www.warhouse.pl

Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

ultras, hooligans, liczby, ciekawostki, informacje, opisy

Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM

ODPOWIEDZ
Kubuś_Puchatek
Posty: 41
Rejestracja: 03.03.2018, 22:37

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Kubuś_Puchatek » 04.03.2018, 22:06

halodrol pisze:
04.03.2018, 01:13
Koledzy z Wisły...
Różnie bywało i różnie jest, ale żeby na forum k.net wylewać swoje żale do konkretnych osób to jest bardzo słabe, baaardzo słabe...
Jestem wrogiem tekstów typu "powiedz mu to w twarz", ale tutaj aż się prosi napisać: masz jakiś żal o aktualną sytuację do podejdź do aktualnego szefostwa i to wygarnij...
Kto jest w grze ten wie o co chodzi.
Była szansa 3-4 lata temu wytępić cracovię na amen a tymczasem z własnej woli doprowadzono do sytuacji, że młodych po stronie KSC zrobiło się w c*** dużo... prokocim, rżąka, podwawelskie, kazimierz, skawina, nawet kurdwanów...
Rzeczywistość jest jaka jest, ale albo działamy w jednym kierunku albo dajemy wodę na młyn cracovii.
Jak widzę pierdolenie, że Z. jest taki i owaki to mnie szlag trafia, chociaż też szlag mnie trafia jak widzę kolejne w 100% oddane sprawie osoby odpalone z ekipy, ale życie takie jest i albo ciągniesz ten wózek z nami albo - bez urazy - wypierdalasz, bo cosobotnie (bezskuteczne dodam) przeszukiwanie knajp i klubów na rynku i kazimierzu w poszukiwaniu JG to coś nieznane z lat poprzednich a pokazujące jak WSH czuje się pewnie w KRK. Polityka przynosi efekty i nawet jeśli pod wieloma względami jest po prostu zła to przynosi efekty.

ad@ kubuś puchatek: co niby masz na myśli? bo jestem z devilsów i nie rozumiem o c*** chodzi?
Co rok najlepsi zawodnicy zasilali szeregi WSH, za wyjątkiem założycieli, którzy nie byli tym zainteresowani, póżniej ekipa po prostu zakończyła działalność bo każdy młody sportowiec z miejsca zostawał sharkiem i tyle. Od około 2003 np. wówczas 16-18 letnie wariaty np.słynna ekipa z Bojek z Kurdwanowa od kopa wchodzili do głównej bandy.

aha i co to za stwierdzenie: Guli legendarny gniazdowy. Zwykły chłopak na gnieździe, po prostu z charyzmą do tworzenia klimatu i tylko tyle. Legendarny to był Mariusz pod koniec lat 90' a naaawet niejaki Sosnowiec (tylko nie zjebcie mnie, że nie :) ja tylko porównuję do innych gniazdowych) w ostateczności Sp. z Borku miał lepszą charyzmę i umiejętności porwania tłumu. A Guli? gniazdowy jak gniazdowy. Pozatym ludzie!!!!! to tylko gniazdowy. TYLKO.
Chdziło mi właśnie o założycieli. Dlaczego nie zostali sharkanami powinienneś wiedzieć. Co do tej mitycznej ekipy Wisły z końca lat 80 i początku 90. Patrząc z dzisiejszej pespektywy to były zwykłe żule i pijaki. Okradali swoich kibiców i gnębili bez żadnych powodów. Ot taki zdegenerowany element. Żeby nie było, że czepiam się tylko Wisły, bo to dotyczyło całej Polski. Ci wielcy mityczni chuligani z tego okresu to w 90% byla zwykla patologia połączona z żulerką. Mieli wyjebane na młodszych kibiców. Tak mniej więcej od drugiej połowy lat 90, na stadionach w Polsce nastąpiło przejmowanie władzy na trybunach przez nowe, młode pokolenie. Często łączyło się to z siłowymi rozwiązaniami i spuszczaniem wpierdolu tym starym patusom. Wracając do tematu, to ostatnie 10 lat pod względem krzywych akcji w stosunku do swoich dobrych chlopakow na Wisle jest ewenementem na całą Polskę. Ile dobrych osób wsh skurwilo to się w pale nie mieści.



halodrol
Posty: 772
Rejestracja: 10.01.2010, 21:15

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: halodrol » 04.03.2018, 23:15

@kubuśpuchatek
Odniosę się tylko do odpowiedzi do mnie: konflikty jak to między dorosłymi ludźmi mającymi ambicję przywódcze. Moim zdaniem normalka w każdym zbiorowisku mężczyzn. Z resztą co się u was dzieje w kwestii konfliktów właśnie na szczytach władzy to cytując ciebie: w pale się nie mieści.

ts06
Posty: 333
Rejestracja: 27.07.2013, 22:21

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ts06 » 05.03.2018, 00:10

p********* Kubusiu.W lata 80te nie wnikam ale już ten przełom i początek lat 90,pod przywództwem W. to nie była ekipa żuli.Kojarzysz bodajże 95 i Paryż?.Miało być honorowo, wyszło jak zazwyczaj.A jeszcze wcześniej i to sporo gdzie zajebaliście chłopa z Pogoni?.Posprzedawaliście się a potem dumnie wywiesiliście flagę 1-0.Tego co u nas się stało w ostatnich 2,3 latach nie będę komentował ale musisz sobie zdawać sprawę że to wasz regres spowodował, że dochodziło na Wiśle do takich sytuacji.

Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Psiak » 05.03.2018, 11:00

parezdan pisze:
01.03.2018, 18:44
- Nie było hooliganów przed przełomem lat 80/90. Funckjonowały wtedy Koła Sympatyków, koła Kibiców itp. Dużo młodych chodziło na mecze, ludzie się bili ogólnie jak zawsze między sobą, zdarzały się na mieście animozje na tle klubowym itp. Ale to były emocje raczej jak między fanami hokeja w kanadzie. Było to bardzo ważne, ale nie było rozjebywania wroga za wszelką cene, łowów przed meczami, krojenia barw (wydziarganych przez babcie szalików), kosy w krakowie zawsze latały, ale wtedy nie było to na podłożu kibicowskim, nie było interesów i gangsterki.
Piszesz nieprawdę.
Było krojenie, były bijatyki, były łowy itp.
Np. na początku lat 80-tych (prwdopodobnie 82 lub 83) Wisła wjechała wam na hokej, co odbiło się głośnym echem w Krakowie. Przyczyna? Zwiększona wasza aktywność w sprawach h. Chodziło głównie o krojenie małych, słabych grupek i jednostek podczas meczów kosza przy R22. Poza tym praktycznie każde styczniowe Derby obfitowały w wiele bójek z jedną ze słynniejszych, z połowy lat 80-tych, której fragmenty pamiętam nawet z TV. Ekipy lały sie na trybunach i na murawie.
Z opowieści dziadka w latach 60-80 tak to wyglądało:

Co ciekawe nie było wtedy płaszczyzny, że Wisła to ubecy, a Cracovia żydzi. Pamiętam głównie, że na Wisłe było, że to Czarna Wieś (tak się nazywała wcześniej wieś w miejscu R22), klub ludności napływowej i wieśniaków - co oczywiście nie do końca było zgodne z realiami, dużo osób mieszkających na śródmieściu i pochodzących z Krakowa kibicowało Wiśle. Cała trójka nie lubiła Hutnika i ogólnie całej huty, traktując ją jako karę od komunistów za 3XNIE w wyborach po wojnie.
Ponownie mijasz sie z prawdą. Odkąd pamietam, czyli gdzieś od 83r. jechało wam sie od "Żydów". Juz wtedy popularną przyspiewką było "Było ich sześciu..." Wy "ubeków" wprowadziliście w ubiegłej dekadzie.
Tak mniej więcej sumując - Kraków był podzielony 40/40/20 miedzy Cracovie, Wisłę, Garbarnie.
Moze przed wojną tak, ale nie w latach 70-80.
W tych czasach Wisły było więcej, co choćby nawet widoczne było na Derbach. Garbarni, która miała kibiców wyłącznie na Ludwinowie, mogło być max 5%.
Huta była podzielona między Hutnika i Wisłe - nie bylo Cracovii na hucie.
Cracovia na Hucie była zawsze, ale w zdecydowanej, niezorganizowanej mniejszości.
I później mamy przełom lat 80/90. Pada komuna, trafiają do polski ziny kibicowskie z zachodu, głównie Anglii, materiały z awantur i inne informacje o chuliganach ze stadionów.
Nagle wszyscy chcą być chuliganami i z dnia na dzień zaczynają się tworzyć bandy - niezależne od Klubów Kibica.
Na przełomie tych lat Wisła miała już wyklarowaną i wyselekcjonowaną ekipę, nie różniąca sie oraganizacyjnie praktycznie niczym od obecnych (np. na Pol-Ang w 89 EKIPA pojechała autami).
Na śródmieściu wtedy była znaczna przewaga Cracovii. Wisła była po zachodniej stronie parku krakowskiego i ogólnie alei, oraz liczna grupa sympatyków na tzw Gródku, czyli miedzy plantami, a dietla. Ci z gródka Kończą aktywne kibicowanie, lub przechodzą na drugą stronę zaraz na początku lat 90, gdy Śródmieście się aktywizuje pod szyldem Cracovii, gdzie dodatkowo z drugiej strony przejebany Kazimierz, gdzie w latach 90 i na poczatku 2000 mieszkała najbardziej przejebana banda w Krakowie. Pamiętam na placu żydowskim jak stało po 50 chłopa, gdzie połowa przed 18, a połowa po wyrokach.
Co do przewagi nie będę dyskutował, bo to nie moje rejony, ale Kazimierz był Wiślacki z bardzo mocna bandą. Generalnie Rynek i okolice dworca, do drugiej połowy lat 80-tych (do pojawienia sie Skinheads) były bardziej Wiślackie, niż wasze. Chłopaków często widać było min. na Floriańskiej, gdzie kręcili ludzi na "trzech kartach", albo na budkach pod dworcem, gdzie często stały te same twarze.
Dalej okolice dworca, aż po łobzowską, a z zachodu nowy kleparz i krowodrze też mocna Cracovia, Wesoła, czyli to po drugiej stronie galerii i dworca też Cracovia, plus oczywiście Salwator. To jest kolebka kibicowska Cracovii. Do tego dochodzi Prokocim z przejebanym Kozłówkiem, Piaski z wiadomą postacią, po 1990 osiedla nowohuckie, trochę Pasów na starej olszy, III Strona ruczaju itp
Nowy Kleparz, Krowodrza, zawsze pamietam tu Wisłe, tak samo jak np. na Siemaszkach na początku lat 80-tych.
Cały Ruczaj czy choćby Kurdwanów to kolebka Wisły.
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

Król2002
Posty: 61
Rejestracja: 22.02.2018, 11:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Król2002 » 05.03.2018, 15:52

Podsumuje trochę wątek, który jakiś czas temu zacząłem z nadzieją na pozytywne rozkręcenie rozmowy. I udało się . Temat odżył na nowo. Rzuca się w oczy fakt, że w II poł lat 80-tych Cracovii było jak na lekarstwo a Wisła była jedną z najlepszych ekip w Polsce.

Dzieciaki wychowane na małpowaniu haseł o GTS-ie nie mają pojęcia o tej epoce bo każdy klub, także Cracovia poddane były Partii-takie czasy. W latach 80-tych to m.inn kibice Wisły walczyli już czynnie właśnie z milicją, były już zadymy/w tym liczne na Hucie o podłożu Solidarnościowym/. W tym czasie ekipy Cracovii w ogóle nie było lub kiełkowała. Wystarczyło kilka lat, żeby kolokwialnie-przerzucić pół Krakowa i niezależnie od dyskusji na ten temat-to precedens chyba na skale światową. Niezależnie od argumentów typu:to wina samych wiślaków zbudowanie swojej pozycji i w ogóle egzystencji w mieście na przerzutach jest faktem .

Spireite
Posty: 18
Rejestracja: 27.02.2007, 21:12
Lokalizacja: Nowa Huta Polska

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Spireite » 05.03.2018, 15:52

na Hucie to mogli pracować, walki z milicią były w Hucie

Król2002
Posty: 61
Rejestracja: 22.02.2018, 11:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Król2002 » 05.03.2018, 16:45

Ja p...ile tu ludzi robi byków i błędów daj se spokój. W Krakowie wielu rdzennych tak mówi, choć istotnie może być to błąd......gadaj na temat Profesorze polonistyki

W-G
Posty: 136
Rejestracja: 23.05.2010, 06:52

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: W-G » 05.03.2018, 17:06

Spireite pisze:
05.03.2018, 15:52
na Hucie to mogli pracować, walki z milicią były w Hucie
Może kwestia pracy na Hucie wlasnie, ale u mnie w domu w sercu Huty też często mówiło się "na Hucie"

Królu złoty zapomniałeś dodać do twych wniosków ze pozalowali wprowadzenia sprzętu. Nie potrzebny Twój dziecięcy głos w tej dyskusji.

Król2002
Posty: 61
Rejestracja: 22.02.2018, 11:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Król2002 » 05.03.2018, 18:41

Troche bawi mnie to, że bierzesz mnie za dzieciaka tymczasem mój nick nie ma nic wspólnego z wiekiem i być może jestem starszy od ciebie....w każdym razie staram sie gadać na temat a nie czepiać rozmówców bo chyba taka jest idea forum

W-G
Posty: 136
Rejestracja: 23.05.2010, 06:52

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: W-G » 05.03.2018, 20:37

Król2002 pisze:
05.03.2018, 18:41
Troche bawi mnie to, że bierzesz mnie za dzieciaka tymczasem mój nick nie ma nic wspólnego z wiekiem i być może jestem starszy od ciebie....w każdym razie staram sie gadać na temat a nie czepiać rozmówców bo chyba taka jest idea forum
Wnoszę po poziomie pytań i męczących wnioskach. Koło Nicku możesz mieć 1410 jak dla mnie.

Król2002
Posty: 61
Rejestracja: 22.02.2018, 11:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Król2002 » 05.03.2018, 21:06

To może podaj przykład a jak ci coś nie pasi zbanuj mnie albo ignoruj. Nie jesteś tu panem życia i śmierci
pozdrawiam

ts06
Posty: 333
Rejestracja: 27.07.2013, 22:21

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ts06 » 05.03.2018, 21:28

Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.Osobiście radził bym bez złośliwości, bo można by np. zadać pytanie, co się stało z tak zajebistą ekipą(bez ironii), jak WG.

Riko06
Posty: 12
Rejestracja: 05.03.2018, 22:18

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Riko06 » 05.03.2018, 22:26

W większości członkowie WG przestali się udzielać na Wiśle, ,,Malujecie tylko anty albo nie kasy" nie wiem na ile te słowa wypowiedziane przez jedną z wiadomych osób są prawdziwe, ale można się łatwo domyślić dlaczego grupa się rozpadła. Z resztą w UW też swego czasu nie miał już kto działać ale w ostatniej chwili zaczęto ratować te grupe, doszło troche młodych i funkcjonują.

Polish Power
Posty: 680
Rejestracja: 31.05.2016, 00:18

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Polish Power » 05.03.2018, 22:37

Pytanie do Starych z obu stron Błoń którzy tutaj są, w niedzielę 1 września 1991 odbyły się w Krk ciekawe dwa mecze, w 2 lidze KSC - Jagiellonia Białystok i pierwszoligowe derby TSW - Hutnik. Ile Jagi i Wisły było wtedy na Kałuży ? Ilu Hutników na Reymonta ?? Te mecze dzieliło ile, 2-3 godziny czasu ??

UraBuraSzefPodwura
Posty: 219
Rejestracja: 06.01.2018, 19:27
Lokalizacja: Kiedys-osiedla i bloki betonowe uroki

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: UraBuraSzefPodwura » 05.03.2018, 23:13

ts06 pisze:
05.03.2018, 21:28
Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.
Z tego co kojarze to moj serdeczny ziomek z Huty tez mowil zawsze w Hucie a nie na Hucie.
Spalonymi mostami lacze sie z miastami...

W-G
Posty: 136
Rejestracja: 23.05.2010, 06:52

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: W-G » 06.03.2018, 07:41

ts06 pisze:
05.03.2018, 21:28
Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.Osobiście radził bym bez złośliwości, bo można by np. zadać pytanie, co się stało z tak zajebistą ekipą(bez ironii), jak WG.
Odeszlo towarzystwo gdyż nie po drodze im było z polityka decyzyjnych. Nie ma tu tajemnicy żadnej. Ten cytat z kasą i anty to bajka.

nieproszeni goście
Posty: 57
Rejestracja: 27.11.2016, 14:15

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: nieproszeni goście » 06.03.2018, 07:53

UraBuraSzefPodwura pisze:
05.03.2018, 23:13
ts06 pisze:
05.03.2018, 21:28
Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.
Z tego co kojarze to moj serdeczny ziomek z Huty tez mowil zawsze w Hucie a nie na Hucie.
To ten legendarny Łysy?

W-G
Posty: 136
Rejestracja: 23.05.2010, 06:52

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: W-G » 06.03.2018, 08:09

ts06 pisze:
05.03.2018, 21:28
Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.
po dłuższym przemyśleniu stwierdzenie "na hucie" dotyczyło kombinatu. Więc padać padało dosyć często lecz nie w kontekście dzielnicy. Ale to nie forum lingwistyczne.

kaelowiec
Posty: 1414
Rejestracja: 27.02.2007, 11:36

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: kaelowiec » 06.03.2018, 16:04

jedni mowili w hucie inni na hucie, łatwiej było nowohucianina odróżnić po tym że jeździli "do Krakowa" (czyli np na rynek, dworzec itp)

halodrol
Posty: 772
Rejestracja: 10.01.2010, 21:15

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: halodrol » 06.03.2018, 17:37

Nieraz jadąc na rynek/kleparz mówi się jadę do miasta ;)
Kontynuując podnoszenie poziomu wątku należy wytłumaczyć, iż mieszka się NA osiedlu, które jest W dzielnicy. Stąd na bieżanowie, na kurdwanowie, na ruczaju itd. Oraz w hucie chociaż tzw.huta to nie dzielnica a zbiór 5 (6?) dzielnic, z których tylko jedna ma nazwę Nowa Huta pomimo tego, że jest najstarszą częścią "huty" i powszechnie mówi się o niej Stara Huta. Taki sobie paradoks.

ZONENH
Posty: 36
Rejestracja: 15.10.2017, 00:55

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ZONENH » 06.03.2018, 19:41

Fakt jest taki że Nowa Huta ma powierzchnię większą od przykładowo Białegostoku. Więc chyba nikt się nie dziwi że w sloganie jeździło, jeździ się "do Krakowa"

UraBuraSzefPodwura
Posty: 219
Rejestracja: 06.01.2018, 19:27
Lokalizacja: Kiedys-osiedla i bloki betonowe uroki

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: UraBuraSzefPodwura » 06.03.2018, 20:57

Z ta odrebnoscia to podobnie jak na warszawskiej Pradze.
Spalonymi mostami lacze sie z miastami...

halodrol
Posty: 772
Rejestracja: 10.01.2010, 21:15

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: halodrol » 07.03.2018, 01:53

Dalej źle piszecie :) Nowa Huta, czyli ta właśnie komunistyczna perełka architektury to naprawdę tylko dzielnica XVII. O nazwie Nowa Huta z resztą. Pozostałe dzielnice, o których potocznie mówimy huta to zwykłe blokowiska wybudowane wiele lat później i w żaden sposób nie związane z urbanistyką Nowej (czyli starej lol) Huty.
I tu dopiero jest ciekawy paradoks bo obie krakowskie ekipy mają flage Nowa Huta, gdzie faktycznie dzielnica Nowa Huta to bastion Hutnika.
Gdyby ludzie z "huty" chcieli uszyc flagi slawiące ich bastiony w "hucie" to na Wiśle powinna wisieć Bieńczyce a na tych drugich Mistrzejowice a jedynym legalnym posiadaczem flagi Nowa Huta powinien być Hutnik.
To tak piszę półżartem, ale jak chodzi o ścisłość to tak właśnie jest ;)

tisu
Posty: 113
Rejestracja: 27.06.2007, 17:20

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: tisu » 07.03.2018, 09:58

Bo do lat 90 na ten cały obszar (stara huta , bieńczyce , mistrzejowice ,czyżyny itd) mówiono huta , bo taki był podział administracyjny Krakowa , i każdy z mieszkańców tych osiedli mówił o osobie jestem z huty.Dopiero reforma z początku 90 wprowadziła nowy podział na nowe dzielnice,ale mieszkańcy dalej mówią po staremu.

WileTheBest
Posty: 262
Rejestracja: 30.11.2012, 17:14
Lokalizacja: Września

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: WileTheBest » 07.03.2018, 17:39

Są gdzieś dostępne opisy RWD? Zajebiście się je czytało.
Września 100% Lech Poznań!

Tel
Posty: 535
Rejestracja: 09.01.2009, 13:02

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Tel » 07.03.2018, 18:13

Warszawa/Polska-Anglia (Wrzesień 1999 )

Ten mecz już długo wcześniej zapowiadał się interesująco. Uklady na kadrze funkcjonowały w pełni - wyklarowały się dwa silne obozy, jeden skupiony wokół Arki/Lecha/Pasów drugi trochę bardziej rozbudowany ale nie tak silnie scalony to nasz w którym egzystować musiały ze sobą takie kosy jak Legia-Wisła czy Pogoń-Lechia. Bez wnikania w szczegóły nadmienię że na 3 miesiące przed tym meczem na goscinnych występach zaogniliśmy stosunki na lini my-Zagłębie Sosnowiec.
Po prostu w pewnym miejscu pomylilismy Ich z Legią i potraktowaliśmy nieulgowo.
Myślałem że na ten meczyk znajdzie się więcej chętnych ale, może z powodu środy i bardzo małej szansy obejrzenia meczu liczba nasza zatrzymała się na bodaj 35 osobach. W drogę do stolicy wyruszyliśmy z niezłym ekwipunkiem gdyż tego dnia
mogło an nas czychać wiele "atrakcji" a liczba nie była naszym atutem. Spodziewaliśmy się standardowej wojny na kadrze z Arką/Lechem i Cracovią, z tymi ostatnimi powinniśmy podążąć jedną drogą więc czujnośc była wzmocniona.
Do tego jak już wcześniej wspomniałem spodziewać się mogliśmy próby zemsty ze strony Zagłębia sosnowiec i Legii za wspomniane już wydarzenia. Bo na reprezentacji niby układ jest ale historia często pokazywała że jest to krucha "instytucja". Autokar trafił nam się wyjątkowo luksusowy, wysoki, z toaletą, na 60
osób...zresztą wystarczy powiedzieć że dzień po meczu miał być środkiem podróży pewnego biura turystycznego do Hiszpanii. Tak więc podroż upłynęła świetnie gdyż każdy miał niemal dwa miejsca dla siebie. Do tego kierowca był naprawdę równym gościem i nie uprzykrzał zbytnio życia. Jeszcze przed wyjazdem atrakcją stał się jeden z nas, do którego notabene teraz min skierowana moze być flaga WIERNOŚĆ, ktory był tak głodny że pożarł naraz to co było pod ręką czyli ... 3 kilo bananów i słoik musztardy...na serio. Spodziewaliśmy się ze policja również tego dnia będzie czujna i postanowiliśmy dobrze schować nasze "przedłużacze rąk". z pomocą przyszedł kierowca który w tym celu udsotępnił nam toaletę (nam pozostały przystanki w lesie) i odkręcił od niej klamkę w razie wizyty policjantów w autokarze. Jadąc dostajemy telefony od Lechii, już przebywającej w Warszawie, że
najprawdopodobniej odbędzie się tego dnia ustawiona walka z angielskimi chuliganami. Nie powiem większośc z nas była podekscytowana tym faktem gdyż taka gratka nie zdarza się na co dzień a do tego skonfrontować swe siły mielśmy z najsłynniejszymi przecież chuliganami w Europie. A wiadomo że na takim sprawdzianie każdy chciałby wypaść jak najlepiej. Tak więc pełni nadziei zbliżaliśmy się do Warszawy. Już kilkadziesiąt kilometrów przed nią pokazał nam sie 100 metrów przed nami plicjant z lornetką, po oblukaniu zapewne naszych rejestracji wyjął lizaka (nie słodycze oczywiście) i nakazał zjazd na pobliski parking. Dziwne.
Tutaj naszym oczom ukazał sie trochę przygniatający widok, kilkanaście radiowozów i full gadów. Oczywiscie wysiadka, rewizja nas i autobusu. Na pytanie o toaletę i brak klamki kierowca skwitował ze jest awaria i nie da się otworzyć itd. Uwierzyli = kamień z serca. Pewnie gdyby nie pomoc kierowcy już tam zakończylibyśmy podróż tego dnia.
W końcu psy się odpierdalają i jedziemy dalej. W Warszawie kierujemy się we wskazane telefonicznie miejsce. Ponieważ nie do końca wierzymy w to ze do walki dojdzie, nie do końca wiemy gdzie jesteśmy i nie chemy robić przypału sprzęt zostaje w autokarze.
Spotykamy się z chłopakami z Młodych Orłów (Lechia) oraz Teddy Boys (Legia), jest jeden gość ze Śląska Wrocław (grali tego dnia jakiś mecz i dlatego ich nie było). Okropnie zdziwił nas to że było w Warszawie Zagłębie Sosnowiec, Pogoń
Szczecin i Widzew Łódź a nie byli na miejscu zbiórki. Nie wnikam czemu do umówionej liczby około 100 osób własnie zakwalifikowano nas a nie Ich.
Liczbowo rozkład sił wyglądał mniej więcej tak że nas było 35 a Lechii i
Legii było po około 40 może ciut więcej osób.
Kerowani przez Legionistów przemieszczamy się do Parku Saskiego.
Tam czekamy na Anglików tocząc rozmowy z niektórymi Warszawiakami (choć z większością omijamy sie szerokim łukiem i spojrzeniami spode łba). Opowidaja wydarzenia ostaniej doby dla nich ten mecz zaczął się już dzień wcześniej i od tamtej pory na Starówce co rusz dochodziło do spięc między angielskimi "lads" a polskimi chuliganami. Dowiadujemy się że angielska grupa do bicia została zaopatrzona w wydrukowane mapki ze wskazaną droga do miejsca konfrontacji.
Jak już wcześniej wspomniałem nie za barzdo do końca jeszcze wierzyliśmy
że wszystko dojdzie do skutku oraz jako "persona non grata" staliśmy trochę z boku. Nagle coś zrobiło się ciemno, stojąc na skraju parku widzimy wychodząca
z niego "ławe" typów.Rzut oka i wiadomo angole, krótkie spodenki, koszule na wierzchu lub przewiązane w pasie, niektórzy w łapach sprzęt a niektórzy browar. Inny styl chuliganki niż polski. U nas raczej typ że tak to nazwę sportowy - każdy rozgrzewa stawy, mięśnie. No ale tak jak napisałem, od Angoli robi się ciemno.
Wysuwają się niczym cień z parku, napewno było ich więcej niż 100 (nas zresztą też), oceniam ich na mniej więcej 150 osób. Pierwsze linie obu grup juz nawiazują bezpośredni kontakt, jak na filmach historycznych pierwsze skrzyżowanie mieczów, w tym wypadków noży dwóch Angoli z dwoma Polakami (wielkimi od jodu ). [link]
Angole w szoku gdyż gabaryty wśród Polaków naprawdę spore a przecież dla nich jesteśmy egzotyką, nic o nas nie wiedzą i taktuję zapewne jak my Rumunów czy Ruskich. Opisywane psychologiczne pierwsze skrzyżowanie zdecydowanie na korzyść Polaków, my jako że staliśmy z 30 metrów dalej dobiegamy do linii frontu.
Widać w oczach Anglików zawahanie. Jak wyszli z parku rozbujani, pewnie siebie, idący po łatwe zwycięstwo (jak zawsze w całej Europie) tak Ci z dalszych szeregów stanęli wryci i pokazali chwilę słabości. I to był ich błąd. Zgrało się to wszystko w sekundę z naszym wbiegnięciem w nich i zaczęło się k...a ... braveheart :)
Angole z wyjątkami biorą odwrót, wyjątki próbujące walki są od razu torpedowani...lądują na glebie. Może jestem kurcze troszkę zboczony ale wyglądało to świetnie...goście stojący do nas twarzami, czyjś wyskok, kop w ryj i syn Albionu na glebie. Oczywiście zaraz nad gościem wiruje kilka osób by wykluczyć go z dalszej potyczki.
Peleton podąża na wskroś przez park za stadem Anglików. Ci topnieją, grupki próbujae podjąć walkę za każdym razem przegrywają je i pozstają na trotuarze , jak nazwałby to Warszawiak. Nie mam pojęcia ile to trwa gdyż w takiej sytuacji człowiek jest w lekkim amoku i szzcerze pisząc nie za bardzo się kontroluje.
Anglicy wylatują z parku z drugiej strony i przebiegają przez skrzyżowanie z torowiskiem. Na końcówce parku obracają się by spróbować jeszcze walczyć.
Słychać policyjne syreny. Legioniści powoli się wycofują słysząc to, zostajemy niemal samą Wisłą, kilku z Lechii i Legii. Nie że jesteśmy jakieś kozaki ale nawet nie znamy terenu i wolimy zostać w grupie niż się rozbiegać. Teraz spięcie z Anglikami na pasach, angole wykorzystują swoje stanowisko na torowisku i leci na nas grad kamieni. Z naszej strony to samo. Patrzę a koło mnie stoi kolo w koszulce piłkarskiej jakiegoś angielskiego klubu. W amoku nikt dokladnie się nie przygladał a się okazuje że kilku nie mających sił uciekać stoi między nami. Ładuje gościowi się z butem na klatkę i facet ląduje na glebie, jeszcze strzał by przygnieśc go do gleby ale nie ma za dużo czasu gdyż kamory świszczą wokól i odbijają się od chodnika.
Już widać radiowozy, podnozę głowę i widze podobny jak w moim przypadku widok, kilku Angoli na glebie i chłopaki nad nimi. Ale teraz gdy zagrożenie z strony psów stało sie już widoczne nerwy puszczają wszystkim i się rozbiegamy po kilka/kilaknaście osób. Na szczęście trafiam do grupy z jakimś Legionistą ktory dobrze zna rewiry i prowadzi nas w jakieś bezpieczne miejsce. Nie zanm się na geografii naszej stolicy ale Kolumnę Zygmunta poznam. Pod nią lądujemy.
Idzie jakiś chłop w koszulce piłkarskiej klubu w Wysp. Krótki pokaz elokwencji i językoznawstwa "where are you from?" "...yyyy...." "where are you from!?" "i'm from Germany...Bremen" chwila zawachania po czym koles z Krk ktoremu widać szok bitewny jeszcze nie spadł odpowiada "na pewno k...a" i nokautuję gościa najlepszym cisem łbem w pysk jaki kiedykolwiek widziałem...Angol leci do tyłu z dwa metry i udaje nieżywego. Idziemy dalej ale tych Angoli wokół sporo...ale większość unika spojrzeń, to nie ci od mocnych wrażen a że Wyspiarzy tego dnia przybyło chyba z 2 tysiące to są na każdm kroku. Nie lejemy już nikogo, tzreba się dostać pod stadion. Kierowani nadal przez Legionistę tułamy się jakimis tramwajami, autobusami. Widać kursujące radiowozy i przyglądających się psów z nich, juz wiedzą o awanturze w Saskim. Rozdzielamy się na jeszcze mniejsze grupy. Gdzieś w centrum cumuję z jakimiś typami z Wawy, Gdańska i Krk na obiadku. Teraz letarg i sielanka, czas ukoić nerwy, rozmowy w knajpce z sympatycznymi Warszawiankami, piwko i tego typu uspokajacze. W końcu spotykamy się większą grupką i udajemy się pod stadion. Legioniści w drodze informują nas że bardzo cięte jest na nas sosnowieckie Zagłębie. Trochę cięzko by w tej chwili jesteśmy porozbijani na grupki. Trafiamy do jakiegos parku w okolicy stadionu, przechodzimy nim i mijamy grupkę Zagłębia i Legii. Kolesie z Zaglębia wyglądają naprawdę konkretnie. Krzywe spojrzenia ale do niczego nie dochodzi...być moze łagodzi sytuację obecnośc z nami typów z Lechii i u nich chłopaków z Legii. Zaraz mijamy Widzew, Motor, rozmowy ze znajomymi z całej Polski...w czasie tych wszystkich meczów repry znamy się już z gościami z tych ekip osobiście. Ciągle oczekiwanie na Triadę (Arka-Lech-Cracovia) ale i nieustające
opisy przeżyć sprzed kilku godzin z parku. Każdy opisuje jak to widzial ze swojej perspektywy, każdy dodaje nowe szczególy , informacje prasowe powoli docierają do nas ... kilkunastu angoli rannych w tym kilku ciężko...kilku pociętych kosami.
Oczywiście podejrzenie pada na nas ale daję sobie łeb uciąć że to nikt od nas...wszystko bowiem zostało w autokarze...my do końca nie wierzyliśmy że będzie ta ustawka. Bilety na mecz ma chyba tylko 6-8 osób od nas. Legia proponuje jakieś fałszywki, kserówki, drogie oryginały itp. Stwierdzamy jednak że c*** ze stadionem, oglądnijmy mecz w jakiejś knajpie przy piwku. Ci co mają iśc na mecz idą a my ładujemy się na chwilę w autokarze i odpoczywamy. Krótki przegląd okolicy w poszukiwaniu knajpy z telewizorem zakończony niepowodzeniem. W końcu wpadamy na pomysł najprostszy z prostych...przecież mamy TV w autokarze. Parkujemy z 200 metrów od stadionu (jak się idzie od Powiśla zawsze na Legię to mijając krytą skręca się w lewo nad kanał i sektor dla gości, my staliśmy z 50 metrów dalej w przód). Zapraszamy do środka kilkunastu chłopaków z Polonii Bydgoszcz, którzy również kręca się bez koncepcji wejścia na stadion. Muszę przyznać ze jak na tak nieznaną grupę charakteryzowali się naprawdę imponującymi gabarytami. Popijamy piwko, oglądamy mecz, gadamy z Bydgoszczanami a doping i odgłosy ze stadionu mamy na żywo tuż obok (wyłączamy wogóle głos w TV). W pewnym momencie ze stadionu słychać szum, wrzawę i po chwili TV pokazuje spięcie między sektorami Anglików i Polaków. W cemtralnym miejscu sławna czerwona flaga Wisły. W pewnym momencie znika a my
dostajemy kurwicy bo myślimy ze zdobywają ją Anglicy. Między sektorami widać latające race. Musimy dostać się na stadion. Mam pomył gdyż dwa lata wstecz wbijałem się na Żylete od tyłu w kilka osób przez jakies garaże na mecz Polska-Węgry. Niestety opisywałem już naszą miejscówkę a wobec tego ze była położona
tuż za sektorem Anglików powitało nas chyba z 300 psów i zapory z barierek oraz szaleniec na koniu (standard w WuWuA). W takiej liczbie jaka prezentujemy (40 osób) nawet nie ma się co ośmieszać. Rezygnujemy z próby dostania się na stadion. Na szczęście okazuje się że flaga Wisły jest w rękach Wiślaków, na stadionie uspokaja się i mecz dobiega końca. Jedziemy pod Żródełko (knajpa Legii) gdzie przychodzą ekipy z całej Polski. Legioniści po telefonicznych rozmowach z Anglikami przekazują że synowie Albionu rozdrażnieni przed meczową porażką chcą rewanżu. Pada propozycja miejsca - pod Pałacem Kultury, Angole będą szli na
Centralny a my mamy gdzieś czekać. Udajemy się tam i parkujemy autokar z drugiej strony Pałacu. Przy głównej trasie jest sporych rozmiarów ogródek z krzesłami itp itd. Siedzimy sobie popijajac piwo, dozbrajając się, jedząc i obserwujemy zjazd innych ekip z Polski.
Tutaj już dokładnie nie mogę stwierdzić jakie kluby były bo ciemno było jak skur...
było już cos koło 23-ej. W końcu słychać a wręcz czuć zbliżajacy się tłum Angoli.
W ciemnościach nic nie widać ale słychać wrzaski i śpiewy. Muszę przyznać że o ile przed meczem organizacja była super o tyle teraz było więcej chaosu, trochę się niepokoiłem o wynik tej potyczki.Tym bardziej że nie znamy nawet liczby Angoli, a jak ida k...a wszyscy? 2000 ?
Jednak tym razem policja była szybsza, na nieszczęście dla Anglików. Kaski wpadają do naszego ogródka i wymiatają nas na chwilę z niego. Gdyby Angole wpadli chyba by wygrali. My po chwilowym wycofaniu, dozbrajamy się i wracamy gdyż trasą przed ogórdkiem własnie maszeruje kilkuset Angoli.
Nie wiem jak się zaczeło ale psów juz tutaj nie było a jak wpadłem na ulicę już wszystko się działo...ekipy z Polski z ciemności wskakują na Angoli z boku i z tyłu.
Ci w szoku. Krótkie walki spowodowane tym ze wpadamy bezpośrednio w ich watachę ale, ogólnie Anglicy dra zelówy na Centralny, który mają ze sto metrów przed soba. Nie wiem co się działo na poczatku ich peletonu ale domyślam się że
poszła panika i uderzyli w tych psów którzy nas wcześnie wymietli z knajpy i teraz szli przed Anglikami z przodu. Widok był taki że go nie zapomnę do końca życia
W ruchy był cały sprzęt ogródkowy i knajpy. W końcu znów leca psy i trzeba się zmywać albo grać głupa. Jako że autokar mamy 30 metrów dalej nam pozostaje kleić głupa. Widzę kilku stojacych gości z tobołami i przyglądajacych się całej
bitwie z boku. Podbijam do nich i udaję że stoję z nimi. "szto eta ?" słyszę (ooo goście zza wschdzniej granicy) goście z wybałuszonymi oczami patrzą na mnie oczekując że im nie wiem co oznajmię, ze trzecia wojna światowa czy co? odpowiadam "eta tolka futbol miacz ... Polska-Anglia".
Kiwają ze zrozumieniem i dalej stoją w szoku nie wiedząc co sobą począć. Ja za to wiem, opuszczam ich i widząc że psy wracają do swoich podopiecznych Anglików, udaję się do autokaru. Nie muszę dodawać że po takich wyczerpujących wydarzeniach zjadłbym konia z kopytami i wypił beczkę piwa. Na szczęście okazuje się że dosłownie 10 metrów obok naszego autobusu stoi taki autobus unieruchomiony przerobiony na całodobową jadłodajnię. Zaszyci w ciemnościach autokaru (nie świecimy świateł by nie zwabić psów których mnóstwo stoi 100 metrów od nas chroniąc dojścia do Centralnego) wychodzimy po 3-4 osoby do "restauracji" i wracamy z zakupami. w ten sposób mozemy oglądać bezpiecznie manewry psów, pozywiając się przy okazji. Nie odjeżdżamy jednak gdyż Legioniści informują nas (a jest już koło północy) że jest jeszcze grupa anglików chętna na kolejny rewanz znów w Parku Saskim. Mediacje jednak z Anglikami przedłużają się o wiele za dłuo, owszem może i dla Legionistów to był kąsek bo byli u siebie wmieście ale dla nas poruszanie się takim autokarem po nieznajomych terytoriach w środku nocy w chwili gdy setki policjantów trzepią miasto w poszukiwaniu takich jak My to już za duże ryzyko. Do tego dochodzi zmęczenie całym dniem i zaczynają się dywagacje czy jest sens jeszcze zaczekać oraz tłuc się w parku nocą (to byłby już zupełny hardcore). Powoli przeważa opinia o bez senscie takiego czegoś. Do tego rozmowy między stronami coś się nie kleja. W końcu ulegamy namową kierowcy, który jak już wspominałem następnego dnia mial tym samym autokarem zapieprzać do Hiszpanii, udajemy sie w drogę powrotną do Krakowa.
Wraz z nami wraca dwóch Wrocławian, którzy nie mają czym wracać a i wizyta na centarlnym nie była wtedy dobrym rozwiazaniem. Byłem tak zmęczony a miejsca było tak duż że usnąłem chyba nim jeszcze wyjechaliśmy ze stolicy. Wszyscy zresztą chyba popadali jak muchy. Gdy się obudziłem szok, gdzie my k...a jesteśmy? Spodek!
Dopiero po chwili doszło do mnie ze kierowca okazał się naprawdę gość i podwozimy chłopaków ze Śląska do Katowic gdyż z Krakowa nie mieli dobrych pociągów. Znów zasnąłem a gdy się obudziłem to było już jasno a my dojeżdżaliśmy do hali Wisły dgze zaparkowany miałem samochód. Powrót do domu w chwili gdy rodzice wychodzili do pracy, standardowe pytanie "O KTÓREJ MIALEŚ BYĆ ?!?!" (przed wyjściem twierdziłem ze koło północy) ale już po chwili spałem jak niedźwiedź




To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy oraz organizacja była bliska dna. Ciężki to były chwile dla kibiców jeżdżących na Wisłę. Zimą postanowilśmy trochę to wszystko rozruszać. Jak wiadomo kibic Wisły w zimie wcale nie musi nudzić się w domu: są sekcje siatkówki, koszykowki i to zarówno kobiet jak i mężczyzn. W tamtych miesiącach najcikawsze widowiska tworzyły koszykarki, na koszykarzy mało kto zaglądał no a my czasem zaglądnęliśmy na mecze siakarek, kto był ten wie że to sport dobry dla koneserów damskiej urody. Obcisłe koszulki, krótkie spodenki ledwo opinające jędrne pośladki siatkarek...ehh szkoda pisać
Jako że chuligani Cracovii postanowili nie odpuszzcać nawet w zimie trzeba było być bardzo uważnym bo wizyty w okolicach hali były normą a zdarzały się i wizyty bezpośrednio pod samymi kasami.
Zaczęliśmy się "grupować" i tworzyć grupki, które zbierały się już z dwie godzinki przed meczami i tak łaziliśmy w tym śniegu po okolicznych uliczkach, parkach itd by w końcu dać jakiś opór "łowcom".
Nieraz pogoniło się Cracovię ale i nieraz dochodziło do komicznych sytuacji kiedy to uciekali gości których potem widzieliśmy na hali. No ale dziwić się nie ma co...poza tym początki są zawsze trudne.
Tak więc zimą życie kibiców zaczęło tętnić wokół hali.
W tamtych czasach, niejeden pewnie zresztą pamięta, największymi rywalkami naszych koszykarek były Włókniarki z Pabianic.
Kilka lat wstecz w finale rozgrywek na Reymonta doszło do niezłych burd na hali Wisły właśnie w trakcie i po meczu z Włóniarzem.
Ponieważ w tym sezonie znowu ta drużyna stanęła na drodze w play-offach naszym zawodniczkom postanowiliśmy w końcu odwiedziec to małe miasteczko znane z silnego wpływu kibiców ŁKSu Łódź.
Był chyba luty choć głowy za to uciąć sobie nie dam, nie ma szans przypomnieć sobie też jaki to był dzień tygodnia.
W każdym bądź razie koło 6 czy 7 rano umówieni byliśmy na zamówiony autokar bodajże an wylotówce na Olkusz (pod dzisiejszym Makro).
Jako że w tamtym czasie zdarzyło mi się chyba z 3 razy zaspać na wyjazd i dopiero gwizdy kumpla pod blokiem mnie budziły obmyśliliśmy z nim nową metodę.
Jesli wyjazd miał miejsce już koło 4-5-6 nie kładliśmy się spać wogóle...to były czasy..."teraz" godzina 24 a mi się już oczy kleją.
Gdy rodzice pogrżąli się w śnie my czekaliśmy tylko na dogodny moment i przykładowo o 2 czy 3 w nocy pojawialśmy się pod blokiem.
Czasy ubogie więc i rozrywki takie...zazwyczaj piwo choć zdarzało się i wino (choć za tym nigdy nie przepadałem).
Tym razem zawitało do nas dwóch kolegów (H i Sz) obydwaj już wspomnaiani w tym temacie.
Czas do rana zleciał na śmiechach i na opowiadaniach oraz na robieniu sobie jaj z sąsiadek mojego kumpla.
W końcu czas dojechać na miejsec zbiórki.
Jakiś tramwaj iw pewnym momencie trzeba było przesiąśc się na autobus.
Godziny poranne zimą charakteryzują się tym czym charakteryzują się godziny nocne każdej innej pory roku = ciemnością jak skur.....
Moment przesiadki z tramwaju na autobus miał być rzeczywiście momentem gdyż pzrystanki dzileiło z 50 metrów, oba pojazdy zawitały na przystanki w tym samym czasie a wiadomo jak wielka kultura osobista oraz grzeczność charakteryzują kierowców mpk.
Krótko mówiąc musieliśmy nieźle zapierdalać żeby nam autobus nie spieprzył.
w pewnym momencie orientujemy się H nie ma z nami.
Musimy więc odpuścić autobus i przeczesujemy teren w poszukiwaniu kolegi....zajęło nam to góra 5 sekund gdyż w miejsce jego "postoju" skierowaly nas jęki i postękiwania.
H leży na glebie i trzyma się za paszcze a z pomiędzy palców sączy mu się krew.
Młodzieniec ten bowiem jako jedyny wbiegl pomiędzy dwa drzewa....niby nic tyle że pomiędzy nimi, na wysokości ust, rozwieszony był, napięty drut.
Werżnął on się więc naszemu biednemu koledzy w pysk zwalając go z nóg w pełnym biegu.
czywsićie udzieliliśmy H piewrszej pomocy ... znaczy się solidarnie z kolegą położylśmy się wszyscy na glebie...ze śmiechu.
Jakoś przeżył, choć nie wyglądął atrakcyjnie na ten czas.
w końcu dobrnęliśmy do autokaru i w troszkę ponad 40 osobowej grupie wyruszyliśmy na podbój ziem ii łodzkiej.
Trasa Hanysowo-Łódź charakteryzuje się sporą ilością zajazdów, ktore chyba przy okazji każdej ligowej kolejki skazane są na odwiedziny watah kibicowskich przemierzających nasz piękny kraj z północy na południe i vice versa.
My również po rez enty i nie ostatni odwiedziliąmy kilak z tych miłych wyszynków ogałacając je nieraz z różnych wyskokowych napoi.
Inteligencją w jednym z nich popisał się mój przyjaciel z osiedla który dorwał się do jakiejś butelki i wychylił jej zawartiość od kopa na oczach zdziwionego ekspedienta oraz naszych.
Zdziwony byłem co nie miara gdyż kolega owszem, pociąg do alkoholu i miał ale to był ajkiś zwykły sok tyle że z zagraniczną etykietką...zaraz moje zdziwienie ustąpiło gdyż kumpel z duma pokazuje mi napis na etykeitce "... alkohol". Niestety msiałem go rozczarować pokazując mu pierwszy człon etykiety, ktory nie wiedzieć czemu jego niebystre czy pominęły a brzmiał ten człon "non" co w sumie dało "non alkohol" oraz spowodowało posmutnienie mojego serdecznego ziomka.
w takim oto miłym nastroju droga minęła dość szybko choć niewesoło było na trasie łączącej autostradę Katowickę z Bełchatowem dgyż nagly atak zimy okazał się nam w sposób arcy widowiskowy, na naszych oczach chyba z 3 samochodu zjechaly do rowu i my też omało nie zalizcyliśmy efektownego ślizgu.
Jak wiadomo jednak Pan Bóg nad kibicami Wisły czuwa więc do Pabianic dotarliśmy cali i zdrowi.
Ponieważ pora była wczesnoobiadowa a mecze kosza zazwyczaj odbywają się wieczorkeim czasu było conie miara.
Zmaleźliśmy jakiś lokal z bilardem, piwem, wódką, duż ilością miejsca z zabawa zaczęła się rozkręcać.
Oczywiście bilard gratis, alkohol kelner/barman zapisywał na jeden rachunek.
Próbujących dosiadać sie miejscowych od kopa spławialiśmy, nieraz słowem, nieraz czyenm gdy wiek i wygląd był odpwiedni.
W końcu lokal trzeba było opuścić gdyż godzina meczu zbliżała się nieuchronnie.
Barman/kelner okazał się być wielkim kibicem Wisły i nawet nei poprosił nas o uiszzcenie rachunku
Nie powiedział również nic gdy wzięliśmy sobie kule oraz kiej bilardowe.
Nie wzięliśmy ich sobie ot tak, miejscowi napewno juz o nas wiedzieli a nie było nas znowu tak duzo.
Wiadomym też była że na ciekawsze mezce miejscowych koszykarek przyjeżdżają z Łodzi ŁKSiacy.
Tak miało myś i tym razem.
W drodze na hale zapoznaliśmy kilku miejscowych w barwach ŁKS z krawężnikami.
Nie byłoby takiej agresji gdyby nie fakt że ledwie co końca dobiegła era gdy ŁKS był jednym z większych pzryjacił naszych kolegów zza Błoń.
Gdy już hala znalazła się w zasięgu naszego pola widzenia zobaczyliśmy opócz zwykłej kolejki kilkudziesięcioosobową grupę w biało-czerwono-białych kominiarkach.
Juz po chwili te kominiarki przeszkadzały Pabianiczanom i Łodzianom (jak się późneij okazało) w ucieczce. Oddycha się w takim badziewiu ciężko a i pole widzenia zawężone (tutaj mała rada - jeśli zaatakuje Cię ktoś w kominiarce pierwsze co zrób to przesuń mu ją na twarzy kilak centymetrów...zasłaniają mu się oczy i można z nim skuteczniej pokonwersować).
Z kolejki i ekipy po naszym ataku nie ostał się nikt - uciekli wszyscy.
Pogoń za ekipą kominiarkową była nawet długa ale co rusz ofiary uciekały po kątach, sklepach itd i w końcu trzeba było zawracać bo było nas juz wytrwałych coraz mniej.
Nie powiem pewnie się nieźle musiałem przybujać, bo na końcu w pięciu goniliśmy chyba z 20 miejscowych ktorzy widać nawet nei obracali się by ocenić sytuację.
Dla 19 latka było to coś
Powrót pod halę i udajemy się za nią bo tam było hotel gdzie przebywały nasze koszykarki oraz nasz autokar i trzeba było sprawdzić czy jest jeszcze cały.
Krótka rozmowa z kosyzkarkami, zostajemy poczęstowani kalendarzami z autografami, który wisial mi na drzwiach jeszcze z 5 lat i super pomysł.
Psy się nami jeszcze nie zainteresowały albo nei moga nas znaleźć a miejscowi napewno schodzą się znów do kas.
Mały podzial na dwie grupy i za minutę wpadamy pod kasę tym razem juz z dwóch stron.
Teraz ludzi było już sporo i na szczęści Ci normalni już wytrzymali napięcie a tylko ci w biało-czerwonych kominarkach musieli wykazać się olimpijskim umieętnościami.
Trochę nam szalików wpadło wtedy w łapy.
Atak z dwóch stron nie był dokładnie zsynchronizowany ("Drużyną A" nigdy bowiem nie byliśmy) i w efekcie jedna grupka przegoniła miejscoych dokłądnie pod płot przez ktory my z drugiej strony zaczęliśmy przeskakiwać. Niechcący ale akcja wyszła - kozak.
W końcu zainteresowała się nami policja.
Lądujemy na hali,a że na tej nie ma stricte sektora dla gości dzielimy miejscówki z autochtonami tyle ze tymi spokojnymi bo ci groźni woleli swój młynek utworzyć na drugim końcu trybuny.
A mozę zawsze tam go mają...nie wiem.
w przerwie znów mamy plan i część ekipy (ta szukająca mocnych wrażeń) w stu procentowej frekwencji udaje się do hallu na papierosy, psy jednak popisyały się nie lada dedukcją i gdy zobaczyli że mało kto sięga po nikotynę natomiast zainteresowanie wysokimi metalowymi popielniczkami na stojakach jest duże otozcyli nas skutecznie separując od podobnie zachowującej się grupy miejscowych.
Trochę pzrekrzykiwań i trzeba wracać na sektor bo psy sa już bardzo czujne i nie ma szans na bezpośrednia wymianę argumentów.
Wyśmialiśmy Łodzian gdyż co chwilę wrzeszczeli "Cracovia !" a zgody już nie mieli kilka miesięcy...widać bolało ich to.
Za szybami w cemnościach parkingu widać było szwędające się charakterystyczne biało-czerwono-białe kominiarki.
Czyli nie wszyscy pofatygowali się na sam mecz.
Po meczu z tego co pamiętam psy zaprowadziły nas do autokaru a miejscowych przytrzymali na hali.
Oj niedobrze...mieliśmy jeszcze ochotę pobałaganić a miejscowi też już zgrani w większą grupę przejawiali większy animusz.
Postanowilismy przechytrzyć policję i wyjechać spokojnei z miasta a po odpuszczeniu eskorty wrócić sobie do niego.
Niestety tym razem policjha znów popisala się przebieglością i rozgryźli nas plan.
Trza było się do Krakowa więc już zmywać.
Po drodze jeszcze mała niespodzianka w posatci awarii świateł i autokar widmo (zimowa noc a my wogóle bez świateł) musiał przeetlepać się pół Polski drząć o drogówkę ale na szczęście tej nigdzie nie było.
w Częstochowie stojąc na światłach stoimy obok placu przykościelnego (teraz kminię ze musiala to być niedziela) widzimy sporą grupę parafian.
Hasło i przerażonym wiernym ukazuje się w oknach najpierw jeden a potem z 20 nagich tyłków.
Tym większe musiało być przerażenie tych ludzi gdyż właścicielem pierwszego okazanego tyłak był gostek ważący na ten czas mniej więcej 120-130 kilo więc i jego "odwłok" zasłonił całą szybę.
Lomu (jeśli to czytasz)-wiesz do kogo należał bo ostatnio gadaliśmy o nim....znaczy sie nie o tyłku tylko o kOlesiu

Potem już tylko droga do Krk i w nocy melduję się w końcu w ciepłym łóżeczku ze zdobycznym....kalendarzem.
Obrazek

Madeh
Posty: 6
Rejestracja: 27.09.2017, 16:01

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Madeh » 07.03.2018, 21:08

Jak sytuacja na Osiedlu Jagiellonskim ?

DVL98
Posty: 43
Rejestracja: 24.09.2016, 12:34

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: DVL98 » 07.03.2018, 21:49

Psiak pisze:
05.03.2018, 11:00
parezdan pisze:
01.03.2018, 18:44
- Nie było hooliganów przed przełomem lat 80/90. Funckjonowały wtedy Koła Sympatyków, koła Kibiców itp. Dużo młodych chodziło na mecze, ludzie się bili ogólnie jak zawsze między sobą, zdarzały się na mieście animozje na tle klubowym itp. Ale to były emocje raczej jak między fanami hokeja w kanadzie. Było to bardzo ważne, ale nie było rozjebywania wroga za wszelką cene, łowów przed meczami, krojenia barw (wydziarganych przez babcie szalików), kosy w krakowie zawsze latały, ale wtedy nie było to na podłożu kibicowskim, nie było interesów i gangsterki.
Piszesz nieprawdę.
Było krojenie, były bijatyki, były łowy itp.
Np. na początku lat 80-tych (prwdopodobnie 82 lub 83) Wisła wjechała wam na hokej, co odbiło się głośnym echem w Krakowie. Przyczyna? Zwiększona wasza aktywność w sprawach h. Chodziło głównie o krojenie małych, słabych grupek i jednostek podczas meczów kosza przy R22. Poza tym praktycznie każde styczniowe Derby obfitowały w wiele bójek z jedną ze słynniejszych, z połowy lat 80-tych, której fragmenty pamiętam nawet z TV. Ekipy lały sie na trybunach i na murawie.
Z opowieści dziadka w latach 60-80 tak to wyglądało:

Co ciekawe nie było wtedy płaszczyzny, że Wisła to ubecy, a Cracovia żydzi. Pamiętam głównie, że na Wisłe było, że to Czarna Wieś (tak się nazywała wcześniej wieś w miejscu R22), klub ludności napływowej i wieśniaków - co oczywiście nie do końca było zgodne z realiami, dużo osób mieszkających na śródmieściu i pochodzących z Krakowa kibicowało Wiśle. Cała trójka nie lubiła Hutnika i ogólnie całej huty, traktując ją jako karę od komunistów za 3XNIE w wyborach po wojnie.
Ponownie mijasz sie z prawdą. Odkąd pamietam, czyli gdzieś od 83r. jechało wam sie od "Żydów". Juz wtedy popularną przyspiewką było "Było ich sześciu..." Wy "ubeków" wprowadziliście w ubiegłej dekadzie.
Psiak z "psami" to chyba wcześniej... . Pamiętam na 100%, 92 lub 93 rok. Mialem sytuację, w której fartem nie straciłem barw... i padlo hasło PSY... . Poza tym miałem jednego dziadka za KSC (tak czasem bywają tego typu nieszczęścia w rodzinie ;)) jego brat za Wisłą, Dziadek wypominał wujkowi, że nie lubi Wisly bo to "komuchy" :) pamietam to były początki lat 80' (nie wiem jak było wcześniej i czy to było powszechne ale tak się "kłócili" wewnątrz rodziny. Natomiast nie pamiętam przez tego drugiego wypominania pochodzenia mojżeszowego ;)

Taka kartka z rodzinnej kroniki ;)

Odnośnie swobodnego chodzenia na mecze to na pewno to był sposób na spędzanie czasu w latach 60/70. Z opowiadań chodziło się na wszystkie mecze w weekend nie było żadnych zatargów. Końcówka 70 i 80 to nie mój czas ale z opowiadań to raczej inna bajka.
Nowy Kleparz, Krowodrza, zawsze pamietam tu Wisłe, tak samo jak np. na Siemaszkach na początku lat 80-tych.
Cały Ruczaj czy choćby Kurdwanów to kolebka Wisły.
Na Kurdwanowie zawsze jakieś Pasy były odkąd pamiętam (przynajmniej jeśli chodzi o tę część bliżej Woli Zachód - przy obecnej pętli tramwajowej), ale Wisła na tamten czas (80/90') bardzo mocna.

Odnośnie przejmowania osiedli to trochę mnie dziwi pewność niektórych odnośnie braku opcji przejmowania całego osiedla. Zmiana pokolenia może zdarzyć się wszędzie + deweloperka i budowanie gdzie popadnie nowych bloków, może być z czasem różnie... .

ts06
Posty: 333
Rejestracja: 27.07.2013, 22:21

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ts06 » 08.03.2018, 00:09

W-G pisze:
06.03.2018, 07:41
ts06 pisze:
05.03.2018, 21:28
Pewnie czasy się zmieniają.Kiedyś jak ktoś powiedział/napisał 'na hucie' ,wiadomo było że z Huty nie jest.Osobiście radził bym bez złośliwości, bo można by np. zadać pytanie, co się stało z tak zajebistą ekipą(bez ironii), jak WG.
Odeszlo towarzystwo gdyż nie po drodze im było z polityka decyzyjnych. Nie ma tu tajemnicy żadnej. Ten cytat z kasą i anty to bajka.
Ja dobrze wiem że nie o to poszło. Nie kumam po prostu tej polityki.WG 'wycięte' przez swoich, gdzie robotę jaką robiliście, to nikt w PL , nawet się nie zbliżył.UW podobnie, przetrzebione a to stało się na przestrzeni dosłownie kilku lat. Jaki w tym sens?.
Ja wiem że ktoś mi dowali że się nie znam i nie wiem ocb ale to kolejny raz że zamiast wyłączyć sąsiadkę z gry - w każdym aspekcie, odchodzą takie akcje które tylko zniechęcają innych.

Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Psiak » 08.03.2018, 12:20

Polish Power - Mecz na Cracovii był o 11.00 albo 12.oo, bo pamiętam, że zbiórkę mieliśmy wcześnie rano (8.00,9.00?). Raczej nie było nas dużo. Koło 200, może trochę więcej. Z Hutnikiem mecz był po południu. Piękna pogoda i prawie cały stadion ludzi. Hutnika (o ile nie mylę Derbów, najwięcej dotąd. Koło 4 pak, może nieznacznie więcej.

DVL98 - tu nie chodzi o termin "psy", ale "ubecy". Przydomek 'psy' w stosunku do nas wykrystalizował sie w drugiej połowie lat 90-tych. Wcześniej, owszem termin był używany, ale w stosunku do wszystkich ekip. Na Wiśle uzywano tego terminu praktycznie do wszystkich "żydowskie, warszawskie, mieleckie... psy". Np. w klasie podstawowej, która była podzielona podczas konfliktów, jechaliśmy sobie od wiślackich i żydowskich "psów". Natomiast jako pierwszy ten termin zaadoptował Ruch (to my, to my chorzowskie...).

Co do Kurdwanowa, nie dyskutuje, skoro jesteś stamtąd, ale miałem kolege w tamtych czasach na tym osiedlu i twierdził, że CAŁY Kurdwanów jest Wisły, w późniejszych czasach inni jechali im od przerzutów.
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

ts06
Posty: 333
Rejestracja: 27.07.2013, 22:21

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ts06 » 08.03.2018, 22:26

Może to kwestia lat.W połowie lat 80tych mogło ich nie być(pomijam zwykłych kibiców) a już na początku lat 90tych jakaś swoją enklawę mogli mieć ale potwierdzam, z Qrdwanowa to przynajmniej jeden zajebany do końca przegubowiec się na każdy mecz wybierał.Zresztą tak było na większości dużych osiedli.Wbić się do autobusów jadących z Huty, to już na Olszy nie było tak łatwo.
Co do psów to ja już widziałem napisy 'łowcy psów' na początku lat 90tych i to tak na samym początku bo pamiętam że nie wiedziałem o co w haśle chodzi, więc miałem pewnie 10-11 lat. Zresztą czy czasem ta pierwsza bojówka, już sprzętowa nie nazywała się u nich właśnie 'łowcy psów'?I czy czasem nie składała się ona już w części z przerzutów?

Piszę jeszcze o czasach przed tą ich ofensywą, bo potem to już Anty Wisła no i do dziś JG. Zresztą obie strony szybko to obróciły na swoją korzyść.Pamiętam za gówniarza jak się szło na jakąś dyskotekę to już na wejściu szło 'to my to my wiślackie psy';). Potem powstał ten JG co uważałem za całkiem zgrabne posunięcie, dotąd jak zaczęli się wąchać a Ajaxem a jak już zobaczyłem bojówkę Ajaxu na żywo , jakoś w 2010, to już tylko potwierdziło jakie to kurewskie nasienie z sąsiadki.Bo tam było totalne multi-kulti(nie umniejszając że prezentowali się zgrabnie)

małolat
Posty: 89
Rejestracja: 07.12.2012, 07:39
Lokalizacja: Miasto Królów Polski

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: małolat » 09.03.2018, 10:50

mógłby ktoś najlepiej z tych okolic opisać jak wygląda sytuacja na Dębnikach?? Kiedyś wiem że fajnie działali tam wiślacy, jakieś napisy, graffiti gadżety, współpracowali też chyba z Wisłą z Pychowic a jak to wygląda teraz?? Pytam z racji zwiększonej się aktywności osiedla Podwawelskiego po stronie Pasów.. I drugie pytanie odnośnie osiedla Albertyńskiego, pamiętam że na stadionie wisiała flaga tego osiedla [link] ale totalnie nie znam jaki tam był rozkład siły i co jest ewentualnym powodem że jest tam teraz Cracovia która działa z os. Niepodległości
Wisła 5

Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Psiak » 09.03.2018, 14:51

ts06 - opisujemy przełom lat 80/90. Wówczas Kurdwanów był kojarzony wyłącznie z Wisłą.

małolat - Albertyńskie to jak najbardziej wiślackie osiedle. Na przełomie w/w lat jeździło stamtąd na R22 kilkanaście (w porywach do kilkudziesieciu) osób. Było też kilku pasiaków. Podobnie było z Niepodległości z tym, że na tym osiedlu było trochę Hutnika. Co do Cracovii kojarzę tylko jedną (dość znaną w ówczesnych czasach) osobę. Tak jak w przypadku większości wiślackich osiedli, na fali "mody" przeszły na druga stronę. Kilku starych pozostało wiernych.
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

rympałek
Posty: 101
Rejestracja: 26.01.2016, 20:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: rympałek » 09.03.2018, 17:01

Skoro jesteśmy przy modzie to może wyjaśnij jeszcze kwestie na fali czego w pewnym momencie prawie wszystkie osiedla w Krakowie i Nowej Hucie były za Wisłą.

Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Psiak » 09.03.2018, 17:35

Termin "prawie wszystkie" to pewnie minimum 90-95 %. Nie kojarzę takiej sytuacji, ale chętnie się dowiem kiedy miała miejsce i dlaczego tak się stało.
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

Król2002
Posty: 61
Rejestracja: 22.02.2018, 11:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: Król2002 » 09.03.2018, 19:43

W latach 80-tych byli tam tylko Hutnik i Wisła. Dochodziło do spin między nimi. To kiedy pojawiła sie tam Cracovia i jak możliwe że przerzuciła połowę Huty pozostanie tak na prawdę nie do końca zrozumiale dla wszystkich. Nie piszę, że 80/90 nie było tam ani jednego Pasiaka ale byli kompletnie niewidoczni. Widoczna była za to Wisłą, która często pokazywała się np przy okazji różnych meczów na Suchych Stawach

kaelowiec
Posty: 1414
Rejestracja: 27.02.2007, 11:36

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: kaelowiec » 09.03.2018, 19:58

ts06 pisze:
08.03.2018, 22:26
Może to kwestia lat.W połowie lat 80tych mogło ich nie być(pomijam zwykłych kibiców) a już na początku lat 90tych jakaś swoją enklawę mogli mieć ale potwierdzam, z Qrdwanowa to przynajmniej jeden zajebany do końca przegubowiec się na każdy mecz wybierał.Zresztą tak było na większości dużych osiedli.Wbić się do autobusów jadących z Huty, to już na Olszy nie było tak łatwo.
Co do psów to ja już widziałem napisy 'łowcy psów' na początku lat 90tych i to tak na samym początku bo pamiętam że nie wiedziałem o co w haśle chodzi, więc miałem pewnie 10-11 lat. Zresztą czy czasem ta pierwsza bojówka, już sprzętowa nie nazywała się u nich właśnie 'łowcy psów'?I czy czasem nie składała się ona już w części z przerzutów?

Piszę jeszcze o czasach przed tą ich ofensywą, bo potem to już Anty Wisła no i do dziś JG. Zresztą obie strony szybko to obróciły na swoją korzyść.Pamiętam za gówniarza jak się szło na jakąś dyskotekę to już na wejściu szło 'to my to my wiślackie psy';). Potem powstał ten JG co uważałem za całkiem zgrabne posunięcie, dotąd jak zaczęli się wąchać a Ajaxem a jak już zobaczyłem bojówkę Ajaxu na żywo , jakoś w 2010, to już tylko potwierdziło jakie to kurewskie nasienie z sąsiadki.Bo tam było totalne multi-kulti(nie umniejszając że prezentowali się zgrabnie)
wściekłe ;)

DVL98
Posty: 43
Rejestracja: 24.09.2016, 12:34

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: DVL98 » 09.03.2018, 21:40

Król2002 pisze:
09.03.2018, 19:43
W latach 80-tych byli tam tylko Hutnik i Wisła. Dochodziło do spin między nimi. To kiedy pojawiła sie tam Cracovia i jak możliwe że przerzuciła połowę Huty pozostanie tak na prawdę nie do końca zrozumiale dla wszystkich. Nie piszę, że 80/90 nie było tam ani jednego Pasiaka ale byli kompletnie niewidoczni. Widoczna była za to Wisłą, która często pokazywała się np przy okazji różnych meczów na Suchych Stawach
Jako małolat byłem na derbach na Suchych Stawach rok 91 lub 92 - pierwszy mój wyjazd ;). Wisła siedziała na łuku (dalszym od Ptaszyckiego) pod zegarem, przejście na sektor było wzdłuż za sektorami Hutnika, jakiś większych spin oprócz drobnych pyskówek nie przypominam sobie. Hutnik miał zero podjazdu. Więc chyba te spiny troche na wwyrost. Jak się mylę niech mnie ktoś poprawi kto lepiej pamięta.

rympałek
Posty: 101
Rejestracja: 26.01.2016, 20:05

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: rympałek » 10.03.2018, 01:40

Psiak pisze:
09.03.2018, 17:35
Termin "prawie wszystkie" to pewnie minimum 90-95 %. Nie kojarzę takiej sytuacji, ale chętnie się dowiem kiedy miała miejsce i dlaczego tak się stało.
To może na przykładzie Prokocimia ci wyjaśnię o co chodzi,bo to jedno z największych osiedli w Krakowie i zawsze kojarzone z Cracovią,a sytuacja na nim w przytoczonym tu sezonie,kiedy jednego dnia Cracovia grała mecz z Jagiellonią,a Wisła z Hutnikiem wyglądała mniej więcej tak.
Prokocim dzieli się na Nowy i Stary.W skład Nowego wchodzi ,,Góra''(45%), ,,Dół'' czyli Dolna Abaddonia(45%) i ulica Ściegiennego(10%).
Z ,,Góry'',czyli z ulic Kurczaba ,Teligi i Winiarskiego,dzisiejszej Jerzmanowskiego, była najlepsza i najliczniejsza ekipa Cracovii ,ale pomimo takiego sąsiedztwa jeden na pewno,ale możliwe,że nawet i dwa czteropiętrowe bloki przy ulicy Teligi były zdominowane przez kibiców Wisły.
Jeszcze ciekawiej było na ,,Dole'', gdzie prym wiódł ŚP.Abaddon,który realizował się głównie poza Prokocimiem i całkowicie odpuszczał tępienie dziesiątek regularnie jeżdżących na mecze kibiców Wisły z ulic Lilli Wenedy,Winiarskiego i Konrada Wallenroda.
Szaliki Wisły to w tym rejonie była norma.Kibiców Cracovii na ,,Dole'' była garstka.
Podobnie sytuacja wyglądała na Ściegiennego tyle ,że to mały obszar i na Starym Prokocimiu, z którego na takie derby z Hutnikiem też potrafiło jechać kilkadziesiąt osób.
Cała Cracovia z Prokocimia o takich liczbach mogła jedynie pomarzyć.Dzisiaj 99% osiedla kibicuje Cracovii.
Oprócz Prokocimia trzymał się jeszcze Kozłówek, ale Wola Duchacka ,czy Kurdwanów to już była Wisła.Takie Podwawelskie było wiślackie do momentu jak małolaty z Cracovii,późniejsi top boys , nie dokonały na nim przewrotu, lejąc starszych od siebie kibiców Wisły, do tego momentu wiodących prym na osiedlu.

ostrykrk
Posty: 85
Rejestracja: 24.06.2010, 22:10

Re: Sytuacja w Krakowie na przestrzeni ostatnich 30 lat

Post autor: ostrykrk » 10.03.2018, 08:01

rympałek pisze:
10.03.2018, 01:40
Psiak pisze:
09.03.2018, 17:35
Termin "prawie wszystkie" to pewnie minimum 90-95 %. Nie kojarzę takiej sytuacji, ale chętnie się dowiem kiedy miała miejsce i dlaczego tak się stało.
To może na przykładzie Prokocimia ci wyjaśnię o co chodzi,bo to jedno z największych osiedli w Krakowie i zawsze kojarzone z Cracovią,a sytuacja na nim w przytoczonym tu sezonie,kiedy jednego dnia Cracovia grała mecz z Jagiellonią,a Wisła z Hutnikiem wyglądała mniej więcej tak.
Prokocim dzieli się na Nowy i Stary.W skład Nowego wchodzi ,,Góra''(45%), ,,Dół'' czyli Dolna Abaddonia(45%) i ulica Ściegiennego(10%).
Z ,,Góry'',czyli z ulic Kurczaba ,Teligi i Winiarskiego,dzisiejszej Jerzmanowskiego, była najlepsza i najliczniejsza ekipa Cracovii ,ale pomimo takiego sąsiedztwa jeden na pewno,ale możliwe,że nawet i dwa czteropiętrowe bloki przy ulicy Teligi były zdominowane przez kibiców Wisły.
Jeszcze ciekawiej było na ,,Dole'', gdzie prym wiódł ŚP.Abaddon,który realizował się głównie poza Prokocimiem i całkowicie odpuszczał tępienie dziesiątek regularnie jeżdżących na mecze kibiców Wisły z ulic Lilli Wenedy,Winiarskiego i Konrada Wallenroda.
Szaliki Wisły to w tym rejonie była norma.Kibiców Cracovii na ,,Dole'' była garstka.
Podobnie sytuacja wyglądała na Ściegiennego tyle ,że to mały obszar i na Starym Prokocimiu, z którego na takie derby z Hutnikiem też potrafiło jechać kilkadziesiąt osób.
Cała Cracovia z Prokocimia o takich liczbach mogła jedynie pomarzyć.Dzisiaj 99% osiedla kibicuje Cracovii.
Oprócz Prokocimia trzymał się jeszcze Kozłówek, ale Wola Duchacka ,czy Kurdwanów to już była Wisła.Takie Podwawelskie było wiślackie do momentu jak małolaty z Cracovii,późniejsi top boys , nie dokonały na nim przewrotu, lejąc starszych od siebie kibiców Wisły, do tego momentu wiodących prym na osiedlu.
Na Kozłówku też było bardzo dużo aktywnych wiślaków.
Pamiętam górę Spółdzielców,jeden blok na Okólnej który był cały wiślacki oraz mnóstwo jednostek rozsianych po osiedlu.

Kilku przeszło na drugą stronę,kilku się wyprowadziło,a reszta z tych co zostali już od dawna nie aktywna kibicowsko.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: szpakowski77 i 542 gości