Post
autor: nisc » 03.01.2016, 12:07
rok 1996, padziernik- Stomil Olszyn - KSP, we dwóch postanawiamy wybrać się pociągiem wesprzeć zgodę w Olsztynie, spodziewając się zarówno przyjazdu Polonii jak i Jezioraka, który miał z nimi zgodę. Dojeżdzamy do Olsztyna bez przeszkód, tylko w Morągu widzimy wsiadający FC Stomilu. Ponieważ jesteśmy 110% casual, czyli bez barw (poza metalowymi wpinkami) oraz ogólnie w dżinsach czyli nie na ustawkę, do niczego nie dochodzi ;-) Na stadionie normalnie bez eskorty idziemy na sektor gości, gdzie stajemy sami na długi czas przed rozpoczęciem meczu. Potem dojeżdza około 15-20 osób z Jezioraka i kolejne dwie z Gdyni, Polonii brak...Mecz bez historii, Stomil wyraźnie ma ochotę "pogadać" z Jeziorakiem, obstawiam, że myśleli że nasza czwórka jest ze stolicy. IKS opuszcza stadion przed końcem meczu w eskorcie milicji (z której byli raczej zadowoleni). Naszym dwóm kolegom którzy przyjechali na stadion taryfą puszczają nerwy z obaw przed Stomilem (oficjalnie z powodu pośpiechu żeby zdążyć na pociąg) i także zmywają się ze stadionu. Ja i kolega M. spokojnie czekamy na końcowy gwizdek i udajemy się na dworzec kolejowy. W kolejce po bilety obczaja nas FC Morąg, postanawiamy wyjść z dworca i "wycofać się na z góry upatrzone pozycje", skręcamy na prawo od budynku w kierunku autokomisu, przed którym dogania nas kilka osób ze Stomilu, kolega M. mówi że nie chce mu się biegać bo ma podkręconą kostkę więc odwraca się i wypłaca bułę pierwszemu rozpędzonemu/zaskoczonemu Stomilowcowi, leci parę strzałów z obydwu stron, my raczej bardziej ucierpieliśmy ale nie na tyle żeby znaleźć się na glebie itp...przeskakujemy płotek do środka autokomisu a Stomil...nie rusza za nami jako że pojawiają się właściciele w skórach i mówiący wschodnim narzeczem....nam udaje się przedostać w stronę torów i piechotą uderzamy na dworzec Olsztyn Zachodni, a stamtąd jakąś osobówką do Elbląga i potem do Gdyni, wyjazd udany obstawiam że OKS do końca nie wiedział z kibicami jakiego klubu miał do czynienia...
Polonia Bydgoszcz - Gwardia Koszalin, sezon 2002/03, ponieważ nie wypalił nam wyjazd do Myszkowa wczesnym rankiem w 4 osoby udajemy się na Gwardię do Bydgoszczy. Na miejscu piękna pogoda i pustki na mieście. Docieramy na stadion, przy wchodzeniu na który obcinani jesteśmy z korony stadionu przez jakąś ekipę. Obchodzimy wiraż i wchodzimy na sektor gości, na którym znajduje się już około 20 osobowa grupka Gwardzistów. Ekipa z korony okazuje się...Polonią!!! chociaż my cały czas wmawiamy Koszalinianom co innego, twierdząc że na 100% jest to Zawisza...Po meczu na jednej ze stacji, nazwy nie pamiętam, wysypuje się z aut ekipa BKS-u, Gwardia chce wyjść z pociągu (po prawdzie nie wszyscy ale duża część), jednak R. z Gwardii stojący przy drzwiach zostaje trafiony kamlotem/butelką w głowę. tarasuje wyjście i pociąg w tym samym czasie rusza, fakt, nikt nie pociągnął za hamulec, uważam że tu porażka KSG, bo była okazja do zmierzenia się ze zbierajacą się u siebie raz na 3-4 lata ekipą-widmo...W rewanżu w Koszalinie oczekiwano zjawienia się BKS-u, oczywiście oficjalnie zero, dwóch incognito, nawet strzelili fotki z głównej trybuny żeby udowodnić że byli..na ten rewanżowy mecz z Gdyni przybyło w poszukiwaniu wrażeń kilka osób. Wracając do wyjazdu do Bydzi, jeden z wirażków BKS miał na sobie czarno-niebieski dres, stąd (i po ocenie gabarytów) nasze przeświadczenie o tym że mieliśmy przed sobą Zetkę...Po latach uważam że Polonia Bydgoszcz miała jakiś tam potencjał, jednak z powodu notorycznego opuszczania wyjazdów nie dała wielu klubom dać szansy sprawdzenia się, a u siebie jak się pojawiali to raz na ruski rok...
pozdr
TYBET JEST SERBSKI