery po okolicy! Po dobiegnięciu do autokarów pośpiesznie uciekamy z tej wiochy. Wracając z Kańczugi jechaliśmy przez same pola (głównie buraczane), w około na horyzoncie zero domostw! Zatrzymywaliśmy się kilka razy, albo na odlanie albo czekając na sędziego! Ekipa nasza nie była zdecydowana, co mamy robić- bo raczej było pewne że i tak nas po drodze zatrzymają psy! W jednej z wysiadek, (w polach) jedni poszli grać w piłkę (na polu buraczanym), a chłopaczek od nas ubrał czapeczkę policyjną i zatrzymywał samochody! Ledwo co dojechaliśmy do Łańcuta, a tam psy zabarykadowały nam radiowozami ulicę i zawieźli na komisariat. Następnie wyciągano po trzy osoby z jednego autokaru i prowadzono do środka. Oczywiście prowadzono te osoby za rękę, aby nikt nie uciekł. Reszta psów pilnowałaby autokarów (zamknięto nas na klucz). Powoli schodziła się masa gapiów z okolicznych bloków. Byli tam prawdopodobnie kibice miejscowi, którzy nic do nas się nie burzyli. Tylko obserwowali, a nawet chcieli dać papierosy. Po spisaniu, sfotografowaniu (pierwszego numerkiem) wszystkich z pierwszego autokaru, wzięto osoby z drugiego autokaru. Zabawna była sytuacja, kiedy jeden pozując do zdjęcia robił dziwne miny. Psy kazały powtórzyć zdjęcie, a jego postraszono, że jeszcze raz a go uleją. Oczywiście psiarnia cały czas fikała do nas na tym dziedzińcu komisariatu. Kilka osób podało także fałszywe dane, ale nie skapnęli się. Inny świr od nas śpiewał sobie „jeb… policje”- ci wpadli w szał. Jednak ostatecznie skończyło się na słowach. Psy nie mogły się nadziwić, że mając tak prze chlapane jeszcze znalazł się ktoś, kto ich wyzywa! Po chwili przyjechały pałkarze z Kańczugi na rozpoznawanie. Wielu z obrażeniami, kulejąc i z oklejonymi ryjami. Kazali się nam rozebrać od pasa w górę i brano każdego, kto miał jakieś ślady na ciele. Oczywiście pijanych od razu brano na izbę do Żurawicy k. Przemyśla! Wracając do autokaru zauważamy kradzież około 10u szali Wisłoki, dwie piłki, czapeczkę pałę policyjną. Została tylko jedna dobrze schowana pała i szalik Kańczugi (flagę podarliśmy na stadionie). Po kilku godzinach pobytu na komisariacie wracamy z obstawą psów do samej Dębicy (około 70km).

Bilans całego dymu to: 26u zatrzymanych, w tym izba w Żurawicy. Kilkunastu gliniarzy i ochroniarzy doznało obrażeń! Jednemu prawie urwało ucho, a także drugi stracił przytomność i dopiero odzyskał po dwóch dniach. Także pies czworonożny bardzo mocno ucierpiał. Straty materialne to: połamanych kilka ławek poza obiektem oraz mocno połamana wiata (grzybek). Obrobione sklepy, rozwalone szyby w autach, mocne porysowania lakieru (info gazeta policyjna). W TV Rzeszów nadano reportaż z tych zajść oraz pokazywano zatrzymanych kiboli od nas. Oczywiście wiele artykułów w regionalnych gazetach. Tak więc było to nasze największe osiągnięcie w chuligaństwie! Jednak przyszło nam słono za nie zapłacić. Dwie osoby ostatecznie poszło siedzieć (w tym jeden KSG). Kilka osób od razu uciekło zagranice (bo groziło im więzienie). Ci zatrzymani dostali zakazy wstępu na imprezy masowe na 4 lata! Oraz bardzo wysokie grzywny i kolegia. Z tego to właśnie powodu nasza ekipa się wykruszyła (tzn. nie angażowała się tymczasowo)! Także mieliśmy problemy z jechaniem na mecze w jakiejś normalnej liczbie (Resovia, Tarnovia) lub w ogóle nie wybieraliśmy się. Także przez te parę lat kilkanaście czołowych osób od nas (szefostwo) nie jeździło lub bardzo rzadko na mecze. Tyczy się to także obecności u nas w Dębicy gdzie oglądali mecz zza siatki ogrodzenia!

Kod: Zaznacz cały

"(...)Jak podają źródła, w 1914 roku na 3600 osób, było 2600 Żydów. Stalowa Wola była dla nich zamknięta. Likwidowane były wszelkie próby handlu na terenie miasta. Do dziś dniem handlowym jest sobota. Zostało to ustanowione przed wojną, aby wykluczyć Żydów z targu, gdyż ci mają wtedy święto i nie wolno im handlować(...)"
MÓJ POST JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MOIM OSOBISTYM ZDANIEM

normalny48
Posty: 191
Rejestracja: 08.11.2010, 15:03

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: normalny48 » 23.11.2012, 21:45

skrewyou pisze:jak było to skasować a nie rozpaczać

Old Shool-owa relacja z 1995 roku !
Kamax Kańczuga - WISŁOKA DĘBICA

Podczas tego meczu zrobiliśmy największą zadymę w historii naszego klubu, walcząc z policją, ochroną, porządkowymi oraz miejscowymi dziadami. Odbił on się bardzo szeroki echem w całej południowo- wschodniej Polsce! Nawet miesięcznik policyjny „997” dał specjalny opis na dwie kartki pt. „ Wojna w Kańczudze”. Niestety w Polsce niewiele było słychać o tym co się wydarzyło. Z całą pewnością można go zaliczyć do jednego z największych zadym wywołanych przez szalikowców w 1996 roku! Jedynie wspomniano o tym w wiadomościach głównych, nie podając jednak sprawców tych wydarzeń (czyli Wisłokę). Mówiono jedynie o zakazach stadionowych i pokazywano ujęcia z awantur czołowych grup w Polsce! W sumie teraz to nic dziwnego, bo zakazy to chleb powszedni obecnych czasów! Jednak w 1996 roku była to pierwsza tego decyzja sądu wobec szalikowców (w każdym razie tak nagłośniona).
Na ten mecz decydujący (właściwie) o naszym powrocie do II ligi zjawia się 7u z KSG. Mamy zamówione dwa autokary i zbiera się nas na miejscu zbiórki około 150 osób. Większość pomalowała sobie twarze w barwach Wisłoki oraz KSG. Także wypożyczamy z klubu około 20 starych pasiastych koszulek. Mamy także 100 balonów i dwie fanfary. Oczywiście na ten mecz masa ludzi wybrała się autami oraz jeden bus. Głównie stara gwardia. W autokarach totalna zabawa przez całą drogę. Jadąc przez Rzeszów gość od nas intonował piosenki mówiąc do mikrofonu (nagłośnienie w autokarze). Jedziemy bez policji. W tym miasteczku co prawda byli szalikowcy, jednak nikt ich nie traktował poważnie. Wiedziałem że niedawno zrobili sobie szale „bandyci z Małopolski” . Wieśniakom to się dopiero co w głowach przewraca! Poza tym jak byliśmy tam w kilku dwa lata wcześniej, z głośników puszczano „disco polo”. Wysiadamy w Kańczudze i nieco zdezorientowani udajemy się grupą w stronę stadionu (pochód na całą ulice). Inni zaglądają jeszcze do sklepu po alkohol, są oczywiście różnego rodzaju promocje . Podjeżdża miejscowa psiarnia jednym radiowozem, uchylają szybę i kozaczą abyśmy… zeszli na pobocze itd.! Śmiejemy z nich, po chwili wychodzą z niego i nas straszą. Obtaczamy radiowóz i nim huśtamy. Ci szybko wsiadają i odjeżdżają. Docieramy pod stadion, po czym połowa ekipy wchodzi sobie lekkim szturmem na stadion. Porządkowi nas proszą abyśmy się wrócili i kupili bilety. Część się wraca i kupuje najtańsze na pamiątkę. To miało być nasze święto, więc nikt nie żałował parę „groszy” na mecz decydujący o awansie do II ligi. Wchodzimy do tzw. klatki i rozwieszamy flagi (łącznie 10). Także na obręczach wieszamy balony. Jest nas w młynie około 150u. Oczywiście na meczu wszystkich fanów Wisłoki było więcej- jakieś 50-80u. Stali, albo siedzieli niedaleko. Pod naszym sektorem widzimy miejscowych pastuszków, którzy przechodzą pojedynczo. Jednak nikt z nich nie miał szala- więc śmiejemy z nich: „co bandyci z Małopolski, gdzie macie szale”- ci nic. Nie ruszamy ich, bo zupełnie nas nie interesowali. Gdy na początku meczu psy otoczyły nas kordonem w około 20 osób + około 20u z ochrony + porządkowi. Wtedy dopiero nie daleko nas wyjęli 3 flagi (szale) i coś tam czasem śpiewali? Było ich max. 30u. Gdy pada bramka dla Wisłoki wpadamy w szał radości- fetujemy. Jednak po bramce wyrównującej miejscowe chamy siedzące obok nas za bardzo się tym cieszyli i coś głupio do nas gadali. Wiedzieliśmy, że pierd… sędzia jest przekupiony i wyraźnie dąży do tego abyśmy przegrali. Tak też się dzieje, bo pada bramka dla miejscowych. Buraczki znowu za bardzo się cieszą, no i ruszyliśmy na nich i paru dostaje po mordach. Dochodzi do awantury z psami i ochroną. Psiarnia zaczęła do nas coraz bardziej fikać i zaczęliśmy się z nimi lać. Głównie leciały na nich połamane brechy i butelki. Przedzieramy się przez kordon i biegniemy w kilkunastu na miejscowych. Ci oczywiście zaczęli uciekać. Kroimy im dwa szale i jedną flagę. Jeden pijany z KSG także gubi w zamieszaniu swój szal. Wtedy to psy zaczęły lać kogo popadło, połamaliśmy ławki i deski leżące za trybunami i tym sprzętem walczyliśmy z psami i ochroną. Wielu od nich ostro dostało po łbach. Kilku od nas też się dostało- głównie uderzenia od twardych pał i pałek ochrony. Oczywiście większość trybuny, która siedziała obok nas mocno się wyludniła, a miejscowi uciekli w pola i tam rozwiesili flagę na siatce ogrodzeniowej. Stało się to w przerwie meczu. Psiarnia z ochroną pozbierała brechy, butelki i także się uspokoili w stosunku do nas. Jednak tylko na chwilę, wzmocnili naszą izolację przed resztą ludzi. Sędzia drukował w najlepsze- kilku z nas nie wytrzymuje i wybiega na murawę go ulać. Wtedy zaczyna się walka z psiarnią na dobre. Ci którzy wybiegli na murawę widząc że sędzia ucieka, biegną wprost na ludzi siedzących po drugiej stronie i tam ich leją. Jednak jest ich zbyt mało (część wyłapuje tam policja pałuje i odprowadza do naszego sektora), przez to kilku naszych też łapie strzały od miejscowych zgredów. My widząc to ruszamy im z pomocą, przełamując momentami kordon psiarni. Cały czas z nimi walczymy na pięści i brechy. Jeden nasz lany przez psa, odbiera mu pałkę i go ulał! Drukarz przerwał mecz na chwilę, jednak zaraz go wznowił. Było widać gołym okiem, że zależymy na tym aby mecz toczył się dalej. Potem nawet nie przerywał go, gdy nasi biegali z psiarnią po murawie z brechami! (a mecz toczył się z dala). Podczas gdy w naszym sektorze i obok trwa walka z psami, jeden od nas, który przybył na mecz ze swoim psem (rotwailerem). Wchodzi sobie od łuku na murawę i idzie spokojnie ze zwierzakiem jakby wyszedł z nim na trawkę (na spacer!). Sędzia w szoku, przerwany mecz. Nikt pod niego nie odważył się podejść. Gdy był blisko środka boiska- miejscowi stojące daleko za ogrodzeniem stadionu w panice uciekali w pole- targając flagę! Nasz schodzi z murawy gdzie leje go psiarnia. My chcemy mu pomóc i wydostać się z klatki, więc walka zaostrza się jeszcze bardziej. Bez przerwy fruwają brechy i butelki. W zamieszaniu jeden od nas dostaje od swojego butelką w głowę, na której się rozbija. Ten tylko się złapał za nią przez chwile i dalej lał się z psami! Nie mając już sprzętu do walki z psiarnią, na moment się uspokajamy. Wtedy to część z nas (ci spokojniejsi) około 30u wychodzi z sektora. Zostaje nas tym samym około 100-110 osób. Psy widząc, że nie mamy już amunicji zaczęły do nas fikać, myśląc że się przestraszymy. Weszli także pod trybunę gdzie pozbierali resztki połamanych desek. Jednak się grubo pomylili. Walka rozgorzała na dobre w około 15 minucie II połowy. Nie mając sprzętu, podczas gdy jedni lali się z psami, inni wyłamali z fundamentami okoliczną ławkę! Jednak była zbyt ciężka, aby całej jej użyć. Widząc że nie wygramy tego meczu przez drukarza, postanawiamy go za wszelka cenę przerwać. Zabieramy piłkę, która wpadła do naszego sektora, chwile później następną i nie oddaliśmy! Gdy już naprawdę nie było niczego, czym moglibyśmy powstrzymać ich pałki, uzgadniamy że opuszczamy stadion! Tak też robimy, drukarz rzecz jasna ani myślał przerwać mecz. Mimo tego, że na trybunach odbywały się regularne walki. Gdy wybiegamy ze stadionu psy widząc to ruszyły na nas (na tyły). Przez to zrobiło się duże zamieszanie, w którym wiele osób dostało pałami, a jeden w wąskim gardle wejścia na stadion zgubił buta. Po opuszczeniu stadionu rzucamy się na okoliczną wiatę (w parku). Łamiemy ją i dostarczamy desek walczącym z psami w wejściu bramy. Oni po jednej stronie- my po drugiej. Leci na nich masa różnego rodzaju sprzętu, a nawet stojący obok śmietnik. Ci podczas każdego odrzutu wycofują się. Gdy wielu z nas ma dostatecznie dużo przeróżnego sprzętu w łapach, ruszamy na nich ścierając się w bramie- ponoszą klęskę i uciekają w panice. Pada w tym momencie jeden gliniarz i się nie podnosi. Dwóch łapie go za nogi i ręce, po czym biegnie z nim jak na wojnie do karetki. W między czasie trwa totalna walka! Po chwili zrobili szyk bojowy i ruszyli zwarta grupą w stronę bramy drąc się… „hurra”! Ledwo dobiegli do niej, a już uciekali przed natłokiem latających brech i innych przedmiotów. Oczywiście chyba nikt z widzów nie patrzył na mecz, tylko na to, co się dzieje w bramie wjazdowej. Gdy pierd… drukarz (o nazwisku Gawron z okręgu Rzeszów {do tego czasu obserwuje składy sędziowskie aby dorwać tego skur…}) zakończył tą parodie meczową, pobiegliśmy jakieś 500 metrów do naszych autokarów. Po drodze wielu z nas, z rozwścieczenia (za wydrukowanie meczu) rozwala szyby w zaparkowanych autach. Inni rzucają sobie kamieniami w okna przypadkowych domostw! Jeden rozwalił sobie breszką szybę w aucie- otworzył je i wyciągną aktówkę z dokumentami. Następnie wywalił ją na drzewo, rozsypując papiery po okolicy! Po dobiegnięciu do autokarów pośpiesznie uciekamy z tej wiochy. Wracając z Kańczugi jechaliśmy przez same pola (głównie buraczane), w około na horyzoncie zero domostw! Zatrzymywaliśmy się kilka razy, albo na odlanie albo czekając na sędziego! Ekipa nasza nie była zdecydowana, co mamy robić- bo raczej było pewne że i tak nas po drodze zatrzymają psy! W jednej z wysiadek, (w polach) jedni poszli grać w piłkę (na polu buraczanym), a chłopaczek od nas ubrał czapeczkę policyjną i zatrzymywał samochody! Ledwo co dojechaliśmy do Łańcuta, a tam psy zabarykadowały nam radiowozami ulicę i zawieźli na komisariat. Następnie wyciągano po trzy osoby z jednego autokaru i prowadzono do środka. Oczywiście prowadzono te osoby za rękę, aby nikt nie uciekł. Reszta psów pilnowałaby autokarów (zamknięto nas na klucz). Powoli schodziła się masa gapiów z okolicznych bloków. Byli tam prawdopodobnie kibice miejscowi, którzy nic do nas się nie burzyli. Tylko obserwowali, a nawet chcieli dać papierosy. Po spisaniu, sfotografowaniu (pierwszego numerkiem) wszystkich z pierwszego autokaru, wzięto osoby z drugiego autokaru. Zabawna była sytuacja, kiedy jeden pozując do zdjęcia robił dziwne miny. Psy kazały powtórzyć zdjęcie, a jego postraszono, że jeszcze raz a go uleją. Oczywiście psiarnia cały czas fikała do nas na tym dziedzińcu komisariatu. Kilka osób podało także fałszywe dane, ale nie skapnęli się. Inny świr od nas śpiewał sobie „jeb… policje”- ci wpadli w szał. Jednak ostatecznie skończyło się na słowach. Psy nie mogły się nadziwić, że mając tak prze chlapane jeszcze znalazł się ktoś, kto ich wyzywa! Po chwili przyjechały pałkarze z Kańczugi na rozpoznawanie. Wielu z obrażeniami, kulejąc i z oklejonymi ryjami. Kazali się nam rozebrać od pasa w górę i brano każdego, kto miał jakieś ślady na ciele. Oczywiście pijanych od razu brano na izbę do Żurawicy k. Przemyśla! Wracając do autokaru zauważamy kradzież około 10u szali Wisłoki, dwie piłki, czapeczkę pałę policyjną. Została tylko jedna dobrze schowana pała i szalik Kańczugi (flagę podarliśmy na stadionie). Po kilku godzinach pobytu na komisariacie wracamy z obstawą psów do samej Dębicy (około 70km).

Bilans całego dymu to: 26u zatrzymanych, w tym izba w Żurawicy. Kilkunastu gliniarzy i ochroniarzy doznało obrażeń! Jednemu prawie urwało ucho, a także drugi stracił przytomność i dopiero odzyskał po dwóch dniach. Także pies czworonożny bardzo mocno ucierpiał. Straty materialne to: połamanych kilka ławek poza obiektem oraz mocno połamana wiata (grzybek). Obrobione sklepy, rozwalone szyby w autach, mocne porysowania lakieru (info gazeta policyjna). W TV Rzeszów nadano reportaż z tych zajść oraz pokazywano zatrzymanych kiboli od nas. Oczywiście wiele artykułów w regionalnych gazetach. Tak więc było to nasze największe osiągnięcie w chuligaństwie! Jednak przyszło nam słono za nie zapłacić. Dwie osoby ostatecznie poszło siedzieć (w tym jeden KSG). Kilka osób od razu uciekło zagranice (bo groziło im więzienie). Ci zatrzymani dostali zakazy wstępu na imprezy masowe na 4 lata! Oraz bardzo wysokie grzywny i kolegia. Z tego to właśnie powodu nasza ekipa się wykruszyła (tzn. nie angażowała się tymczasowo)! Także mieliśmy problemy z jechaniem na mecze w jakiejś normalnej liczbie (Resovia, Tarnovia) lub w ogóle nie wybieraliśmy się. Także przez te parę lat kilkanaście czołowych osób od nas (szefostwo) nie jeździło lub bardzo rzadko na mecze. Tyczy się to także obecności u nas w Dębicy gdzie oglądali mecz zza siatki ogrodzenia!
Mocny opis! Dasz radę wygrzebać jakieś foto, czy ciężko? Against Modern Football !
www.startowcy1948.ubf.pl - Serwis Kibiców Startu Radziejów !!!

nowonarodzony
Posty: 400
Rejestracja: 10.02.2012, 11:48

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: nowonarodzony » 24.11.2012, 00:36

na wczesniejszych stronach znalazłem cos takiego
[link]
a konkrenie chodzi mi o fragment:

Sezon 96/97
Widzew traci u nas 3 flagi (Jaworzno+Łowicz+Barwa)

Prawda czy farmazon? Miał w ogole Widzew flagę Jaworzno?

nowonarodzony
Posty: 400
Rejestracja: 10.02.2012, 11:48

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: nowonarodzony » 24.11.2012, 00:38

Poprawiam link bo nie smiga:
[link]

skrewyou
Posty: 74
Rejestracja: 29.05.2011, 20:09
Lokalizacja: Las Vegas

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: skrewyou » 24.11.2012, 13:10

Mocny opis! Dasz radę wygrzebać jakieś foto, czy ciężko? Against Modern Football !
nie jestem z Wisłoki, a te relacje znalazłem w necie i wiele innych osób chciałoby tez foty zobaczyć może ktoś z Dębicy albo Zabrza posiada?

Kod: Zaznacz cały

"(...)Jak podają źródła, w 1914 roku na 3600 osób, było 2600 Żydów. Stalowa Wola była dla nich zamknięta. Likwidowane były wszelkie próby handlu na terenie miasta. Do dziś dniem handlowym jest sobota. Zostało to ustanowione przed wojną, aby wykluczyć Żydów z targu, gdyż ci mają wtedy święto i nie wolno im handlować(...)"
MÓJ POST JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MOIM OSOBISTYM ZDANIEM

..::1952::..
Posty: 187
Rejestracja: 19.04.2011, 17:32
Lokalizacja: Polska

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: ..::1952::.. » 24.11.2012, 15:04

Przybliżył by ktoś mecz z bodajże 95 roku na którym flaga „The Best of Hooligans” zmieniła właściciela z fanów GieKSy na ŁKS-uI jak to jest, że według jednych stracili wtedy 1 flagą, a drudzy twierdzą,że zdobyli na tym meczu 4 ?
Podbijam.


kabel sieciowy
Posty: 57
Rejestracja: 03.07.2011, 18:21

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: kabel sieciowy » 25.11.2012, 23:08

Proszę mnie nie zlinczować za bycie niekumatym, ale mam pytanie.
Kiedy były (jeśli były) złote czasy Polonii Warszawa. Chodzi przede wszystkim o aspekty sportowe (choć nie tylko).
Był jakiś moment gdy Polonia dorównywała choć w małym stopniu Legii?
Albo wygrywała jakieś bezpośrednie starcia?
Pozdrawiam

altgr
Posty: 301
Rejestracja: 09.06.2011, 08:54

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: altgr » 26.11.2012, 07:49

Łódzki pisze:Tak, jak inteligentnie zauważyłeś nawiązywałem do wydarzeń po meczu Polska-Szwecja. Powtórzę, bo widzę, że nie wyłowiłeś konkluzji. Nikt nie neguje przewagi, czy sprzętu (po obu stronach). Postawiliście się. Też fakt, może nie od razu szacunek, ale pochwała za to. Tym bardziej, że sam wiesz, że wyjście do ekipy Widzewa sprawiało(a) wam delikatnie mówiąc duże trudności. Te uśmiechy litościwie pominę. Ale do sedna. Przypomniałem fakt zostawienia mniej lub bardziej przytomnych kolegów na glebie, co wtedy miało miejsce, żeby zwrócić waszą wybiórczą uwagę na to, że po wielu mocnych akcjach zdarzały się takie rzeczy i uzmysłowić wam, że nie jest to wcale powód do spuszczania się na necie. Tym bardziej jak się podskoczy raz na ruski rok.
Myślę, że możesz sobie spokojnie darować zaznajamianie nas ze swoją martyrologią i zwolnieniami z pracy. Więcej współczucia zyskasz chyba na lksfans czy jak to tam.

Po tym wpisie widac, ze tak naprawde w d**** byles i gowno widziales. Tutaj byliscie z Ruchem, a dwie najwieksze wasze porazki w ostatnich latach byly - "sam na sam", po obu stronach mocne bande a wynik zdecydowanie jednoznaczny, katowanie zupelnie nie bylo potrzebne, bo duzo osob od was bezposrednio po walce leazalo i wygladalo jakby byli katowani w 10 na jedna osobe, a ŁKS spokojnie juz pozbierany jechal dalej............taka jest subtelna roznica.
ŁKS Łódź Polska !

altgr
Posty: 301
Rejestracja: 09.06.2011, 08:54

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: altgr » 26.11.2012, 08:03

Aha a co do derbow i walki na bocznym boisku, to ci co pierwi z Widzewa tam wylecieli to nawolywali do walki, pozakladali kominiarki, niektorzy szczeki do geby i stokroc wole taka akcje na plus, niz wleciec na pusty sektor i skroic oprawe w kilkaset osob. A tu starcie po okolo kilkadziesiat osob z obu stron(pozniej nadbieglo wiecej ŁKS).
ŁKS Łódź Polska !

Foxx
Posty: 1154
Rejestracja: 26.02.2007, 16:11
Lokalizacja: Warszawa

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Foxx » 26.11.2012, 13:37

kabel sieciowy pisze:Proszę mnie nie zlinczować za bycie niekumatym, ale mam pytanie.
Kiedy były (jeśli były) złote czasy Polonii Warszawa.
Jeżeli chodzi o liczby, zdarzało się przed powstaniem zorganizowanego ruchu kibicowskiego - od chwili założenia polskiej ligi, że raz było więcej nas, raz KSP. Ten "przekładaniec" zakończył się na naszą korzyść, gdy nałożyły się: długoletni pobyt KSP w III lidze (od 1955), nasze mistrzostwa Polski 1969 i '70 oraz mecz z Feyenoordem:

http://www.youtube.com/watch?v=w3c35tWQJtU

- uważany przez wiele osób za moment przełomowy, gdy zaczął się tworzyć ruch kibicowski w formie fanatycznej -np. kwestia noszenia barw.
(...) Chodzi przede wszystkim o aspekty sportowe (choć nie tylko).
Był jakiś moment gdy Polonia dorównywała choć w małym stopniu Legii?
Albo wygrywała jakieś bezpośrednie starcia?
Pozdrawiam
Były dwa takie, nieodległe od siebie, okresy. Na przełomie lat '80/'90 mieli dobrą grupę ok. 30 zaprawionych wyjazdowców, starszych od biegających wtedy po mieście legionistów. Wiele starć było wtedy raz w jedną, raz w drugą stronę. Starsi legioniści nie brali w tym udziału. W ogóle to był dziwny czas. Jako młodemu, zdarzyło mi się siedzieć na głównej przy K6, dwa sektory od ówczesnego młyna KSP w ok. 40 os. grupie starszej Legii (mecz Polonia - Olimpia E. - głównej, ok. 200 os. grupy warszawsko-elbląskiej policja nie wpuściła na stadion, co skończyło się ganiankami). Gdy po bramce dla Olimpii się cieszyliśmy, spotkało się to z brakiem reakcji (poza pytaniami, dlaczego się cieszymy, przecież TEŻ jesteśmy z Warszawy).

Na tym meczu nie było najbardziej znanego kibica KSP, ale był najbardziej znany legionista - ksywki na tą samą literę - który udaremnił wyciągnięcie przez psa jednego z polonistów z ich młyna. Zdaje się, że to było jakoś tuż po upadku zgody KSP z Lechem.

Potem biegający po mieście legioniści "podrośli", będąc jednocześnie jakimiś 80% warszawskiej ekipy skinheads. Czasy dla Polonii nastały słabe. Z tego powodu ich ówczesny lider sięgnął po naturalnego wroga, jakim dla nas byli anarchiści, punole, itp. W Warszawie to była dość mocna ekipa. Przy okazji różnych koncertów bywały starcia, gdy do przodu byli raz jedni, raz drudzy. "Sięgnięcie" polegało na stawianiu autokarów (dwóch) i używek. Ostatecznie wyklarowała się z tego kilkudziesięcioosobowa grupa, która potrafiła się postawić. Wywodzą się z niej dzisiejsi liderzy warszawskiej antify. Później nastał magiczny rok 1995 i, poza incydentalnymi epizodami, sytuacja się "ustabilizowała".

Tak to widzę.
A co tam w komentarzach na Onecie?

Okrutnik
Posty: 34
Rejestracja: 02.03.2007, 18:37

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Okrutnik » 26.11.2012, 15:57

ostatnio pojawiła się na forum mała wzmianka o czasach Triady i Koalicji. porządkując stare ziny znalazłem opis zajść przed meczem Polska - Luksemburg '98. co prawda niektórzy widząc źródło (Fan Śląsk) machną ręką, ale może kogoś zainteresuje.
[link]
[link]

kabel sieciowy
Posty: 57
Rejestracja: 03.07.2011, 18:21

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: kabel sieciowy » 26.11.2012, 22:27

Foxx
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.

Sven
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2007, 15:02

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Sven » 29.11.2012, 10:57

Znaleziona relacja kibica Tarnovi
Polska- Azerbejdżan 94

Mielec. Bylismy porozrzucani w kilku grupach. Ja byłem w grupie 12-osobowej. Na meczu raczej spokój, choć drobnych starć nie brakowało. Np. obtłuklismy 10 osób ze Stali St. Wola oraz kilku pacjentów z Sandecji, którzy się chyba zgubili koło stadionu. My stracilismy 1 szal na rzecz kibiców z Rzeszowa (Stal, Resovia), którzy na ten mecz zrobili układ (Wisłoka z Igloopolem także), co mnie trochę dziwi, bo ja z Unia w żadne układy nigdy bym nie wszedł. Zdobylismy także kilka barw m.in. Glinika. Na stadionie siedzimy z Cracovia i ŁKSem.

Można prosić o wspominania z tego meczu z perspektywy innych ekip?
[link]

elo1312
Posty: 700
Rejestracja: 24.02.2010, 04:12
Lokalizacja: z kibice.net

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: elo1312 » 29.11.2012, 13:21

Sven pisze:Znaleziona relacja kibica Tarnovi
Polska- Azerbejdżan 94

Mielec. Bylismy porozrzucani w kilku grupach. Ja byłem w grupie 12-osobowej. Na meczu raczej spokój, choć drobnych starć nie brakowało. Np. obtłuklismy 10 osób ze Stali St. Wola oraz kilku pacjentów z Sandecji, którzy się chyba zgubili koło stadionu. My stracilismy 1 szal na rzecz kibiców z Rzeszowa (Stal, Resovia), którzy na ten mecz zrobili układ (Wisłoka z Igloopolem także), co mnie trochę dziwi, bo ja z Unia w żadne układy nigdy bym nie wszedł. Zdobylismy także kilka barw m.in. Glinika. Na stadionie siedzimy z Cracovia i ŁKSem.

Można prosić o wspominania z tego meczu z perspektywy innych ekip?
Ciekawe czy to prawda?
Obrazek BO Z KOLOROWYCH TYLKO TELEWIZORY!!

Barnet
Posty: 1629
Rejestracja: 10.01.2010, 21:47

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Barnet » 29.11.2012, 20:21

panowie opisal by ktos mecz Francja-Polska (1-1) w 1995 na Parc des Princes, podobno byl to jeden z konkretniejszych wyjazdow i sporo sie dzialo
Obrazek

Skrewdriver_
Posty: 3
Rejestracja: 29.11.2012, 20:31
Lokalizacja: Pło.....

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Skrewdriver_ » 29.11.2012, 20:55

elo1312 pisze:
Sven pisze:Znaleziona relacja kibica Tarnovi
Polska- Azerbejdżan 94

Mielec. Bylismy porozrzucani w kilku grupach. Ja byłem w grupie 12-osobowej. Na meczu raczej spokój, choć drobnych starć nie brakowało. Np. obtłuklismy 10 osób ze Stali St. Wola oraz kilku pacjentów z Sandecji, którzy się chyba zgubili koło stadionu. My stracilismy 1 szal na rzecz kibiców z Rzeszowa (Stal, Resovia), którzy na ten mecz zrobili układ (Wisłoka z Igloopolem także), co mnie trochę dziwi, bo ja z Unia w żadne układy nigdy bym nie wszedł. Zdobylismy także kilka barw m.in. Glinika. Na stadionie siedzimy z Cracovia i ŁKSem.

Można prosić o wspominania z tego meczu z perspektywy innych ekip?
Nie byłem na wspomnianym meczu ale byłem na paru meczach reprezentacji w tamtym okresie Polska-Francja,Słowacja,Rumunia 94-96r w Zabrzu i to co się wtedy działo to była KWINTESENCJA chuligaństwa nie sposób tego opisać a wiem że niektórym ciężko w to uwierzyć .

Dr Kamszot
Posty: 245
Rejestracja: 16.12.2008, 16:08

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Dr Kamszot » 30.11.2012, 00:53

elo1312 pisze:
Sven pisze:Znaleziona relacja kibica Tarnovi
Polska- Azerbejdżan 94

Mielec. Bylismy porozrzucani w kilku grupach. Ja byłem w grupie 12-osobowej. Na meczu raczej spokój, choć drobnych starć nie brakowało. Np. obtłuklismy 10 osób ze Stali St. Wola oraz kilku pacjentów z Sandecji, którzy się chyba zgubili koło stadionu. My stracilismy 1 szal na rzecz kibiców z Rzeszowa (Stal, Resovia), którzy na ten mecz zrobili układ (Wisłoka z Igloopolem także), co mnie trochę dziwi, bo ja z Unia w żadne układy nigdy bym nie wszedł. Zdobylismy także kilka barw m.in. Glinika. Na stadionie siedzimy z Cracovia i ŁKSem.

Można prosić o wspominania z tego meczu z perspektywy innych ekip?
Ciekawe czy to prawda?
Tak, to prawda. Wisłoka z Igloopolem w jednym sektorze. Igloopol kroi Stali Mielec jakieś gadżety, ta wpada do sektora i szybko ucieka. Do ciekawostek należy też, że Siarka proponuje układ Igloopolowi. Ten odpowiada, że tylko na ten mecz. Siarka śpiewa "Polonia Przemyśl", a Igloopol odpowiada głośnym "Czuwaj Przemyśl", Siarkowcy byli mocno ździwieni... no cóż nie było wtedy kibice.net. Z ciekawszych rzeczy to chyba też podróż Wisły i Cracovii jednym pociągiem o ile się nie myle...

Dr Kamszot
Posty: 245
Rejestracja: 16.12.2008, 16:08

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Dr Kamszot » 30.11.2012, 01:35

Brak edit... z forum Igloopolu:

Kod: Zaznacz cały

jest i taka ciekawostka w naszej historii...
12.10.1994r. w Mielcu swój mecz rozgrywa reprezentacja Polski. Przeciwnikiem jest Azerbejdżan (po słabym meczu wygrywamy 1:0). Na mecz wybieramy sie 3 autokarami (na moje oko jakies 150-170 osób, jeden z autobusów to przegubowiec..) i sporo przed meczem zajmujemy sektor niedaleko Stali Mielec od początku głośno akcentując igloopolowskie pochodzenie. Nie wiem jak to się stało, ale na meczu siedzimy razem z....Wisłoką. Zajeliśmy jako Dębica prawie cały sektor i wtedy chyba nie było na nas mocnych, bo ekipa była silna. Nas jak już wyżej wspomniałem 3 autokary, ale na sektorze tez sporo ludzi z Debicy niezaangażowanych. Nawet flagi wisiały wspólnie i od czasu do czasu wspólne "Debica". Pod koniec meczu grupka od nas poszła na sektor Stali, która miała wtedy też dobrą ekipę i skroiła im flagę w barwach (ktos napisał, że była to "japonia" i tak też chyba było). Stal próbowała ją odbić i wskoczyła do nas na sektor w parę osób, w miejsce gdzie stał Igloopol. Nasza reakcja, była błyskawiczna, w ruch poszły pieści i kolejarska trąbka, którą jeden z kibiców Stali dostał po głowie, wiec stalowcy szybko wylecieli z sektora, a ich flaga została u nas...Po meczu juz tradycyjnie Stal próbowała zaatakować kamieniami, ale z ich akcji nic nie wyszło bo juz było troche policji; w drodze do autokarów Dębica przegania chłopaków z Korony Kielce po czym spokojnie wracamy do swojego miasta....

Kod: Zaznacz cały

Po bramce widać flagę Wisłoki.
http://www.youtube.com/watch?v=7dCawGtrHWM

Do tego można jeszcze dopisać , że obok nas siedziała Siarka... W pewnym momencie ze strony Siarki padła propozycja jakiś tam układów... Nasi stwierdzili że ok, ale tylko na ten mecz.
Z nami na pewno ktoś z Czuwaju, co zapewne przeważyło o przyszłych stosunkach z Siarką :lol:
Wtedy Siarka miała zgodę/układ z Polonią Przemyśl i pokrzyczała trochę o Polonii... Co spowodowało trochę zamieszania w naszych szeregach. Jednak podtrzymano wcześniejsze postanowienia, że w ten dzień krzywdy sobie nie robimy.

Kod: Zaznacz cały

Ja zameldowałem się na zbiórce pod aglomeracją Tuwima, masa ludzi,większość fleje,flagi,szale,zajebisty efekt,w drodze chóralne śpiewy(darcie do Mielca na całego) podjeżdżamy pod sektor,zaznaczamy swoją obecność,wtedy jeszcze stadion nie był pełen(przyjechaliśmy troszkę wcześniej,aby atmosferę poczuć od początku).Oddaleni od Stali byliśmy jakieś dwa sektory.Doping często głośniejszy niż Mielca,Siara rzeczywiście koło nas,jak Kaesy wchodzą już nie było miejsc wolnych-propozycje dają czy nie można z nami na sektorze,Siara już się napalała-pada hasło czy ich lejemy...Lecz niestety wchodzą na górne grzędy...Szkoda bo w******* mieli murowany.Co do flagi to akcja spontan(Mieeeelec wisieeeelec!!-hasłą leciały że aż miło słuchać)paru kolesi od nas podeszło,"zapytało czy można sobie pożyczyć,dostali zgodę,grzecznie podziękowali i odeszli..dość szybko odeszli,wtedy nie było możliwości zwrotów ani reklamacji(po odejściu od kasy reklamacji nie uznajemy,i takie tam)"trochę z Mielca się wysypało z sektora,lecz tu od razu od nas dostali "zapłatę"(parę strzałów,przekopy,słynna trąbka).Jak wychodziliśmy z sektora,zaroiło się od Mielczan,lekka kamionka,jednak ilość pał ostudziła zapał z obu stron i nic z tego nie wyszło.
A w drodze do autobusów paru z Korony dostało od W. bodajże ...wędką po grzbietach.hehehe.
Powrót,śpiewy,wiadome trunki itd.
Fajne nagranie,na koniec hymnu realizator najeżdża na nasz sektor,ale miałem "grzywe",spoko powspominać stare czasy.
Pozdro:).

Kod: Zaznacz cały

Co do meczu Polska - Azerbejdzan to wcześniej było ugadane że siedzimy razem na jednym sektorze na wzór rzeszowski (Stal siedziała razem na mecz repry w Mielcu (chyba Polska - Izrael)

Skrewdriver_
Posty: 3
Rejestracja: 29.11.2012, 20:31
Lokalizacja: Pło.....

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Skrewdriver_ » 30.11.2012, 20:27

http://www.youtube.com/watch?v=8xB5Zp22sko Wspomnień czar . Parę fajnych starych fan można dojrzeć. klimacik :-)

Zupełnie Zielony.
Posty: 1401
Rejestracja: 19.12.2008, 10:06

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Zupełnie Zielony. » 30.11.2012, 20:57

Dr Kamszot pisze:Tak, to prawda. Wisłoka z Igloopolem w jednym sektorze.
Tak siedzieliśmy (Wisłoka) ale stało się tak dlatego bo przyjechalismy nie co spóżnieni i psiarnia upchała nas do pierwszego lepszego sektora. Akurat w tym gdzie był Iglooopol było duzo wolnego miejsca więc tam nas zaprowadzili. Dopiero wchodząc na niego dowiedzieliśmy się kto będzie naszym sąsiadem. Zajęlismy górne partie trybuny wieszając z boku swoja flagę klubową. Proponuja nam wspólny doping "Dębica" na co przystajemy.
Krótko- zupełnie inne czasy niż obecnie!
ps. Teksty o tym że pytaliśmy się o zgodę na wejscie na sektor czy... niby mielibyśmy dostać domniemany wpier. można włożyć między bajki! Tym bardziej ekipa przyjechała doborowa a osoby od nas były mocno rozjuszone. Do takiego stopnia że Igloopol musiał co chwilę naszych uspokajać że tu jest mecz Polski i zeby był układ na ten mecz (niby skierowany na Stal Mielec). To samo Siarka która co chwile uspokajała naszych (szukających guza) na dole sektora że to mecz reprezentacji i nie szukają zwady.
Tyle tytułem sprostowania.
Za stary już jestem na internetowych bajarzy tworzących alternatywną rzeczywistość!
Spadam z tego forum!
Adminów proszę o usunięcie tego konta!


Zupełnie Zielony.
Posty: 1401
Rejestracja: 19.12.2008, 10:06

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Zupełnie Zielony. » 02.12.2012, 16:48

normalny48 pisze:
skrewyou pisze:Old Shool-owa relacja z 1995 roku !
Kamax Kańczuga - WISŁOKA DĘBICA
Podczas tego meczu zrobiliśmy największą zadymę w historii naszego klubu...
Mocny opis! Dasz radę wygrzebać jakieś foto, czy ciężko? Against Modern Football !
Prosze bardzo:
[link]

[link]

[link]

[link]

[link]
Za stary już jestem na internetowych bajarzy tworzących alternatywną rzeczywistość!
Spadam z tego forum!
Adminów proszę o usunięcie tego konta!

Zupełnie Zielony.
Posty: 1401
Rejestracja: 19.12.2008, 10:06

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Zupełnie Zielony. » 05.12.2012, 10:33

Polska – Anglia (słynny mecz w Chorzowie na "Śląskim") 1993 V 29
Okiem kibica Wisłoki Dębica.
Był to pierwszy mecz reprezentacji na jaki zamierzałem się wybrać. Na zaproszenie kibiców z Zabrza wyjechaliśmy dzień wcześniej pociągiem we dwóch. Po dotarciu wieczorkiem na miejsce (w centrum miasta) okazało się, że gościa z KSG nie było w domu. Jednak nie czekaliśmy zbyt długo, bo już z daleka było słychać rozśpiewaną grupę, która była już niewątpliwie w stanie wskazującym. Jak sie okazało był to sam zainteresowany który przedstawił nam osoby które z nim były, a okazali się nimi dwaj bracia z Małogoszczy (za Koroną) oraz gość z Lublina (za Motorem). Rzecz jasna całe towarzystwo to skinheadzi. Udaliśmy się wszyscy razem na PKP, aby zobaczyć czy przyjechało już Zagłębie Lubin (KSG miał z nimi zgodę my układ). Po przyjeździe pociągu okazało się jednak że nikt od nich nie przybył. Nie mając co ze sobą zrobić wałęsaliśmy się trochę po okolicy PKP czekając na inne pociągi, którymi mogłyby przyjechać zgody KSG oraz nasze (Arka, Zawisza). W między czasie siedząca obok PKP grupa punck-ów najpierw musiała nam ustąpić miejsce na ławce, potem dać na wino, a końcu i tak ich wygoniliśmy z dworca. Z powodu późnej już pory nocnej która nas zastała, niemal wszyscy rozeszli się po domach. Ja za bardzo nie chciałem iść spać, stąd też sam z pewnego nieco oddalonego osiedla wróciłem w nocy na PKP. Tam spotkałem paru tych, co byli wcześniej z nami oraz innych z KSG oczekujących na Arkę. Przyjechało ich trzech i wszyscy byli z Tczewa. Mieli ze sobą małą flagę Legii, którą mówili (...) że skroili Legioniście podczas przesiadki w Warszawie (wcześniej z nimi pijąc). Był już niemal środek nocy, więc potrzebowaliśmy jakiegoś miłego cichego i pustego miejsca, gdzie moglibyśmy dalej melanżować. Gdy już wychodziliśmy z PKP, goście z KSG zagarnęli z niego jakieś dwie właśnie poznane uciekinierki z domu poprawczego (małolaty). Aby upewnić się, że pójdą z nami wzięli im wcześniej podstępem dokumenty. Tak więc powoli razem w ok. 10 osób udawaliśmy się na południową część Zabrza (ok. 3km). Po drodze oczywiście od czasu do czasu śpiewy wychwalające nasze kluby. Także krystalizowała się kolejka chętnych na rozkosze z udziałem dziewczyn. Ponieważ nie było czasu na choćby chwilowy postój w wiadomym celu, nic z tego nie wychodziło. Ponad to były one lekko spłoszone tym, że chętnych na zabawę nie brakowało. Po dotarciu do celu naszej podróży, idziemy do piekarni po bułki i chleb (pracował tam jeden z KSG). Siadamy w parku i kontynuujemy picie. Było chłodno, a w około unosiła się dosyć rzadka mgła. Jeden najbardziej napalony z KSG wziął dziewczynę w krzaczki, ale niestety do niczego nie doszło, bo zaraz za nim udał się drugi i im niespodziewanie przerwał. W końcu laska się spłoszyła całym tym zdarzeniem i więcej nie chciały sie namówić na ulotne przechadzki. Zresztą całe towarzystwo było już bardzo mocno wstawione. Po paru godzinach zaczęło świtać, więc udaliśmy się na miejski, którym pojechaliśmy wprost na PKP. W autobusie było wesoło, ponieważ towarzystwo dalej sobie popijało. Jeden z naszej grupy stojący na chwiejnych nogach, targany ostrymi zakrętami autobusu, obijał się o pasażerów! Inny wypił sobie z gwinta niemal 1/4 flaszki wódki. Rzecz jasna przy okazji rozlewając przepitkę na okolicznych ludzi. W końcu zajeżdżamy na PKP, tam jest już mała grupa gości z KSG czekająca na zgody. Z ciekawszych rzeczy jakie się wydarzyły, to najpierw jechała pociągiem dosyć mała grupa Śląska- paru z KSG obrzuciło pociąg kamieniami. Potem jechał następny z małą ilością fanów Pogoni Szczecin. Jeden z pijanych gości z KSG poszedł na peron, pod pociąg a gdy on ruszał dostał z buta od jednego śledzia. Następnie jechał właściwie cały pociąg ze Śląskiem oraz Lechią. Gdy odjeżdżali posypały się w niego kamienie, prawie momentalnie zaciągnęli hamulec i wybiegli na naszą grupę (ok. 25u). Musieliśmy się zwijać, po chwili Śląsk wsiadł i pociąg odjechał. Potem nic ciekawego się już nie wydarzyło- tzn. nikt już nie jechał przez Zabrze. Ja stałem sobie w szalu Wisłoki na schodach u wejścia na PKP. Nagle z daleka przykuł moją uwagę podjeżdżający tramwaj z Bytomia (obecnie torowisko pod PKP jest zlikwidowane). Niby nic dziwnego, gdyby nie to, że dostrzegłem tam około 10 osób które widząc mnie, nerwowo ustawiali się do drzwi wyjściowych. Gdy tylko się zatrzymał, szybko z niego uciekli w przeciwległym kierunku. Od razu powiadomiłem o tym pozostałe osoby i ruszyliśmy w pogoń za nimi. Gdy ich doganialiśmy po ok. 400m, odwróciła się w naszym kierunku dziewczyna, która przyjechała z nimi. Momentalnie kazała się im zatrzymać i tak też zrobili. Jak się okazało była to Zawisza Bydgoszcz, a dziewczyna od razu do mnie podeszła i pyta z już daleka- "co to za szal"!? Ja mówię Wisłoka- ta zaczęła się śmiać, bo wzięła mnie za kibica Lechii. Dlatego właśnie uciekali z tramwaju, bo myśleli że PKP okupują gdańszczanie. Mówili nam, że od Bydgoszczy jechali niemal całą podróż z Lechitami schowani w jakiejś wycieczce szkolnej. Od razu spytała o to, dlaczego nie byliśmy (Wisłoka) na Chemiku Bydgoszcz (graliśmy wtedy w II lidze). Myślała że się zjawimy na tym meczu (mieliśmy z nimi starą nie kontaktowaną prawie zgodę). Wszyscy ponownie udaliśmy się na PKP, a tam za niedługo przyjechała grupa około 30u z Arki. Następnie poszliśmy do piwiarni, gdzie siedzieliśmy jakieś dwie godziny na piwie i rozmowach. Ponieważ byłem jako jedyny z Wisłoki, więc chętnych na rozmowę ze mną nie brakowało. Najbardziej zagadywała mnie ta dziewczyna z Zawiszy (Ania). W końcu przyszedł czas, aby jechać pociągiem do Chorzowa i wtedy okazało się że jest nas tylko około 15u. Arka zmyła się swoją całą grupą nieco wcześniej. Stoimy na peronie, a obok nas kilkunastu policjantów którzy zamierzali z nami jechać. Podjechał jakiś pociąg, ale psy nam nie pozwoliły do niego wsiąść mówiąc, że pojedziemy następnym. Po chwili się zjawił następny, a na końcu składu było ok. 80u z Piasta Gliwice, który od razu zaczął się do nas rzucać (wyzwiska). Psy zaprowadziły nas na początek składu. Przy każdym postoju, na każdej stacji sprawdzaliśmy z okien, co robią- jednak siedzieli w ostatnim wagonie. W Katowicach - Załężu wysiadł Piast, a wraz z nimi (z drugiej strony) kilka osób jadących z naszej grupy. Tak więc została nas mała garstka poniżej 15u. Tak zajechaliśmy do Katowic Gł. i po małym zamieszaniu przy wysiadaniu, w nieco w rozbitej grupie udajemy się pomostem w kierunku przegubowców, wiozących kibiców na stadion. Właśnie na tym pomoście obczajało naszą grupę paru (prawdopodobnie z Ruchu) jednak mieliśmy pochowane szale, poza tym wraz z nami szła masa ludzi (pikników). W czasie jazdy obok mijała nas masa ludzi jadących na mecz autokarami i prywatnymi autami. Zauważyłem jadącą autokarem skromną grupę Karpat Krosno. Wysiedliśmy nieopodal stadionu, a tam znajdowała się ogromna ilość ludzi podążających na mecz. Głównie małe grupy pikników. Pod obiektem rozeszliśmy się za biletami, nas dwóch z Wisłoki zostało z dwoma Zawiszakami. Nie było już najtańszych biletów, więc za dosłownie ostatnie pieniądze kupiliśmy je u koników. Weszliśmy na stadion, a następnie po obczajeniu naszego sektora (35), przeszliśmy się na około koroną stadionu. Zawisza jak i my szukaliśmy swoich na stadionie. Wiedzieliśmy, że na ten mecz wybiera się autokar z Wisłoki, jednak na to aby ich znaleźć nie liczyliśmy, bo na stadionie były już wtedy dziesiątki tysięcy ludzi! Następnie po obejściu obiektu, rozłączamy się z Zawiszkami i idziemy na sektor 35 (obydwoje mieliśmy przy sobie szale KSG z napisem, którymi się wymieniliśmy). Dodam tylko że choć Wisłoka od już czterech lat miała szale z napisem, jednak nasze były cienkie i jednostronne. Natomiast te KSG były tzw. (wtedy tzw. komputerowe) bardzo pożądane w świadku kibicowskim. Weszliśmy na nasz sektor i usiedliśmy, po drodze zauważyłem na koronie stadionu parę osób, które trzymało flagę… Igloopolu, (którą zaraz szybko schowali). Rzecz jasna oprócz zdziwienia nimi i uśmiechu, nic więcej wśród nas to nie wywołało. Siedzimy sobie i rozglądamy się kto koło nas siedzi, a zaczęło się robić gorąco. Ponieważ jedna ok. 100 os. grupa przegoniła dosłownie koło nas inną także dużą grupę. Z tego, co pamiętam był to chyba (?) Lech i Zagłębie Sosnowiec, jednak tego już po latach nie jestem pewien. Ponieważ w okolicy było nie za ciekawie, postanowiliśmy się jeszcze przejść po stadionie. Po drodze mijamy wiele grup, w tym m.in. osobnika któremu policja w bucie znalazła kastet. Przechodzimy także pod grupa angielską. Idąc mieliśmy beznadziejne humory. Nie dość, że byliśmy tylko we dwóch, nie mieliśmy na bilet do Dębicy (nie mieliśmy żadnych pieniędzy), to w dodatku posiadaliśmy przy sobie schowane szale KSG (a byliśmy lekko ubrani). Nagle moje zmęczone nocnymi wojażami spojrzenie padło na długie i szerokie schody, którymi do góry szli jacyś kibice. Jeden z nich, który idzie na przedzie jakoś dziwnie się na mnie patrzy. Ja także się na niego patrzę i czuje, że go znam! Byłem bardzo zmęczony i niedospany po pijackiej nocy więc ten czas naszego wzajemnego gapienia się przeleciał szybko, jednak mnie się to wydawało bardzo długo. W końcu dotarło do mnie, że to jest gość z Wisłoki!- tak jak wesoła reszta idąca za nim. Obydwoje z kumplem wpadliśmy w szok i niedowierzanie, że pomimo takiej masy ludzi udało się nam na nich dosłownie wpaść. Indywidualne znalezienie naszej grupy autokarowej byłoby nie możliwe. Najciekawsze było to, że także mieli bilety na ten sam sektor co my, a przyjechało ich ok. 55u. Po zajęciu miejsca, zauważamy że poniżej nas stoi podobna liczebnie grupa Motoru Lublin (od razu gadamy z nimi). Choć byliśmy do nich nastawieni pokojowo, to oni często do nas mówili, że jest to mecz polski i że jest OK. Zaczął się mecz, mieliśmy ze sobą biało - czerwoną flagę „Dębica” (zrobiona przez zgreda) którą tylko czasem trzymaliśmy nad głowami, bo się spóźniliśmy i nie było już miejsca na jej wywieszenie (na dole). W przerwie zauważamy, że nieco powyżej nas jest, mała grupa KSG. Oczywiście nie będę pisał co się działo na meczu, bo każdy wie ze doszło do totalnej zadymy między „pewnymi” grupami kibiców a potem wygonienie policji z sektora przez nich zajmowanego. Dodam tylko, że działo się to prawie naprzeciwko naszego sektora, po drugiej stronie stadionu. Po meczu idziemy wraz setkami ludzi około godzinę czasu na parkingi, a były one w okolicach stadionu GKS Katowice. Byłem tak bardzo zmęczony, że ledwo wlokłem się na nogach, a oczy mi się same zamykały. Było ciemno, a tylko od czasu do czasu ulice i masę ludzi rozświetlały latarnie. Kątem oka zerkałem na kurtkę gościa od nas i tak szedłem niemal przez całą drogę. Wchodzę do autokaru, siadam i patrzę na ludzi w około, którzy się na mnie gapią! W końcu zrozumiałem, że o zgrozo nikogo nie znam. Okazało się, że pomyliłem sobie kurtkę mojego kolegi, z kimś innym idącym obok. Z przerażeniem wyszedłem szybko z tego autokaru i zacząłem panicznie wręcz rozglądać się po okolicach, a wokoło było wiele autokarów. Na szczęście nasi byli nieopodal nie opodal więc znalazłem ich bez większego trudu. Ruszyliśmy w drogę powrotną, ja zająłem sobie miejsce do leżenia na podłodze (na kocach). Poza tym nasz autokar miał mały nadkomplet. Droga mija bez przygód, zatrzymujemy się jedynie w przy ulicznej sieci barów i sklepów między Bochnią a Brzeskiem. Po chwili podjeżdża autokar z Karpatami. Ci widząc nas pospuszczali głowy i starali się nas wyraźnie nie drażnić. Nie robimy im krzywdy, jedynie jeden od nas ogląda sobie ich szal, po czym znika z nim. Karpaty domagają się zwrotu, ale widząc że nic nie wskórają, zaraz odjeżdżają. Podjechał także autokar z… Igloopolem (było ich znacznie mniej od nas). Jednak widząc że my tu jesteśmy, od razu odjechali! My dłużej tam zabawiliśmy, między innymi kradnąc trochę różnego towaru, w tym skrzynkę mandarynek (niby nic dziwnego ale pamiętajmy ze to był 1993 rok). Następnie spokojny powrót do Dębicy. Jest to najlepszy wyjazd w moim życiu obfitujący w całą masę przeróżnych zdarzeń, a dodam tylko, że miałem wtedy niecałe… 16lat :)
Obrazek
Ekipa Wisłoki.
Za stary już jestem na internetowych bajarzy tworzących alternatywną rzeczywistość!
Spadam z tego forum!
Adminów proszę o usunięcie tego konta!

Adam 1946
Posty: 364
Rejestracja: 02.08.2007, 10:11
Lokalizacja: Bydgoszcz/Katowice

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Adam 1946 » 05.12.2012, 11:09

Szkoda że te czasu już nie wrócą ... dotyczy wyjazdów jak na filmie powyżej eh
[link]
i te szale własnej roboty do ziemi hehe
ZAWISZA 4EVER

Rejtan
Posty: 37
Rejestracja: 22.02.2012, 20:25

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Rejtan » 05.12.2012, 16:05

Czy w drugiej połowie lat 90-tych (być może był to sezon 96/97) podczas meczu Motor - Radomiak działo się coś konkretnego czy może doszło tylko do niedużych przepychanek między obiema ekipami? I czy prawdą jest, że był to pierwszy mecz na Zygmuntowskich, na którym kaski użyły shotgunów?

krecikgryf
Posty: 268
Rejestracja: 17.10.2008, 07:25

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: krecikgryf » 05.12.2012, 16:25

Rejtan pisze:Czy w drugiej połowie lat 90-tych (być może był to sezon 96/97) podczas meczu Motor - Radomiak działo się coś konkretnego czy może doszło tylko do niedużych przepychanek między obiema ekipami? I czy prawdą jest, że był to pierwszy mecz na Zygmuntowskich, na którym kaski użyły shotgunów?
Zawsze myślałem że pierwszy raz k**** użyły shotgunów na derbach Arka - Lechia przy Ejsmonda 19.10.1997
Prosimy o głos kibiców Motoru bądź Radomiaka.

Wells
Posty: 256
Rejestracja: 16.01.2010, 21:26

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Wells » 12.12.2012, 21:28

z przymrużeniem oka:

[link]

Sven
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2007, 15:02

Re: CHULIGAŃSKIE (i nie tylko) WSPOMNIENIA ....

Post autor: Sven » 14.12.2012, 18:53

Polska - Słowacja 5:0 (07.06.1995)
http://www.youtube.com/watch?v=8xB5Zp22sko

Czy dobrze widzę? Flagi Slovana Bratysława w 1:0?
[link]

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Adam_AG, dres i kaptur, Gość123, jastrzabolek, w90 i 169 gości