www.warhouse.pl

Dlaczego nie stary zapomniany klub?

ultras, hooligans, liczby, ciekawostki, informacje, opisy

Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM

Foxx
Posty: 1154
Rejestracja: 26.02.2007, 16:11
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Foxx » 13.08.2013, 08:13

Psiak pisze:(...) O jakich czystkach piszesz w 1946 w Legii?
Proces opisany w skanie z mojej poprzedniej odpowiedzi do Ciebie:
[link]

... zaczął się następująco:
Dzięki staraniom płka Rudolfa, płka Stanisława Więcka, ppłka Juliusza Neudingapora, a także por. Henryka Czarnika – przedwojennego piłkarza Legii, którego Rudolf był ojczymem – reaktywowano WKS Legia. Rudolf był pierwszym po wojnie prezesem Legii od czerwca 1945 do 16 lutego 1946 r.
Mówimy o gościu o poniższym życiorysie:
Z chwilą wybuchu I wojny światowej został wysłany w ramach mobilizacji do Krakowa. W większości członkowie towarzystwa Strzelec z Dębicy zostali włączeni do VI batalionu 1 Pułku Piechoty Legionów. Nieliczni do 2 Pułku Piechoty Legionów. 23.08.1915 r. uzyskał stopień chorążego, a 1.07.1916 r. stopień podporucznika rachunkowego Legionów Polskich[1].

Po wojnie jako podpułkownik intendentury, doktor prawa pracował w Ministerstwie Spraw Wojskowych w Biurze Szefa Administracji Armii[2]. W 1924 r. awansował na stopień pułkownika intendentury. Pod koniec lat 20. XX w. był pierwszym zastępcą szefa Departamentu Intendentury[3], a później szefem tego Departamentu. Mieszkał w Domu Generalskim przy alei Szucha 16. Był to luksusowy dom dla oficerów wyższych szarż, zrzeszonych w spółdzielni „Proporzec”, zaprojektowany przez postępowego architekta prof. Edgara Norwetha. W 1929 r. ukazała się obszerna praca zbiorowa pod kierunkiem płk. dra Karola Rudolfa Dziesięciolecie intendentury Polskiej Siły Zbrojnej 1918–1928. Karol Rudolf znany był jako jeden z najaktywniejszych działaczy WKS Legii Warszawa. Był jej długoletnim wiceprezesem w okresie międzywojennym. Odznaczony w tym okresie: Krzyżem Niepodległości, Orderem Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Zasługi.

Brał udział w II wojnie światowej. Od 1941 r. przebywał w obozie jenieckim oficerów Wojska Polskiego w Dorsten w grupie pułkowników baraku trzeciego.
[link]

16.02.1946 zastąpiono go gościem następującym:
Ignacy Robb-Narbutt (właśc. Ignacy Rosenfarb) (ur. 12 października 1912 w Warszawie, zm. 25/26 lipca 1958 tamże) - działacz komunistyczny, oficer Gwardii Ludowej (GL), Armii Ludowej (AL) i WP, dowódca Okręgu GL Radom, Okręgu GL Warszawa-Lewa Podmiejska i Okręgu Częstochowsko-Piotrkowskiego AL, dziennikarz, literat, pełnomocnik Rządu Tymczasowego na miasto stołeczne Warszawę, komendant główny SOK.
[link]

Był to pierwszy z serii czerwonych trepów, którzy z racji funkcji w MON "z automatu" dostawali pod komendę Legię/CWKS jako jednostkę wojskową w podlegających im strukturach. Jak wspomniałem wcześniej, proces ten skończył się dopiero w 1957. Chociaż w tamtym czasie zdarzyli się prezesi nominalni, faktycznie związani z klubem (np. Czarnik, czy Luśniak) - w praktyce podlegał on po prostu strukturom wojskowym z ich hierarchią. Zaś los tych działaczy, np. Luśniaka, zwykle nie był wesoły...

Z innej beczki, trybuny przy Łazienkowskiej przed sukcesami i erą CWKS wyglądały tak:

Legia- IFK Norrkoping 1946 r.
Obrazek
Na koszulkach jeszcze przedwojenny herb.

Legia-Warta Poznań 1948.
Obrazek
Obrazek

Legia-AKS Chorzów 1948.
Obrazek
Obrazek
A co tam w komentarzach na Onecie?



Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Psiak » 13.08.2013, 11:34

Zapoznałem się ze skanem jednakże nie było podanych tam konkretnych dat.
Problem interesuje mnie o tyle, że jak widać proces zmian w Legii odbywał się trochę inaczej niz w Wiśle, pewnie dlatego, że Legia pozostawała w tej samej organizacji. Chętnie bym blizej zapoznał się z tematem. Jak odbywały się zmiany w Legii, to była taka samowola, czy jednak były przyjmowane jakieś oficjalne uchwały, jak np. w przypadku klubów krakowskich?

Ps. Klimatyczne stare zdjecia.
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

Foxx
Posty: 1154
Rejestracja: 26.02.2007, 16:11
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Foxx » 13.08.2013, 12:03

Najpierw była samowola, nie trafiłem na info o jakimkolwiek oficjalnym zebraniu w latach 1945-47. Kazimierz Górski ("Pół wieku z piłką") ówczesny klimat wspominał tak (o pierwszym meczu Legii po wojnie - z Syreną)
Postanowiono go rozegrać w dniu 1 maja, po raz pierwszy obchodzonego wtedy święta robotniczego. Przy tym na naszym boisku, które z dużym nakładem sił doprowadzone zostało do jako takiego porządku. Pracowaliśmy ochotniczo, wspierani przez żołnierzy z innych jednostek stacjonujących w Warszawie, a także młodzież szkolną, zjawiającą się po lekcjach na stadionie. Do prac porządkowych używano również jeńców niemieckich. Trudno było się oprzeć wzruszeniu wbiegając na murawę. Na wietrze łopotały biało-czerwone flagi, orkiestra wygrywała dziarskiego marsza, a na trybunach mnóstwo ludzi, niemal w komplecie koledzy z I zapasowego pułku, jak również liczne grono oficerskie.
W październiku 1947 odbyło się pierwsze walne, po którym nastał Bordziłowski i wtedy już projektowanie i budowa obiektów sportowych ruszyły odgórnie, fundowane przez system - z efektami również typowymi dla komuny. Jednym słowem "planowanie to lipa" ;)
Nowy zarząd klubu, wybrany na walnym zebraniu członków klubu 4 października 1947 roku energicznie zabrał się do budowy reprezentacyjnego stadionu Legii - między ulicami Czerniakowską, Rozbrat i Przemysłową. Na pierwszy ogień miała pójść budowa stadionu piłkarskiego z torem żużlowym i trybunami na 36 tysięcy miejsc siedzących i 7 tysięcy miejsc stojących. Stadion miał ponadto pomieścić treningowe boisko lekkoatletyczne, 16 kortów tenisowych, boisko do siatkówki i koszykówki z widownią na 10 tysięcy miejsc, halę krytą, sztuczny tor hokejowy i krytą pływalnię. Uzyskano przydział terenu pod budowę i zaczęto odgruzowywanie. Ambitne zamierzenia budowy kombinatu sportowego Legii wydały się bliskie realizacji, lecz nie ostały się próbie czasu - na miejscu, gdzie miał powstać sportowy kombinat Legii, stoi dziś Torwar.

Udaną inwestycją natomiast było postawienie drewnianych trybun wokół kortu centralnego, na którym wiosną 1947 roku rozegrane zostało pierwsze po wojnie spotkanie o puchar Davisa pomiędzy reprezentacjami Polski i Anglii. Pod koniec sezonu w tenisowej Legii trenowało 250 seniorów i 200 juniorów. Sekcja miała do dyspozycji kort centralny, cztery korty boczne oraz dalsze cztery prawie gotowe do oddania do użytku. Ponadto wyremontowano i umeblowano domek klubowy, poprawiono parkany i zbudowano kasy.
http://legionisci.com/news/29797_Histor ... -1947.html

Jest to mały suplement do dyskusji o staliniźmie w warszawskim sporcie. Mimo, iż Legia jako ostatni klub w naszym mieście wdrożyła "reformę" z 1949 (w 1950), to bolszewickiego siepacza na stołku oraz państwowe zaplecze dla budowy klubu "w nowym duchu" mieliśmy już w 1947.
A co tam w komentarzach na Onecie?

WOB
Posty: 110
Rejestracja: 20.05.2013, 23:12

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: WOB » 13.08.2013, 13:52

[link] Wie ktoś może dlaczego ten klub przestał istnieć?

otto.magico
Posty: 124
Rejestracja: 03.07.2011, 12:49
Lokalizacja: Zagłębie Dąbrowskie

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: otto.magico » 13.08.2013, 14:35

WOB pisze:[link] Wie ktoś może dlaczego ten klub przestał istnieć?
podbijam

altgr
Posty: 305
Rejestracja: 09.06.2011, 08:54

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: altgr » 15.08.2013, 08:57

Slavia_ZSC pisze:
Bartekkibic pisze:Potyczki słowne warszawsko - warszawskie są chwilami ciekawe, a chwilami żenujące. Wyluzujcie trochę panowie.

Ciekawy wątek z tego wszystkiego to post o datach założenia klubów. Rzeczywiście w Polsce często przy fuzjach działacze za datę założenia nowego tworu przyjmowali datę założenia najstarszego z organizmów który znalazł się w strukturach nowego klubu. Według mnie są to oczywiste przekłamania.
Jak kojarzę to nie zrobiły tak np. Korona Kielce i GKS Katowice.

Za to Arka Gdynia czy Zagłębie Sosnowiec właśnie tak zrobiły.

Rozumiem sytuację, że jak klub X ma fuzję z klubem Y i w nowej strukturze klub nazywa się X i ma barwy X to można przyjąć za datę założenia datę jaką miał klub X.

Nie rozumiem za to tego że fuzję ma klub X, Y i Z i potem z tego powstaje klub A, a żeby wyglądało że ma bogatą tradycję to za datę założenia przyjmuje sobie najstarszą datę z X, Y lub Z.

Mam nadzieję, że nie namotałem za bardzo:).
a dlaczego nowy klub ma rezygnować z tradycji klubów wchodzących w jego skład? według mnie jak najbardziej może używać najstarszej daty, gorzej jak ta data jest z pupy wzięta, czyli naciągana

No wlasnie powstaje pytanie czy w Waszym przypadku czasem tak nie jest.
Za malolata kolekcjonowalem bardzo duzo gazet o tematyce pilka nozna i w ani jednym zrodle, kiedy opisywano Wasza historie(a o was pisalo sie bardzo duzo ze wzgledu na upadek klubu) nie ma podpisanej daty 1906. A mowie tutaj od popularnych gazet typu pilka nozna czy historia pilki noznej do roznych encyklopedii czy pisemek, ktore byly wydawane z ramienia pzpn. Nie ma żadnych watpliwosci w przypadku daty 1945, a wlasnie na mocy "tradycji poprzednikow wchodzacych w sklad nowego tworu" mowi sie o roku 1918.
Takim samym sposobem jak u was data 1918 mozna naciagnac Gieksie date........1905(poniewaz istnieja bardzo mocne powiazania z wczesniejszymi klubami - i teraz odpowiedz na pytanie czy w przypadku GKS tez tak jest). Sporo innych klubów na takiej samej zasadzie moze sobie naciagac date powstania, ale pytanie po co.

Jak to jest naprawde bo ja juz glupieje, na jakiej zasadzie jest ta data 1906 ? Skoro nie ma konkretnyc zrodel historycznych mowiacych o kontynuacji klubu z Milowic jako "Zaglebie Sosnowiec"(wczesniej jeszcze Stal i chyba Victoria ?) to moze chodzi o poczatek pilki w Sosnowcu ? No ale tutaj tez nie jest to zbyt powazne, poniewaz Milowice wlaczono do Sosnowca chyba dopiero w 1915 roku.

Swoja droga historia Zaglebia jest bardzo ciekawa i zrodel z ktorych mozna korzystac jest bardzo wiele, szkoda tylko, ze te konkretne powoluja sie na date 1918.
ŁKS Łódź Polska !

SpokojniePanowie
Posty: 17
Rejestracja: 12.06.2013, 20:03

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: SpokojniePanowie » 15.08.2013, 10:16

altgr pisze:
Slavia_ZSC pisze:
Bartekkibic pisze:Potyczki słowne warszawsko - warszawskie są chwilami ciekawe, a chwilami żenujące. Wyluzujcie trochę panowie.

Ciekawy wątek z tego wszystkiego to post o datach założenia klubów. Rzeczywiście w Polsce często przy fuzjach działacze za datę założenia nowego tworu przyjmowali datę założenia najstarszego z organizmów który znalazł się w strukturach nowego klubu. Według mnie są to oczywiste przekłamania.
Jak kojarzę to nie zrobiły tak np. Korona Kielce i GKS Katowice.

Za to Arka Gdynia czy Zagłębie Sosnowiec właśnie tak zrobiły.

Rozumiem sytuację, że jak klub X ma fuzję z klubem Y i w nowej strukturze klub nazywa się X i ma barwy X to można przyjąć za datę założenia datę jaką miał klub X.

Nie rozumiem za to tego że fuzję ma klub X, Y i Z i potem z tego powstaje klub A, a żeby wyglądało że ma bogatą tradycję to za datę założenia przyjmuje sobie najstarszą datę z X, Y lub Z.

Mam nadzieję, że nie namotałem za bardzo:).
a dlaczego nowy klub ma rezygnować z tradycji klubów wchodzących w jego skład? według mnie jak najbardziej może używać najstarszej daty, gorzej jak ta data jest z pupy wzięta, czyli naciągana

No wlasnie powstaje pytanie czy w Waszym przypadku czasem tak nie jest.
Za malolata kolekcjonowalem bardzo duzo gazet o tematyce pilka nozna i w ani jednym zrodle, kiedy opisywano Wasza historie(a o was pisalo sie bardzo duzo ze wzgledu na upadek klubu) nie ma podpisanej daty 1906. A mowie tutaj od popularnych gazet typu pilka nozna czy historia pilki noznej do roznych encyklopedii czy pisemek, ktore byly wydawane z ramienia pzpn. Nie ma żadnych watpliwosci w przypadku daty 1945, a wlasnie na mocy "tradycji poprzednikow wchodzacych w sklad nowego tworu" mowi sie o roku 1918.
Takim samym sposobem jak u was data 1918 mozna naciagnac Gieksie date........1905(poniewaz istnieja bardzo mocne powiazania z wczesniejszymi klubami - i teraz odpowiedz na pytanie czy w przypadku GKS tez tak jest). Sporo innych klubów na takiej samej zasadzie moze sobie naciagac date powstania, ale pytanie po co.

Jak to jest naprawde bo ja juz glupieje, na jakiej zasadzie jest ta data 1906 ? Skoro nie ma konkretnyc zrodel historycznych mowiacych o kontynuacji klubu z Milowic jako "Zaglebie Sosnowiec"(wczesniej jeszcze Stal i chyba Victoria ?) to moze chodzi o poczatek pilki w Sosnowcu ? No ale tutaj tez nie jest to zbyt powazne, poniewaz Milowice wlaczono do Sosnowca chyba dopiero w 1915 roku.

Swoja droga historia Zaglebia jest bardzo ciekawa i zrodel z ktorych mozna korzystac jest bardzo wiele, szkoda tylko, ze te konkretne powoluja sie na date 1918.
Bardzo dobry przykład z Zagłębiem Sosnowiec. Dla mnie śmiech na sali,ale każzy może mieć własne zdanie.

Lewy SieR/Rpowy
Posty: 311
Rejestracja: 16.01.2011, 18:25

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Lewy SieR/Rpowy » 15.08.2013, 16:04

A czy tak przypadkiem Cracovia w 1937 roku nie zdobyła swojego mistrzostwa jako beniaminek? ( gdzies słyszałem albo czytałem ale głowy bym nie dał) . To tak w kontekscie tego posta na temat Niebieskich i jego mistrzostwa w 1989 roku. Była by wtedy pierwsza z takim wyczynem.

Bartekkibic
Posty: 76
Rejestracja: 01.07.2013, 18:50

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Bartekkibic » 16.08.2013, 10:12

A na onecie dzisiaj artykuł o starym, zapomnianym klubie z Katowic:

1. FC Katowice - reaktywacja po 62 latach

1. FC Ka­to­wi­ce - to jeden z naj­star­szych ist­nie­ją­cych klu­bów na te­re­nach dzi­siej­szej Pol­ski. Jego hi­sto­ria jest bar­dzo burz­li­wa i za­gma­twa­na. Wy­wo­dzi się z niego wielu re­pre­zen­tan­tów na­sze­go kraju, ale także... mistrz świa­ta w piłce noż­nej. W 1945 roku klub zo­stał roz­wią­za­ny, a 62 lata póź­niej do­szło do re­ak­ty­wa­cji.

Za za­ło­ży­cie­li 1. FC Ka­to­wi­ce uzna­je się braci Emila i Ru­dol­fa Fon­fa­rów. Klub po­wstał w 1905 roku po tym, jak roz­pa­dła się dru­ży­na SV Frisch Auf Kat­to­witz. Po­cząt­ko­wo na­zy­wał się Preus­sen 05 i wła­śnie pod tą nazwą był pię­cio­krot­nym mi­strzem Gór­ne­go Ślą­ska. W 1922 roku po ple­bi­scy­cie i po­wsta­niach ślą­skich, klub prze­stał grać w nie­miec­kich roz­gryw­kach, przy­stę­pu­jąc do pol­skich. Tyle tylko, że pod zmie­nio­ną nazwą Er­ster Fuss­ball-Club Kat­to­witz. Był dru­ży­ną miesz­czań­ską, wspie­ra­ną przez drob­ny ka­pi­tał, po­zo­sta­ją­cy głów­nie w rę­kach nie­miec­kich. W ze­spo­le grali wy­łącz­nie Ślą­za­cy, nie­któ­rzy z nich słabo mó­wi­li po pol­sku.


- To była na­praw­dę su­per­dru­ży­na i to nie - jak piszą - "miesz­czań­stwa nie­miec­kie­go". To był ślą­ski klub - mówi Krzysz­tof Ziem­ba, tre­ner i wi­ce­pre­zes dzi­siej­sze­go 1. FC Ka­to­wi­ce.

W 1927 roku klub osią­gnął naj­więk­szy suk­ces w swo­ich dzie­jach. Wy­wal­czył wi­ce­mi­strzo­stwo Pol­ski. W de­cy­du­ją­cym meczu prze­grał z Wisłą Kra­ków 0:2. O tym spo­tka­niu mó­wi­ło się jesz­cze wiele lat póź­niej. "Prze­gląd Spor­to­wy" pisał o meczu, który za­koń­czył się skan­da­lem, jako o "świę­tej woj­nie". Sę­dzia tego spo­tka­nia, Zyg­munt Hanke, robił wszyst­ko, by to Wisła wy­szła z niego zwy­cię­sko. W efek­cie pił­ka­rze 1. FC Ka­to­wi­ce ze­szli z bo­iska przed koń­cem meczu, a na try­bu­nach, na któ­rych zgro­ma­dzi­ło się 15 ty­się­cy ki­bi­ców, do­szło do gwał­tow­nych za­mie­szek. Sę­dzie­go przed roz­wście­czo­nym tłu­mem mu­sie­li chro­nić po­li­cjan­ci.

Hen­ryk Rey­man, le­gen­da Wisły Kra­ków, pisał póź­niej: "Wisła czuła się w obo­wiąz­ku bro­nić barw Pol­ski, aby nie do­pu­ścić do po­ża­ło­wa­nia god­nej sy­tu­acji, w któ­rej tytuł mi­strza Pol­ski do­stał­by się w obce ręce". We­dług re­al­cji mniej­szo­ści nie­miec­kiej, Hanke miał przy­znać się, że z uwagi na po­li­tycz­ną pre­sję, skrzyw­dził ka­to­wi­czan.

Po tym meczu "Ga­ze­ta Ro­bot­ni­cza" po­stu­lo­wa­ła, by roz­wią­zać klub 1. FC Ka­to­wi­ce. Pa­da­ły nawet w sto­sun­ku do tej dru­ży­ny sfor­mu­ło­wa­nia typu "mniej­szo­ścio­we bandy". Po­ja­wi­ły się apele, by boj­ko­to­wać ten ze­spół. W tej sy­tu­acji, Pol­ski Zwią­zek Piłki Noż­nej, uczy­nił sym­bo­licz­ny gest. Na dzień 1 lipca 1928 roku wy­zna­czył ter­min meczu mię­dzy­pań­stwo­we­go. Pol­ska re­pre­zen­ta­cja po raz pierw­szy miała za­grać w Ka­to­wi­cach, a jej ry­wa­lem była Szwe­cja. Do­dat­ko­wo na to spo­tka­nie po­wo­ła­no dwóch za­wod­ni­ków 1. FC Ka­to­wi­ce. Jed­nym z nich był 21-let­ni wów­czas Karol Kos­sok, który chęt­nie zgo­dził się grać w pol­skiej dru­ży­nie. Za­pro­sze­nie na ten mecz od­rzu­cił jed­nak Eryk He­iden­re­ich. Obroń­ca ten stwier­dził, że jest za­szczy­co­ny po­wo­ła­niem, ale jest Niem­cem. Pierw­szym jed­nak pił­ka­rzem ze Ślą­ska, który za­grał w bia­ło-czer­wo­nych bar­wach był Emil Go­er­litz. Zna­ko­mi­ty bram­karz de­biu­to­wał w nich w 1924 roku. Wspo­mnia­ny wcze­śniej Kos­sok dwa lata póź­niej zo­stał kró­lem strzel­ców i mi­strzem Pol­ski, tyle tylko, że w bar­wach Cra­co­vii. Za­wod­nik ten opu­ścił 1. FC, oświad­cza­jąc, że jeśli bę­dzie grał w Pol­sce w nie­miec­kim klu­bie, to "nic z tego nie bę­dzie". Pił­karz ten grał póź­niej jesz­cze w Po­go­ni Lwów. Nie wró­cił na Śląsk, tylko osiadł potem w War­sza­wie, gdzie prze­trzy­mał całą wojnę. Zgi­nął w marcu 1946 roku w so­wiec­kim obo­zie.

- Tylko dla­te­go, że był Ślą­za­kiem i dla wielu był Volks­deut­schem, mimo że udo­wad­niał przez całe swoje życie, że jak ważna jest dla niego Pol­ska - mówi Ziem­ba.

Jed­nym z naj­słyn­niej­szych wy­cho­wan­ków 1. FC Ka­to­wi­ce jest Er­nest Wi­li­mow­ski. Mając 17 lat prze­szedł jed­nak do Ruchu Haj­du­ki Wiel­kie. Tak na­zy­wał się wtedy obec­ny Ruch Cho­rzów. Grał w re­pre­zen­ta­cji Pol­ski, z którą był na mun­dia­lu w 1938 roku, ale potem wy­stę­po­wał w bar­wach III Rze­szy. Z tego klubu po­cho­dził także mistrz świa­ta Ri­chard Her­r­mann. W 1954 roku, uro­dzo­ny w Ka­to­wi­cach za­wod­nik, wy­grał tur­niej o mi­strzo­stwo świa­ta z re­pre­zen­ta­cją Nie­miec.

Po­cząt­ko­wo dru­ży­na 1. FC Ka­to­wi­ce swoje mecze roz­gry­wa­ła na dzi­siej­szym placu An­drze­ja. W 1920 roku wy­bu­do­wa­no jed­nak sta­dion przy ulicy Ko­ściusz­ki w Ka­to­wi­cach-Bry­no­wie. Dzie­sięć lat póź­niej wła­dze mia­sta od­mó­wi­ły dal­szej dzier­ża­wy obiek­tu dru­ży­nie. Klub wy­bu­do­wał więc nowy obiekt w Mu­chow­cu. W czerw­cu 1939 roku Mi­chał Gra­żyń­ski, ów­cze­sny wo­je­wo­da ślą­ski do­pro­wa­dził do roz­wią­za­nia 1. FC Ka­to­wi­ce jako "ostoi nie­miec­kich sił na­cjo­na­li­stycz­nych".

- Już wtedy ktoś chciał wy­ma­zać z pa­mię­ci 1. FC Ka­to­wi­ce. Nikt nie chce mi do teraz od­po­wie­dzieć, komu na tym za­le­ża­ło - wtrą­ca Ziem­ba.

Trzy mie­sią­ce póź­niej wy­bu­chła wojna. Klub zo­stał jed­nak re­ak­ty­wo­wa­ny przez nie­miec­kie wła­dze, które sta­ra­ły się zro­bić z niego nie­miec­ką wi­zy­tów­kę pił­kar­skie­go Ślą­ska i spro­wa­dzi­li do niego by­łych re­pre­zen­tan­tów po­cho­dzą­cych z Ka­to­wic, jak Ewald Dytko, Erwin Nyc i Er­nest Wi­li­mow­ski. W 1945 roku nowe pol­skie wła­dze ogło­si­ły def­ni­tyw­nie roz­wią­za­nie 1. FC Ka­to­wi­ce.

Więk­szość wy­pę­dzo­nych miesz­kań­ców Ka­to­wic nie­me­ic­kie­go po­cho­dze­nia osie­dli­ła się w Sal­zgit­ter. Wła­śnie tam Georg Jo­sch­ke utwo­rzył "Tra­di­tions­ge­me­in­schaft 1. FC Kat­to­witz". Do­cho­dzi­ło do re­gu­lar­nych spo­tkań były pił­ka­rzy tej dru­ży­ny. W tej miej­sco­wo­ści znaj­du­ją się też do­ku­men­ty do­ty­czą­ce hi­sto­rii klubu.

W 2007 roku, po 62 la­tach, do­szło do re­ak­ty­wa­cji 1. FC Ka­to­wi­ce. Her­bem nadal po­zo­sta­je czar­ny orzeł na bia­łym tle. Stro­je pił­ka­rzy rów­nież na­wią­zu­ją do tych hi­sto­rycz­nych bia­ło-czar­nych.

"Ślą­ska piłka ponad po­dzia­ła­mi" - wła­śnie pod ta­kich ha­słem klub zo­stał re­ak­ty­wo­wa­ny przy wiel­kiej po­mo­cy Ruchu Au­to­no­mii Ślą­ska.

- Klub zo­stał re­ak­ty­wo­wa­ny, bo ma być sym­bo­lem ślą­sko­ści. W Ka­to­wi­cach jest coraz mniej praw­dzi­wych Ślą­za­ków - tłu­ma­czy Ziem­ba.

Obec­nie klub 1. FC Ka­to­wi­ce wy­stę­pu­je w A-kla­sie, ale am­bi­cją jest na­wią­za­nie do wiel­kich tra­dy­cji. Poza tym tre­nu­je też 115 dzie­cia­ków w róż­nych ka­te­go­riach wie­ko­wych. W 2009 roku od 1. FC Ka­to­wi­ce odłą­czy­ła się ko­bie­ca dru­ży­na pił­kar­ska.

- Dzi­siaj szko­li się w klu­bie przede wszyst­kim mło­dzież. Współ­pra­cu­je­my z przy­chod­nią psy­cho­lo­gicz­no-dy­dak­tycz­ną. Po­ma­ga­my im w szko­łach, w któ­rych ktoś nie­ste­ty za­po­mniał o wu­efach. Je­ste­śmy klu­bem śro­do­wi­sko­wym. Dzie­cia­ków uczy­my pra­wo­rząd­no­ści i uczci­wo­ści - pod­kre­śla Ziem­ba.

Pił­ka­rze tego klubu tre­nu­ją na obiek­cie Sło­wia­na, a mecze roz­gry­wa­ją w Szo­pie­ni­cach.

To­masz Ka­lem­ba, Eurosport.​Onet.​pl
Autor:
Tomasz Kalemba
Źródło: Onet
Jak nie atakujemy my to akatują oni!

>>JRS<<
Posty: 42
Rejestracja: 16.07.2013, 22:40

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: >>JRS<< » 17.08.2013, 00:44

Lewy SieR/Rpowy pisze:A czy tak przypadkiem Cracovia w 1937 roku nie zdobyła swojego mistrzostwa jako beniaminek? ( gdzies słyszałem albo czytałem ale głowy bym nie dał) . To tak w kontekscie tego posta na temat Niebieskich i jego mistrzostwa w 1989 roku. Była by wtedy pierwsza z takim wyczynem.
Masz racje moj blad.

Cracovia została Mistrzem Polski dokonała tego jako beniaminek, to pierwszy taki przypadek w historii polskiej ligi, następny zdarzył się w sezonie 1988/89 (Ruch Chorzów).

Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 4:2

24 pazdziernika 1937 roku po dwóch latach obie drużyny znów spotkały się w finale sezonu. W 1935 Ruch świętował mistrzostwo, a Cracovia przeżyła gorycz porażki i spadku. Ten pojedynek miał dać odpowiedź kto zostanie mistrzem Polski A.D. 1937. Przed meczem sytuacja w czołówce tabeli była następująca: Cracovia - 20 pkt. (17 meczów), AKS (pauzujący tego dnia) - 20 pkt. (16 meczów), Ruch - 19 pkt. (17 meczów). Teoretycznie w najlepszej sytuacji znajdował się zespół z Chorzowa, przed którym były jeszcze dwa mecze. 7 listopada z Pogonią, która w dniu rozgrywania meczu Cracovii z Ruchem pokonała "Białą Gwiazdę" 1:0 i zapewniła sobie utrzymanie, a zatem wiadomo było, że mecz z AKS-em będzie mieć jedynie charakter prestiżowy. 14 listopada AKS miał jeszcze jedną szansę, gdyż składał wizytę pod Wawelem na stadionie Wisły.

Bramki dla Cracovii uzyskali „Wieruski” trzy i Góra jedną, dla Ruchu Peterek i Wiechoczek. Sędzia p. Kuchar. Publiczności 10.000.

Ruch: Brom; Giemza, Czempisz; Fica, Nowakowski, Panhirsz; Kubisz, Wiechoczek, Peterek, Wilimowski, Wodarz.

Cracovia: Pawłowski; Pająk, Lasota; Góra, Grinberg, Majeran; Skalski, „Wieruski”, Korbas, Szeliga, Zembaczyński.

W pięknej oprawie 10.000 głów, w rozżarzonej do białości atmosferze walczono dziś na boisku Cracovii. Był to bój zakrojony na wielki format. Nikogo tutaj nie brakło. Nie tylko wiernych kibiców obu drużyn, nie tylko tych tysięcy Ślązaków, których przywiozły dwa pociągi popularne. Nie brakło też jedenastki AKS, która w wyniku spotkania najbardziej była chyba zainteresowana. Może nawet bardziej niż Ruch, który miał mniejszą stawkę do wygrania. Siedzieli więc dzielni piłkarze AKS na trybunie i – tak chyba należy przypuszczać – byli duszą przy swych „krajanach”.
Cracovia wykonała plan w 100% pokonując i jednocześnie detronizując Ruch 4:2, za sprawą historii niebywałej w Lidze.
Dwa tygodnie po pojedynku Cracovii z Ruchem doszło do niespodziewanej wpadki AKS-u, powracającego na ligowe boiska po przeszło dwumiesięcznej przerwie (poprzedni mecz 26 września). Chorzowianie przegrali na własnym boisku z Pogonią 0:1. Sprawa tytułu była już przesądzona, gdyż AKS chcąc wyprzedzić Cracovię musiał wygrać ostatni mecz z Wisłą na jej boisku... 11:0! Reporter "Przeglądu Sportowego" tak pisał o reakcjach przed meczem Wisły z AKS-em: Zwolennicy Cracovii drżeli na myśl, czy nie zdarzy się jakiś nieszczęśliwy wypadek, czy nie posypią się nieszczęsne bramki., a potem dodaje: Tok wypadków rozwiał jednak wszelkie obawy. Wisła nie zawiodła, zdeklasowała beniaminka 5:2 i Cracovia mogła świętować czwarty tytuł mistrza Polski!

Przypomne, ze AKS tez byl baniaminkiem ligi podobnie jak Cracovia i gdyby nie wpadka w przedostatnim meczu swietowalby mistrzowstwo Polski jako beniaminek.I okazaloby sie, ze takiej sztuki dokonaja oba kluby z Gornego Slaska czyli AKS Krolewska Huta/Chorzow oraz Ruch Hajduki Wielkie/Chorzow.
Wiec mistrzem (Cracovia) i wicemistrzem (AKS Chorzów) byli, to beniaminkowie ligi.
1920

Jihad
Posty: 88
Rejestracja: 01.10.2009, 10:38
Lokalizacja: Cracovia

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Jihad » 20.08.2013, 14:15

Zacytuje fragment relacji z Przeglądu Sportowego gdy sezon wczesniej obie drużyny grały w turnieju barażowym o awans do I ligi
Po meczu doszło do awantur pomiędzy kibicami Cracovii i zwolennikami AKS-u. Gorszące sceny zlikwidowała policja

Psiak
Posty: 299
Rejestracja: 03.03.2013, 14:45

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Psiak » 20.08.2013, 19:48

Bartekkibic pisze:A na onecie dzisiaj artykuł o starym, zapomnianym klubie z Katowic:

1. FC Katowice - reaktywacja po 62 latach

1. FC Ka­to­wi­ce - to jeden z naj­star­szych ist­nie­ją­cych klu­bów na te­re­nach dzi­siej­szej Pol­ski. Jego hi­sto­ria jest bar­dzo burz­li­wa i za­gma­twa­na. Wy­wo­dzi się z niego wielu re­pre­zen­tan­tów na­sze­go kraju, ale także... mistrz świa­ta w piłce noż­nej. W 1945 roku klub zo­stał roz­wią­za­ny, a 62 lata póź­niej do­szło do re­ak­ty­wa­cji.

Za za­ło­ży­cie­li 1. FC Ka­to­wi­ce uzna­je się braci Emila i Ru­dol­fa Fon­fa­rów. Klub po­wstał w 1905 roku po tym, jak roz­pa­dła się dru­ży­na SV Frisch Auf Kat­to­witz. Po­cząt­ko­wo na­zy­wał się Preus­sen 05 i wła­śnie pod tą nazwą był pię­cio­krot­nym mi­strzem Gór­ne­go Ślą­ska. W 1922 roku po ple­bi­scy­cie i po­wsta­niach ślą­skich, klub prze­stał grać w nie­miec­kich roz­gryw­kach, przy­stę­pu­jąc do pol­skich. Tyle tylko, że pod zmie­nio­ną nazwą Er­ster Fuss­ball-Club Kat­to­witz. Był dru­ży­ną miesz­czań­ską, wspie­ra­ną przez drob­ny ka­pi­tał, po­zo­sta­ją­cy głów­nie w rę­kach nie­miec­kich. W ze­spo­le grali wy­łącz­nie Ślą­za­cy, nie­któ­rzy z nich słabo mó­wi­li po pol­sku.


- To była na­praw­dę su­per­dru­ży­na i to nie - jak piszą - "miesz­czań­stwa nie­miec­kie­go". To był ślą­ski klub - mówi Krzysz­tof Ziem­ba, tre­ner i wi­ce­pre­zes dzi­siej­sze­go 1. FC Ka­to­wi­ce.

W 1927 roku klub osią­gnął naj­więk­szy suk­ces w swo­ich dzie­jach. Wy­wal­czył wi­ce­mi­strzo­stwo Pol­ski. W de­cy­du­ją­cym meczu prze­grał z Wisłą Kra­ków 0:2. O tym spo­tka­niu mó­wi­ło się jesz­cze wiele lat póź­niej. "Prze­gląd Spor­to­wy" pisał o meczu, który za­koń­czył się skan­da­lem, jako o "świę­tej woj­nie". Sę­dzia tego spo­tka­nia, Zyg­munt Hanke, robił wszyst­ko, by to Wisła wy­szła z niego zwy­cię­sko. W efek­cie pił­ka­rze 1. FC Ka­to­wi­ce ze­szli z bo­iska przed koń­cem meczu, a na try­bu­nach, na któ­rych zgro­ma­dzi­ło się 15 ty­się­cy ki­bi­ców, do­szło do gwał­tow­nych za­mie­szek. Sę­dzie­go przed roz­wście­czo­nym tłu­mem mu­sie­li chro­nić po­li­cjan­ci.

Hen­ryk Rey­man, le­gen­da Wisły Kra­ków, pisał póź­niej: "Wisła czuła się w obo­wiąz­ku bro­nić barw Pol­ski, aby nie do­pu­ścić do po­ża­ło­wa­nia god­nej sy­tu­acji, w któ­rej tytuł mi­strza Pol­ski do­stał­by się w obce ręce". We­dług re­al­cji mniej­szo­ści nie­miec­kiej, Hanke miał przy­znać się, że z uwagi na po­li­tycz­ną pre­sję, skrzyw­dził ka­to­wi­czan.

Po tym meczu "Ga­ze­ta Ro­bot­ni­cza" po­stu­lo­wa­ła, by roz­wią­zać klub 1. FC Ka­to­wi­ce. Pa­da­ły nawet w sto­sun­ku do tej dru­ży­ny sfor­mu­ło­wa­nia typu "mniej­szo­ścio­we bandy". Po­ja­wi­ły się apele, by boj­ko­to­wać ten ze­spół. W tej sy­tu­acji, Pol­ski Zwią­zek Piłki Noż­nej, uczy­nił sym­bo­licz­ny gest. Na dzień 1 lipca 1928 roku wy­zna­czył ter­min meczu mię­dzy­pań­stwo­we­go. Pol­ska re­pre­zen­ta­cja po raz pierw­szy miała za­grać w Ka­to­wi­cach, a jej ry­wa­lem była Szwe­cja. Do­dat­ko­wo na to spo­tka­nie po­wo­ła­no dwóch za­wod­ni­ków 1. FC Ka­to­wi­ce. Jed­nym z nich był 21-let­ni wów­czas Karol Kos­sok, który chęt­nie zgo­dził się grać w pol­skiej dru­ży­nie. Za­pro­sze­nie na ten mecz od­rzu­cił jed­nak Eryk He­iden­re­ich. Obroń­ca ten stwier­dził, że jest za­szczy­co­ny po­wo­ła­niem, ale jest Niem­cem. Pierw­szym jed­nak pił­ka­rzem ze Ślą­ska, który za­grał w bia­ło-czer­wo­nych bar­wach był Emil Go­er­litz. Zna­ko­mi­ty bram­karz de­biu­to­wał w nich w 1924 roku. Wspo­mnia­ny wcze­śniej Kos­sok dwa lata póź­niej zo­stał kró­lem strzel­ców i mi­strzem Pol­ski, tyle tylko, że w bar­wach Cra­co­vii. Za­wod­nik ten opu­ścił 1. FC, oświad­cza­jąc, że jeśli bę­dzie grał w Pol­sce w nie­miec­kim klu­bie, to "nic z tego nie bę­dzie". Pił­karz ten grał póź­niej jesz­cze w Po­go­ni Lwów. Nie wró­cił na Śląsk, tylko osiadł potem w War­sza­wie, gdzie prze­trzy­mał całą wojnę. Zgi­nął w marcu 1946 roku w so­wiec­kim obo­zie.

- Tylko dla­te­go, że był Ślą­za­kiem i dla wielu był Volks­deut­schem, mimo że udo­wad­niał przez całe swoje życie, że jak ważna jest dla niego Pol­ska - mówi Ziem­ba.

Jed­nym z naj­słyn­niej­szych wy­cho­wan­ków 1. FC Ka­to­wi­ce jest Er­nest Wi­li­mow­ski. Mając 17 lat prze­szedł jed­nak do Ruchu Haj­du­ki Wiel­kie. Tak na­zy­wał się wtedy obec­ny Ruch Cho­rzów. Grał w re­pre­zen­ta­cji Pol­ski, z którą był na mun­dia­lu w 1938 roku, ale potem wy­stę­po­wał w bar­wach III Rze­szy. Z tego klubu po­cho­dził także mistrz świa­ta Ri­chard Her­r­mann. W 1954 roku, uro­dzo­ny w Ka­to­wi­cach za­wod­nik, wy­grał tur­niej o mi­strzo­stwo świa­ta z re­pre­zen­ta­cją Nie­miec.

Po­cząt­ko­wo dru­ży­na 1. FC Ka­to­wi­ce swoje mecze roz­gry­wa­ła na dzi­siej­szym placu An­drze­ja. W 1920 roku wy­bu­do­wa­no jed­nak sta­dion przy ulicy Ko­ściusz­ki w Ka­to­wi­cach-Bry­no­wie. Dzie­sięć lat póź­niej wła­dze mia­sta od­mó­wi­ły dal­szej dzier­ża­wy obiek­tu dru­ży­nie. Klub wy­bu­do­wał więc nowy obiekt w Mu­chow­cu. W czerw­cu 1939 roku Mi­chał Gra­żyń­ski, ów­cze­sny wo­je­wo­da ślą­ski do­pro­wa­dził do roz­wią­za­nia 1. FC Ka­to­wi­ce jako "ostoi nie­miec­kich sił na­cjo­na­li­stycz­nych".

- Już wtedy ktoś chciał wy­ma­zać z pa­mię­ci 1. FC Ka­to­wi­ce. Nikt nie chce mi do teraz od­po­wie­dzieć, komu na tym za­le­ża­ło - wtrą­ca Ziem­ba.

Trzy mie­sią­ce póź­niej wy­bu­chła wojna. Klub zo­stał jed­nak re­ak­ty­wo­wa­ny przez nie­miec­kie wła­dze, które sta­ra­ły się zro­bić z niego nie­miec­ką wi­zy­tów­kę pił­kar­skie­go Ślą­ska i spro­wa­dzi­li do niego by­łych re­pre­zen­tan­tów po­cho­dzą­cych z Ka­to­wic, jak Ewald Dytko, Erwin Nyc i Er­nest Wi­li­mow­ski. W 1945 roku nowe pol­skie wła­dze ogło­si­ły def­ni­tyw­nie roz­wią­za­nie 1. FC Ka­to­wi­ce.

Więk­szość wy­pę­dzo­nych miesz­kań­ców Ka­to­wic nie­me­ic­kie­go po­cho­dze­nia osie­dli­ła się w Sal­zgit­ter. Wła­śnie tam Georg Jo­sch­ke utwo­rzył "Tra­di­tions­ge­me­in­schaft 1. FC Kat­to­witz". Do­cho­dzi­ło do re­gu­lar­nych spo­tkań były pił­ka­rzy tej dru­ży­ny. W tej miej­sco­wo­ści znaj­du­ją się też do­ku­men­ty do­ty­czą­ce hi­sto­rii klubu.

W 2007 roku, po 62 la­tach, do­szło do re­ak­ty­wa­cji 1. FC Ka­to­wi­ce. Her­bem nadal po­zo­sta­je czar­ny orzeł na bia­łym tle. Stro­je pił­ka­rzy rów­nież na­wią­zu­ją do tych hi­sto­rycz­nych bia­ło-czar­nych.

"Ślą­ska piłka ponad po­dzia­ła­mi" - wła­śnie pod ta­kich ha­słem klub zo­stał re­ak­ty­wo­wa­ny przy wiel­kiej po­mo­cy Ruchu Au­to­no­mii Ślą­ska.

- Klub zo­stał re­ak­ty­wo­wa­ny, bo ma być sym­bo­lem ślą­sko­ści. W Ka­to­wi­cach jest coraz mniej praw­dzi­wych Ślą­za­ków - tłu­ma­czy Ziem­ba.

Obec­nie klub 1. FC Ka­to­wi­ce wy­stę­pu­je w A-kla­sie, ale am­bi­cją jest na­wią­za­nie do wiel­kich tra­dy­cji. Poza tym tre­nu­je też 115 dzie­cia­ków w róż­nych ka­te­go­riach wie­ko­wych. W 2009 roku od 1. FC Ka­to­wi­ce odłą­czy­ła się ko­bie­ca dru­ży­na pił­kar­ska.

- Dzi­siaj szko­li się w klu­bie przede wszyst­kim mło­dzież. Współ­pra­cu­je­my z przy­chod­nią psy­cho­lo­gicz­no-dy­dak­tycz­ną. Po­ma­ga­my im w szko­łach, w któ­rych ktoś nie­ste­ty za­po­mniał o wu­efach. Je­ste­śmy klu­bem śro­do­wi­sko­wym. Dzie­cia­ków uczy­my pra­wo­rząd­no­ści i uczci­wo­ści - pod­kre­śla Ziem­ba.

Pił­ka­rze tego klubu tre­nu­ją na obiek­cie Sło­wia­na, a mecze roz­gry­wa­ją w Szo­pie­ni­cach.

To­masz Ka­lem­ba, Eurosport.​Onet.​pl
Autor:
Tomasz Kalemba
Źródło: Onet
Zawsze podobała mi się nazwa tego klubu. To niemieckie wzornictwo ma coś w sobie ;)
Tu oficjalny powód rozwiązania: [link]
Faktem jest, że na meczach tego klubu często dochodziło do różnych awantur, jak np. w przywołanym wyżej spotkaniu z 1927r. rozegranym z Wisłą, które zacytowany tutaj Reyman wspomina tak:
Było to niespełna 10 lat temu, w pierwszym roku założenia Ligi i wprowadzenia nowego do dziś obowiązującego systemu mistrzostw. Tabela ligowa ułożyła mi się w ten sposób, iż mistrzostwo Polski rozstrzygnąć się miało między "Wisłą: a "I.F.C." (Erster Fussballclub) z Katowic. Sytuacja wyglądała groźnie, gdyż decyzją zapaść miała w dniu 25 września 1927 r., na boisku I.F.C. w Katowicach, co dawało z góry pewną przewagę gospodarzom. Dla sportu polskiego nadchodziła przykra chwila, gdyż zdobycie tytułu mistrzowskiego na 13 rywalizujących ze sobą klubów polskich przez jeden klub niemiecki, subwencjonowany do tego przez obce nam czynniki, byłoby niemiłym upokorzeniem i zadraśnięciem czegoś więcej, niż tylko ambicji sportowej.

Na "Wisłę" spadł ciężki i odpowiedzialny obowiązek obrony barw polskich, aby nie dopuścić do rzeczy dla każdego przykrej - przejścia tytułu mistrza Polski w obce ręce. Już kilka tygodni przedtem cała prasa w licznych artykułach podkreślała doniosłość tego spotkania oraz odpowiedzialność, jaka przypadła w udziale zawodnikom "Wisły". Wszyscy sportowcy żyli tą wielką nadzieją sportową, a najbiedniejsi to byli zawodnicy, którzy musieli słuchać całymi tygodniami rad i zaklęć, byle nie dopuścić do przegranej. Ja sam, będąc kapitanem drużyny i kierownikiem napadu, zdawałem sobie z tego sprawę, że specjalny obowiązek przypada mnie, że mam prowadzić drużynę na bój z którego musi się wyjść z honorem. Stąd też przeżywałem osobliwe chwile przed meczem, nie mogłem spokojnie przejść ulicami Krakowa, gdyż zewsząd łapano mnie, wypytywano o drużynę, o siły, o horoskopy, dodawano otuchy i wiary, w domu zasypywany byłem listami, błagającymi o zwycięstwo.

W tych warunkach drużyna nasza była podniecona i zdenerwowana, ale z drugiej strony zespolona i każdy zdawał sobie sprawę, iż tylko współpraca nas wszystkich może dać nam zwycięstwo. Mieliśmy tylko pewne obawy, że ze względu na obce boisko (w Krakowie pierwszy mecz wygraliśmy z 1.F.C. 3:1) i te zapowiadane tysięczne tłumy zwolenników "I.F.C.", by nie zdołali nam oni wytrącić z równowagi naszego zespołu. Od ostatniego treningu czwartkowego znajdowaliśmy się pod troskliwą opieką zarządu, który starał się izolować nas od przejętych i więcej szkodzących, jak przynoszących pożytku kibiców. Tak minęła sobota. W niedzielę od rana odchodziły już do Katowic specjalne pociągi z tłumami widzów na te decydujące zawody. Drużyna nasza ulokowała się w osobnym wagonie wraz z zarządem i nie odstępującym nas w każdej ciężkiej czy też radosnej chwili mistrzem Wlastimilem Hoffmanem.

Na dworcu w Katowicach na widok nas wielkie poruszenie, a zarazem z wielu stron powitanie. Dowódca pułku, komendant miasta w Katowicach p. pułkownik Szafranowski przygotował wszystko i na ucho mi powiedział" "Wygrajcie tylko, a zobaczycie, co będzie".

Punktualnie o godzinie 16 znaleźliśmy się na boisku I.F.C. otoczeni 25-tysięcznymi masami widzów. Był to rekord publiczności, do tej pory nieosiągnięty, nie tylko ma meczach ligowych, ale nawet międzypaństwowych. Boisko przedstawiało naprawdę imponujący, groźny widok, gdyż otoczone było poza liniami autowymi, wielką liczbą pełniącej służbę policji, a poza parkanem, okalającym boisko - jak się po zawodach dowiedziałem - około dwie kompanie wojska w pogotowiu. W tych warunkach rozpoczyna się mecz w wielkim naprężeniu i podnieceniu nie tylko zawodników, ale także i całej widowni, wśród której było sporo Niemców, przybyłych z niemieckiego Śląska. Gra prowadzona była już od pierwszej minuty niezwykle zacięcie i wielkim tempie. Sytuacje zmieniały się nieustannie, a obie drużyny grały dobrze. Zawodami kierował prezes łódzkiego Kolegium Sędziów, p. Hanke, który stał przed niezmiernie ciężkim zadaniem i choćby z tego powodu był silnie zdenerwowany. W pierwszej połowie wynik utrzymał się bezbramkowy. Okazało się jednak, że publiczność, zwłaszcza niemiecka bierze żywy udział w grze, dopingując silnie swój zespół i usiłując zdetonować naszą drużynę. Atmosfera stawała się coraz cięższa, a pomruk niechętnej nam widowni coraz groźniejszy. Myśmy lepiej przetrzymali gorsze chwile od Niemców i zdobycie bramki wisieć zaczęło już na włosku.

W 10 minucie po pauzie, otrzymałem piłkę od Kotlarczyka I, wypuściłem wówczas Balcera, który po przejechaniu kilku metrów oddał centrę. Wówczas po zmyleniu obrońcy przeniosłem piłkę na Czulaka, strzelającego bezpośrednio potem pierwszą bramkę ku niebywałej radości Polaków, z których dużo zjechało się nie tylko z Krakowa i okolicznych miast, ale z całego Zagłębia Dąbrowskiego. Teraz dopiero zaczęła się prawdziwa walka, tempo wzmogło się do niebywałych na meczach ligowych granic, a każdy z zawodników zdobywał się na najwyższy wysiłek.

Gwałtowne ataki napadu niemieckiego likwidowała dzielna nasza obrona. Nasze lotne skrzydła, puszczane w wir walki w wysokim stopniu odciążały nasze tyły, które miały czas na pewne wytchnienia i nabranie sił do nowego starcia z przeciwnikiem. Niemożność zdobycia bramki, brak sukcesu wyprowadzał publiczność z równowagi. Zwolennikom "I.F.C." nie podobały się orzeczenia sędziego i w pewnym momencie wtargnęli na boisko, aż policja widziała się zmuszoną do oczyszczenia placu, aby można było kontynuować grę. Dopiero w 20 min. nadszedł drugi decydujący moment. Otrzymawszy piłkę od Adamka ze skrzydła, wyszedłem zwycięsko z pojedynku z obrońcą "I.F.C." i korzystając z chwilowego nieporozumienia w linii obrony przeciwnika, przejechałem środkiem między mini i stanąłem oko w oko z bramkarzem Goerlitzem,. Wówczas to, mając - murowaną - już pozycję strzeliłem drugiego goala, zmyliwszy bramkarza, który rzucił się w przeciwny róg bramki.

Gra przybierała teraz na ostrości, sędzia wkracza co chwilę, Niemcy nie mogą znieść zbliżającej się klęski. Na kilka minut przed końcem meczu ostry strzał Balcera łapie obrońca "I.F.C." Pohl ręką, za co sędzia dyktuje rzut karny. Drużyna niemiecka, widząc swą klęską, zupełnie przypieczętowaną, opuszcza boisko, a bramkarz zostawia pustą bramkę. Publiczność niemiecka przyjmuje wrogą postawę wobec nas. Ja strzelam do pustej bramki. Sędzia nie mogąc się doczekać powrotu niemieckiej drużyny, odgwizduje koniec zawodów. Tak się zakończył mój najcięższy mecz, prawdziwy finał pierwszych walk o tytuł mistrza Ligi Piłki Nożnej, który dzięki zwycięstwu przypadł nam w udziale".

"Wisła"" została mistrzem Polski

Na cześć zwycięstwa naszej drużyny uformował się olbrzymi pochód, w którym wzięli udział wszyscy widzowie Polacy, obecni na meczu. Na czele szła orkiestra wojskowa, a w ślad za moją drużyną ze śpiewem na ustach "Pierwsza Brygada", posuwaliśmy się ulicami Katowic aż do hotelu, a potem na dworzec kolejowy. Wiwatom, okrzykom radości a nawet pewnym starciom z wyrostkami niemieckimi, rzucającymi kamienie nie było końca. Przed hotelem musiałem wygłosić przemówienie, w którym podziękowałem tłumom za okazaną nam życzliwość, sympatyczne przyjęcie oraz spontaniczną owację. Całe społeczeństwo polskie przyjęło z prawdziwą radością wieść o naszym zwycięstwie. Radość Polaków śląskich zamieniła się w swego rodzaju manifestację narodową, była dla niej czynnikiem krzepiącym duchowo. Miły był powrót do Krakowa, gdzie na dworcu czekały nas tysięczne zwolenników, orkiestra zagrała "Krakowiaka", a graczy wyniosła uradowana brać na ramionach z wagonu. Okrzykom i składaniom gratulacyj nie było końca.

Dla nas zaś największą satysfakcją było nie tylko zdobycie samego tytułu mistrzowskiego, ale także i radość, że pracą swoją i wysiłkiem mogliśmy zdziałać coś, czego wartość leżała nie tylko w samym wysiłku sportowym, ale wychodziła poza szersze ramy i miała większe jeszcze znaczenie. Tak się zakończył nasz największy mecz w dziejach "Wisły", mecz, który oby był zachętą do pracy tym zawodnikom, co będą kontynuować po nas historię ukochanego klubu”
Jedna z gazet w osobnym rozdziale odniosła się do zaistniałej sytuacji: [link]

Jeśli ktoś jest zainteresowany samym meczem i wydarzeniami towarzyszącymi to wspomnienia i relacje znajdują się tutaj: [link]
"Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła!"

Jihad
Posty: 88
Rejestracja: 01.10.2009, 10:38
Lokalizacja: Cracovia

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Jihad » 21.08.2013, 15:31

Tutaj galeria z flagami jakie posiadają fani Garbarni

http://www.garbarnia.krakow.pl/Sympatycy/Sympatycy.htm

oczywiście całe towarzystwko 100% piknik

Zupełnie Zielony.
Posty: 1401
Rejestracja: 19.12.2008, 10:06

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Zupełnie Zielony. » 21.08.2013, 16:09

Dziwne że jeszcze nikt nie wykminił ;)
Mielec- Stal (1939r.) oraz Gryf Mielec (1909r)
Za stary już jestem na internetowych bajarzy tworzących alternatywną rzeczywistość!
Spadam z tego forum!
Adminów proszę o usunięcie tego konta!

jebać cenzure
Posty: 189
Rejestracja: 10.05.2013, 23:27

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: jebać cenzure » 22.08.2013, 15:39

SpokojniePanowie pisze:
altgr pisze: Jak to jest naprawde bo ja juz glupieje, na jakiej zasadzie jest ta data 1906 ? Skoro nie ma konkretnyc zrodel historycznych mowiacych o kontynuacji klubu z Milowic jako "Zaglebie Sosnowiec"(wczesniej jeszcze Stal i chyba Victoria ?) to moze chodzi o poczatek pilki w Sosnowcu ? No ale tutaj tez nie jest to zbyt powazne, poniewaz Milowice wlaczono do Sosnowca chyba dopiero w 1915 roku.

Swoja droga historia Zaglebia jest bardzo ciekawa i zrodel z ktorych mozna korzystac jest bardzo wiele, szkoda tylko, ze te konkretne powoluja sie na date 1918.
Bardzo dobry przykład z Zagłębiem Sosnowiec. Dla mnie śmiech na sali,ale każzy może mieć własne zdanie.
jak dla mnie datą powstania klubu powinno być założenie go pod nazwą, jaką występuje obecnie, a nie jakies pierdolenie o "kontynuowaniu tradycji" itd, bo to zawsze będzie kontrowersyjne

Slavia_ZSC
Posty: 278
Rejestracja: 08.03.2011, 07:59

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Slavia_ZSC » 24.08.2013, 01:31

Dębiec przyłączono do Poznania w 1925 (Lech 1922), Szombierki przyłączono do Bytomia w 1951 (GKS 1919), itd itp.
Boli mnie, gdy wyrzucam dodatki z gAZETY, widząc oczami myśli padające lasy. „Dom” wyrzucam – dąb pada. „Turystykę” – lipa. „Komunikaty” – świerki jak zimowe kwiaty. „Auto-moto” – jak maszty upadają sosny. „Supermarket” – to modrzew, klon – „Nieruchomości”. „Mój Komputer” – i buk się korzeniem nakrywa. A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.

"NOCNA ZMIANA", "OSZOŁOM"

kkz
Posty: 1
Rejestracja: 12.09.2013, 22:16

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: kkz » 12.09.2013, 22:58

Jako, że temat trochę przycichł, pozwolę sobie rozgrzać go na nowo wracając do dyskusji o Legii i Polonii. Dyskusja ciekawa, niemniej jednak kilka argumentów przytoczonych przez Foxxa ciężko w/g mnie obronić.
Foxx pisze: Powołując klub na statucie cywilnym (wzorowanym na Pogoni Lwów) w 1922 jego twórcy wtedy ogłosili, że nawiązują do tradycji Drużyny Legjonowej z 1916.
Nawiązanie do tradycji nie jest w/g mnie jednoznaczne z kontynuacją działalności (tym bardziej, że ewidentny był brak kontynuacji, przerwa w działalności, brak aspiracji pierwszej Legii do tego, by być czymś więcej, niż drużyną na czas wojny, inna lokalizacja, kompletnie inne środowisko - mimo osób Mielecha i Wasseraba, itd. itp.); nie tłumaczy to więc w/g mnie przypisywania roku 1916 jako daty powstania. To trochę tak, jakby dziś ktoś założył w Warszawie piłkarską Warszawiankę, i uznał, że skoro nawiązuje do tej rozwiązanej w latach 70tych, a jeszcze może i wspieraliby go dawni piłkarze klubu, to może sobie jako datę powstania wpisać 1922. Innymi słowami: taka data jest zupełnie uznaniowa; panowie w 1922 coś uznali, ale nie miało to żadnego podłoża formalnego. Więcej: "tylko" nawiązali do tradycji, ale nie uznali absolutnie, że to jest ta sama Legia.
Foxx pisze:... jak Polonia z komuną walczyła i była gnębiona:

Realizacja uchwały Biura Politycznego PZPR:
[link]

Gratulacyjna depesza poprzednika Popławskiego po zdobyciu przez Kolejarza-Polonię Pucharu Polski w czasach najcięższego stalinizmu:
[link]
Te przykłady są co najmniej groteskowe. Co ma jakaś depesza gratulacyjna do "gnębienia" bądź "nie gnębienia" Polonii? To trochę tak, jakby dajmy na to dziś kibicom na Żylecie, którzy uważają, że gnębi ich wojewoda Kozłowski odpowiedzieć: jak to gnębi, przecież wysłał pismo gratulacyjne z okazji zdobycia mistrzostwa? Albo twierdzić, że Polonia, to klub czerwonych, bo w 2000 dostała na piśmie gratulacje od Kwaśniewskiego.
Są natomiast inne fakty, które jednoznacznie pokazują, który klub warszawski był obłaskawiany, a który miał pod górkę. Chociażby taki, że to stadion Polonii został znacjonalizowany, stadion Legii zaś należał do wojska tak po wojnie, jak i przed nią.

K_89
Posty: 68
Rejestracja: 02.03.2007, 22:13

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: K_89 » 28.09.2013, 03:23

kkz pisze: Nawiązanie do tradycji nie jest w/g mnie jednoznaczne z kontynuacją działalności (tym bardziej, że ewidentny był brak kontynuacji, przerwa w działalności, brak aspiracji pierwszej Legii do tego, by być czymś więcej, niż drużyną na czas wojny, inna lokalizacja, kompletnie inne środowisko - mimo osób Mielecha i Wasseraba, itd. itp.)
Tu akurat się grubo mylisz, gdyż Drużynę Sportową "Legię" spośród legionowego sportu wyróżniło właśnie to, że założono klub z prawdziwego zdarzenia na kształt działających już wtedy innych klubów jak Cracovia czy Pogoń Lwów. Sama drużyna legionowa - jakich było ówcześnie wiele - powstała na wiosnę 1915 r., a w profesjonalny klub przeobraziła się rok później. Więcej na ten temat w książce "Sportowe, sprawy i sprawki", autorstwa samego Mielecha.

Na koniec taka ciekawostka. Stanisław Rouppert (prezes w latach 1929-32) w księdze pamiątkowej Pogoni Lwów wspomina Legię z lat 1916-17:
Obrazek
kkz pisze:nie tłumaczy to więc w/g mnie przypisywania roku 1916 jako daty powstania. To trochę tak, jakby dziś ktoś założył w Warszawie piłkarską Warszawiankę, i uznał, że skoro nawiązuje do tej rozwiązanej w latach 70tych, a jeszcze może i wspieraliby go dawni piłkarze klubu, to może sobie jako datę powstania wpisać 1922. Innymi słowami: taka data jest zupełnie uznaniowa; panowie w 1922 coś uznali, ale nie miało to żadnego podłoża formalnego. Więcej: "tylko" nawiązali do tradycji, ale nie uznali absolutnie, że to jest ta sama Legia.
Czyli Polonia Warszawa obecnie grająca w IV lidze nie powstała w 1911 roku, tylko w 2005 jak zresztą sama formalnie uznaje. Zresztą idąc tym tokiem rozumowania, to ze swojej daty powstania zrezygnować musi każdy klub, który za swoje początki uważa zręby powstałe przed odzyskaniem niepodległości, które to wtedy żadnej zdolności prawnej nie miały. Inna sprawa czy nie należy wszystkim za rok powstania wpisać dat powojennych reaktywacji. Przykładowo w rozgrywkach okupacyjnych w roku 1940 i 1941 nie istniał żadna dzika drużyna o nazwie Polonia Warszawa, a jej przedwojenni piłkarze utworzyli KS Bimber i KS Czarni.
kkz pisze: Te przykłady są co najmniej groteskowe. Co ma jakaś depesza gratulacyjna do "gnębienia" bądź "nie gnębienia" Polonii? To trochę tak, jakby dajmy na to dziś kibicom na Żylecie, którzy uważają, że gnębi ich wojewoda Kozłowski odpowiedzieć: jak to gnębi, przecież wysłał pismo gratulacyjne z okazji zdobycia mistrzostwa? Albo twierdzić, że Polonia, to klub czerwonych, bo w 2000 dostała na piśmie gratulacje od Kwaśniewskiego.
Są natomiast inne fakty, które jednoznacznie pokazują, który klub warszawski był obłaskawiany, a który miał pod górkę. Chociażby taki, że to stadion Polonii został znacjonalizowany, stadion Legii zaś należał do wojska tak po wojnie, jak i przed nią.
Przywołanie Kwaśniewskiego czy Kozłowskiego kompletnie nie na miejscu, gdyż rozmawiamy o zupełnie innych czasach i całkowicie innej rzeczywistości. Czytając te materiały dokładnie i w całości nie trudno dojść do wniosku, że zdecydowanie za dużo uwielbienia jak na klub znienawidzonych przez władzę i za dużo wazeliny dla władzy, jak na klub który ponoć ją zwalczał. W dodatku czytając ówczesną prasę, całkowicie kontrolowaną przez ówczesny reżim dziwić może, że o znienawidzonej Polonii pisano tak często i tak wspaniale, a nie robiono tego w przypadku AK-owców czy przedstawicieli opozycji. Ze stadionem też jest ciekawa sprawa, bo jeśli dowodem na gnębienie Polonii ma być odebranie stadionu, to jak to możliwe że ten sam stadion przywrócony został decyzją stalinowskiego sądu, który mówiąc delikatnie sprawiedliwy i niezawisły bynajmniej nie był.
Better Dead Than Red...

daremny
Posty: 1
Rejestracja: 07.10.2013, 00:49

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: daremny » 07.10.2013, 01:18

Jako że w tym temacie udzielają się ludzie, dla których klubowa historia nie jest bez znaczenia, to może ktoś będzie znał odpowiedź.

W kontekście przystępowania do zrzeszeń sportowych. Znacie jakieś kluby z większych miast, które w '49 nie zgodziły się przystąpić do zrzeszeń i zostały zmuszone do rozwiązania? Z tego co wiem, to rozwiązała się Polonia Bydgoszcz, którą chcieli wcielić do ZS Gwardii. Oni się później reaktywowali, ale głównie chodzi mi o kluby, które przestały istnieć definitywnie.

Foxx
Posty: 1154
Rejestracja: 26.02.2007, 16:11
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dlaczego nie stary zapomniany klub?

Post autor: Foxx » 07.10.2013, 12:08

Ale sytuacja Polonii Bydgoszcz nie odbiegała od innych klubów. W 1949 przymusowo zmieniono im nazwę na Gwardię. Większość ludzi wcześniej tworzących klub w tym tworze się nie znalazła. Część z nich wróciła, by w 1956 powrócić do nazwy Polonia.

Wątpię, by były kluby o losach takich, jak piszesz. Komuna po prostu sobie je "brała" i jak komuś coś nie pasowało, to on wylatywał z klubu/zrzeszenia. Drużyna/y pozostawała w jedynych legalnych, organizowanych przez władzę, rozgrywkach.
A co tam w komentarzach na Onecie?

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: CC08, danielmdc84, Gerd323, Grzesiek1908, krzysiek000 i 354 gości