GymBeam
www.warhouse.pl
Pozasportowe emocje w Białymstoku

Pozasportowe emocje w Białymstoku

2016-10-11

W niedzielę łódzki Widzew zremisował w Białymstoku z rezerwamii Jagiellonii 1:1, jednak najwięcej emocji nie wzbudziły wcale poczynania zawodników na boisku. Lokalna i ogólnopolska prasa skupia się na opisywaniu zachowania kibiców gości.

 

"Do stolicy Podlasia miała bowiem przyjechać liczna grupa łódzkich sympatyków. Nikt nie spodziewał się jednak przyjazdu prawie dwóch tysięcy kibiców. Względy organizacyjne nie pozwoliły więc na udostępnienie sektora, tak licznej grupie osób. W efekcie doszło do zamieszek rozdrażnionych widzewiaków z białostocką policją" - czytamy w serwisie poranny.pl.

 

- Prezes Widzewa został poinformowany, że sektor gości ot tak nie może zostać powiększony. Sześciuset osobom zaproponowano zakup biletów na sektory gospodarzy, ale z tego nie skorzystali i zaczęli stawiać swoje warunki - mówi wiceprezes Jagiellonii, Agnieszka Syczewska.

 

Kibice Widzewa odnieśli się do stawianych im zarzutów, publikując specjalne oświadczenie stowarzyszenia "Fanatycy Widzewa". Jego treść zamieszczamy poniżej.

 

"W związku z fałszywymi informacjami jakie przekazuje do mediów Pani prezes klubu Jagiellonia Białystok chcemy przedstawić powody naszej nieobecności na wczorajszym meczu.

 

Władze klubu z Białegostoku już od dłuższego czasu wiedziały o tym, że wybieramy się na ten mecz większą grupą, niż przyznane nam 1027 biletów. Zdając sobie sprawę z tego, że w tak dużej grupie możemy nie być wpuszczeni na sektor gości, byliśmy przygotowani na to, że ”nadprogramowa” liczba osób będzie musiała zasiąść w innym sektorze, a nie wyłącznie w „klatce”. Gdy tylko kibice Jagiellonii przystali na takie rozwiązanie, postanowiliśmy zawczasu zakupić dodatkowe bilety drogą internetową. W międzyczasie klub z Białegostoku wprowadził pewne ograniczenia w systemie i nie było możliwości kupna biletów dla kibiców z województwa łódzkiego oraz nowo zarejestrowanych. Dzięki pertraktacjom, w których uczestniczył Prezes naszego klubu, pan Marcin Ferdzyn, udało się ustalić, że te bilety będziemy mogli jednak zakupić na miejscu w kasach. Z takim też przeświadczeniem jechaliśmy na mecz.

 

Gdy przyjechaliśmy pod stadion, pojawił się kolejny problem. Okazało się, że kupno dodatkowych wejściówek będzie możliwe dopiero, gdy grupa 1027 osób wejdzie na sektor. Nie byliśmy jednak w stanie się na to zgodzić, bo już kilkakrotnie działacze Jagiellonii wprowadzali nas w błąd. Przede wszystkim nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji w której pod sektorem będzie musiała finalnie pozostać grupa przeszło 600 osób. Poinformowaliśmy, że dopiero, gdy że kibice zaczną wchodzić na dodatkowy sektor, do „klatki” zacznie wchodzić zasadnicza grupa. Dopiero po prawie dwóch godzinach stania przed sektorem (mecz już trwał) działacze Jagiellonii skontaktowali się z nami, aby poinformować, iż 600 biletów czeka na nas w kasie. Na miejscu nasi przedstawiciele dowiedzieli się, że biletów nie ma i będą dopiero drukowane. Ponownie z pomocą pospieszył prezes Ferdzyn. Po dłuższych pertraktacjach udało się jednak uzyskać bilety. Oczekiwaliśmy, że w związku z tym osoby pozostające dotąd bez biletów będą mogły podejść do innego wejścia i zacząć wchodzić na stadion. Niestety nic z tego. Stwierdzono, że dopóki kibice nie otrzymają biletów do ręki, nikt nie opuści strefy gości. Z biletami udaliśmy się wraz z prezesem pod sektor, aby tam je rozdać. Tymczasem nadal nie chciano wyrazić zgody na otwarcie bram, wracając do opcji, w którym oczekiwano od nas, że najpierw tysiąc osób wejdzie na sektor gości a dopiero wtedy reszta będzie mogła udać się na sektory gospodarzy. Trwała już wówczas druga połowa spotkania i jasne stało się, że niemożliwe będzie wejście tysiąca osób na sektor przed końcem meczu. Dodatkowo ci kibice, którzy mieli dostawać dodatkowe bilety, musieliby jeszcze obejść część stadionu, by dojść do innych wejść.

 

Wspólnie z prezesem uznaliśmy, iż nie ma sensu dalej rozmawiać i my na tym meczu już się nie pojawimy.

 

Tak więc informacje podawane przez Panią prezes Jagiellonii są nieprawdziwe. Nie odmówiliśmy przyjęcia darmowych biletów, nikt nam ich nie oferował, a wręcz przeciwnie - przez większość pobytu w Białymstoku próbowaliśmy doprosić się o dodatkową pulę wejściówek. Nie po to jechaliśmy tyle godzin, ponosząc m.in. koszty organizacji pociągu, żeby nie chcieć wejść na stadion i nie kibicować w dobrej liczbie swojej drużynie.

 

Raz jeszcze dziękujemy prezesowi Ferdzynowi za pomoc i walkę do końca o to, żebyśmy mogli wejść na mecz. Brawa należą się też piłkarzom za podejście po meczu do nas pod stadion. Szkoda, że pomimo wielogodzinnej podróży nie mogliśmy ich tego dnia dopingować z sektora.

 

Stowarzyszenie Fanatycy Widzewa"