gnuj pisze: ↑13.08.2023, 17:08
Mały zaproponował, żeby odprowadzić go do komisariatu, może tam potrafią coś z
niego wyciągnąć. W drodze do komisariatu nasz "wystawniak" poprosił, żebyśmy mu
pozwolili coś sobie kupić. Weszliśmy do owocarni, w której kupił lemoniadę, cukierki i
czekoladki - za wszystkie pieniądze, które miał przy sobie, trzy złote z groszami. Wiedziałem,
że chce się pozbyć forsy, żeby nie musiał tłumaczyć się w komisariacie, skąd ma pieniądze.
Po wyjściu z owocarni część cukierków rozdał chłopaczkom, których kilku kręciło się przy
nas.
- Chyba nie będzie wam przeszkadzało, jeżeli oddam Kłaczkowi swój nóż? - zwrócił się
znów do nas i mówiąc to podał mu duży nóż sprężynowy, zaznaczając przy tym, że za kilka
dni przyjdzie go odebrać.
W komisariacie przy rewizji znaleziono przy nim tylko zniszczoną od ciągłego
używania talię kart do gry.
- W karty grasz? - zapytał dyżurny policjant.
- Ano gra się trochę.
- A w co gracie? W oko, w chlusta?
- W co się da.
- A z kim grasz? - zadaje pytanie policjant.
- Z chłopakami.
- Z jakimi?
- Ze wszystkimi, którzy chcą grać.
- Jak oni się nazywają? - pyta dalej policjant.
- A bo ja wiem...
Siwego bez żadnych kłopotów dostarczyliśmy do komisariatu, a po kilku dniach
otrzymaliśmy wezwanie, by zgłosić się do izby zatrzymań dla nieletnich. Tam jeszcze raz
złożyliśmy zeznanie. Ale nic nie wyszło z tego, bo policjantki powiedziały nam, że sprawa
jest beznadziejna. Chłopaki do niczego się nie przyznają, nic nie wiedzą i nikogo nie znają,
więc sprawy im zrobić nie mogą. Nie można ich też długo trzymać, jeśli nie udowodni się im
żadnego przestępstwa. Oddanie chłopaków rodzicom też nic nie da, bo nieraz po kilku już
godzinach wychodzą z domu, by wrócić dopiero wtedy, gdy ich policjant przyprowadzi.